Pierwszy raz byłam na IX Tyskim Wieczorze Uwielbienia, z ciekawości. Ten wieczór wywarł na mnie ogromne, pozytywne wrażenie. Byłam i teraz na XI TWU, chciałam śpiewająco uwielbić Pana. Za każdym razem obawiałam się jednak tego, żeby ze mną nie działo się nic, co by odwróciło uwagę modlących się obok mnie. Myślałam: „Jeśli Pan chce mnie uzdrowić, niech zrobi to we mnie w środku tak, żebym tylko ja to czuła”. Z resztą, nie przyszłam tym razem modlić się za siebie, miałam inne intencje.

Już od początku, tj. Mszy Świętej dziwnie się czułam, niby wszystko w porządku jednak jakoś „uciśnięta”. Gdy podczas uzdrowienia, usłyszałam modlitwę za ludzi, którzy cierpią z  powodu swoich trudnych do opanowania żądz, namiętności, poczułam nagle jakbym wstawała (a byłam cały czas w pozycji klęczącej) i w chwili straciłam władzę nad ciałem, omdlałam nie tracąc przytomności. Zaraz w  chwilę po tym zaczęłam głośno płakać, a nawet wyć, ale tak jakbym to nie była ja, tylko ze mnie się to wydobywało. Płakałam tak długo jak długo trwała ta konkretna modlitwa. Nie spodziewałam się, że nie tylko modlący się obok mnie zobaczą co się dzieje, ale cały kościół! Cieszę się, że Pan położył na mnie swą uzdrawiającą rękę, bo faktycznie borykałam się już wiele lat z moją niepohamowaną pożądliwością, i mnóstwo razy spowiadałam się, walczyłam i na nowo upadałam. Cierpiałam nie tylko ja, ale też ludzie mi bliscy. Wierzę, że teraz to wszystko się zmieni i odetchnę z ulgą.

Agnieszka

 

Doznałam wielkiego poruszenia serca, gdy Pan Jezus przemówił do mnie. Wspaniałe przeżycie. Chwała Panu.

Urszula

 

W czasie Tyskiego Wieczoru Uwielbienia wypowiedziane zostało słowo poznania: „Jest pośród nas młoda osoba która jest chora na depresję…”. Dotyczyło to mojej osoby. Jezus powiedział do mnie: „Kocham Cię! Dziecko moje, uwierz w to. Kocham Cię”. Chwała Panu.

Agnieszka

 

Mam 17 lat i problemy z kręgosłupem. Zazwyczaj boli mnie odcinek piersiowy kręgosłupa, a dziś bolał mnie odcinek szyjny. Nigdy nie bolała mnie szyja, tak bez powodu. Kiedy Pan Jezus mówił do ludzi z chorobami reumatycznymi, chorobami stawów, zastanawiałam się czy to może o mnie chodzić. Po chwili podniosłam ręce i… wtedy to się wydarzyło. Szyja bolała mnie bardziej i nagle Pan Jezus dotknął mojego serca. Poprzez łzy, zostałam oczyszczona z bólu i lęku. Potem dotknął mojego kręgosłupa. Odczułam taki jakby Boży masaż. To było niesamowite uczucie. Ból ustąpił chwilowo. Potem jeszcze trochę mnie bolało, ale gdy wróciłam do domu, wszystko było już w porządku. Tak w ogóle to nie spodziewałam się, że Bóg może uzdrowić mój ból fizyczny. Bardziej myślałam o moim życiu duchowym, wszystkich lękach, niemocach, grzechach. Dziś uwierzyłam w to, że Jezus może i mnie uzdrowić fizycznie. Strasznie się bałam iść na to czuwanie. Z początku nie mogłam się skupić. Dopiero pod koniec On przyszedł właśnie do mnie. Pomimo wszelkich moich słabości, wybrał właśnie mnie. I za to chwała Panu!

Elżbieta

 

W czasie modlitwy o uzdrowienie poczułam, jak Jezus kładzie na mnie swoje ręce, pragnie mnie uzdrowić i błogosławić mi i moim bliskim. Zobaczyłam jak Jezus się uśmiecha i poczułam, że On bardzo się cieszy, że tam jestem. To było dla mnie ogromną radością, szczęściem i pokojem – zobaczyć uśmiechniętą twarz Przyjaciela. Dziękuję Ci Jezu. Dziękuję Wam wszystkim.

Patrycja

 

Na Tyski Wieczór Uwielbienia szłam z serem pełnym próśb do Pana Jezusa: o potwierdzenie uzdrowienia mojego poranionego, poszarpanego przez różne doświadczenia życiowe serca, z chorym układem nerwowym, z ukrytą depresją i prośbami pełnymi troski i cierpienia, dotyczącymi moich najbliższych. Kiedy usłyszałam wypowiedziane przez prowadzącego modlitwy słowa mówiące o kobiecie w wieku czterdziestu czterech lat (a tyle właśnie mam), która przyszła z poranionym, cierpiącym sercem, słowa mówiące o tym, że Jezus pragnie abym Mu oddała to wszystko i powierzyła Mu swoją rodzinę i troskę o  nią, serce mi załomotało, łzy popłynęły strumieniem. I ten wstęp: „Przyjaciółko moja …”. Ten przekaz mówił dokładnie o tym, co było dla mnie najważniejsze. Słowa Jezusowe dotyczyły dosłownie wszystkiego tego, z czym przyszłam.

Dla uzupełnienia tej historii dodam, że dzień wcześniej skończyłam rekolekcje, które bardzo głęboko przeżyłam i była tam sugestia o  przystąpieniu do spowiedzi generalnej. Przygotowałam się starannie, wyznaczając najlepszy moment – następnego dnia w sobotę, w swoim kościele podczas adoracji. I właśnie w tę sobotę zadzwoniła koleżanka z informacją o Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Właśnie w ten dzień. Nie mogłam nie pójść. Poczułam, że Bóg tak mnie poprowadził, żeby w ten właśnie sposób uwieńczyć swoje dzieło we mnie – przebaczenia całego grzechu obecnego w moim życiu, uzdrowienia i obdarzenia mnie szansą stania się nowym człowiekiem.

Przepłakałam większą część modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie. Poczułam, że oblepiało mnie błoto i brud i wszystko to odpadło. Zostawiłam to za sobą. Ufam, że teraz pojawi się w moim życiu radość i pokój, których nie było.

Jeżeli chodzi o moją rodzinę, to zrozumiałam coś więcej. Do tej pory zawsze oddawałam Bogu moją rodzinę pod opiekę, ale teraz poczułam, że chodzi właśnie o coś więcej. Muszę oddawać ich nie tylko okazjonalnie i w  cierpieniu, ale w każdej chwili swojego życia – powierzać każdą złość, każde złe czy dobre słowo, każdy trudny gest czy grymas, każde ich wyjście czy przyjście, każdy ból fizyczny bądź duchowy, każdą troskę czy zmartwienie, niepewność i bezradność – wszystko i zawsze. Poczułam, że Jezus jest ze mną, przy mnie. A moje dziecko powolutku zdrowieje, tak jak cała moja rodzina. Jezu, bądź uwielbiony i błogosławiony.

Danuta