Doświadczyłam głębokiej miłości i pożaru pod wpływem słów bezpośrednio do mnie skierowanych podczas Tyskiego Wieczoru Uwielbienia.

Dorota, 29 lat

 

Jestem młodą kobietą. Otaczają mnie ludzie, którzy darzą mnie miłością i okazują życzliwość. Mam wspaniałą parafię i wspólnotę. Bóg mi błogosławi i czuję Bożą opiekę. Przez innych jestem postrzegana za osobę radosną, pogodną, optymistycznie nastawioną do życia. Jednak w moim sercu jest ogromna tęsknota za miłością oraz lęk i niepokój o  przyszłość. Dziękuję Bogu za doświadczenie Bożej miłości, że czuwa nade mną.

Jezu – mój Panie i Zbawicielu – dziękuję Ci, że walczysz o  mnie, dziękuję że zawsze mnie kochałeś, kochasz i będziesz kochał. Dziękuję za wieczór uwielbienia, za słowa pełne Twojej miłości do mnie. Dziękuję, że zawsze czuwasz nade mną: wczesnym rankiem, w południe, wieczorem i w nocy. Chwała Panu!

Iwona

 

Chciałabym zacząć od początku. Trudno znaleźć słowa, aby opisać to co we mnie się działo… Sobotnia modlitwa udowodniła mi, że Chrystus mnie nie zostawił, i On chce, aby moje serce przebaczyło… Jezus dotknął mnie dwa razy.

Miałam kłopoty z przebaczeniem osobie, która mnie zraniła, udało mi się tą nienawiść schować na pewien czas i zapomnieć, o sercu, które bolało, o samotności… w ostatnim czasie jednak, rozpoczęło się to dokładnie tydzień przed modlitwą, przykre wspomnienia wróciły, a moja głowa całkowicie zapchała się tym co było, w pewnym momencie całkowicie mnie to przerosło, zamiast przebaczenia narastała nienawiść, denerwowało mnie to, że widzę tę osobę prawie codziennie, a nie mogę z  nią normalnie porozmawiać, no nie potrafię jej wybaczyć, bo jestem już uprzedzona, najlepiej by było gdyby się rozpłynęła, zniknęła z mojego życia…

Wszystko z czym walczyłam, wróciło właśnie teraz, najgorzej było w sobotę przed modlitwą, po prostu uklękłam w domu i się rozpłakałam, bo poczułam jakbym była sama, ogromną bezsilność wobec wszystkiego. Przypomniało mi się wszystko, każde przykre słowo, zachowanie, płacz, cierpienie, ścisnęło mnie niesamowicie… Czułam się fatalnie, nie miałam ochoty iść na żadną modlitwę, przecież i tak nie doznam żadnej szczególnej łaski, uznałam, że Jezus mnie zostawił w tym tygodniu, jakby wyszedł i nie miał ochoty do mnie wracać… w ogóle przestałam wierzyć, że przy mnie jest… ogromna pustka… On zawsze przychodził do każdego, tylko jakoś o mnie zapomniał…

Poszłam tylko dlatego, bo Oaza czekała a ja im tak tą modlitwę polecałam, a teraz mam ich zostawić. Msza, później rozpoczęło się uwielbienie, prosiłam Ducha Świętego o pomoc w jakimś przeżyciu tej modlitwy, jak już tu jestem… Nie mogłam uwierzyć, chciało mi się płakać, tak przez chwilę oparłam głowę na ławce i poleciały mi łzy, za chwilę usłyszałam, że teraz będzie modlitwa za tych, którzy nie potrafią przebaczyć, którzy mają zranione serca, którzy cierpią przez kogoś. Podniosłam głowę i nie mogłam przecież tak nagle sobie uświadomiłam, że przecież ja nie potrafię przebaczyć… Nie mogłam w to uwierzyć. i znowu usłyszałam początek : „CÓRKO…” takimi słowami zaczynała się moja modlitwa wstawiennicza na rekolekcjach, rozpłakałam się, czułam jak ze mnie wszystko wychodzi, zostały wypowiedziane słowa na przekór moim… Jezus będzie w moim życiu i to On mnie poprowadzi, płakałam i płakałam jak dziecko, które się skaleczy i pierwsze co chce do mamy… Nie mogłam przestać, nie były to łzy smutku, to były łzy miłości i przebaczenia… Troszkę się uspokoiłam, ale Jezus chyba chciał mnie znowu zapewnić, że mam w Niego nie wątpić… Modlono się za dorosłe dzieci alkoholików, za osoby zalęknione, w każdej intencji znalazłam jakieś słowo do siebie… Modlono się w jeszcze jednej intencji, która również dotyczyła mojej choroby. za osoby zniewolone przez nerwice, depresje…

Następstwem zranień i upokorzeń, które „zafundowała” mi osoba, właśnie której nie mogłam przebaczyć… Była nerwica lękowa i początki depresji, ale Jezus chce także z tego mnie uleczyć… to był mój drugi powód do radości… Chcę się otworzyć na to uzdrowienie, na tą niesamowitą łaskę, potrzebowałam dwóch dni, aby doszło do mnie jak wielkie rzeczy uczynił mi Pan, ale Jezus długo nie czekał, zaczął działać, a ja poddaję się Jego woli, bo to jest fajne… Już dawno nie miałam w sobie tyle radości, dalej nie potrafię w to uwierzyć, że Jezus dotknął mojego zranionego serca… Kładąc się spać, proszę, abym potrafiła otworzyć się na łaskę Pana i wstawała z uśmiechem, powtarzając, że WYBACZAM!!! za to wszystko co się dokonało, a to dopiero początek CHWAŁA PANU!!!

Marta