W czasie Tyskiego Wieczoru Uwielbienia zostałam cudownie uzdrowiona z ciężkiej choroby kręgosłupa. Przed uleczeniem miałam tak silne zawroty głowy, że nie raz w drodze zasłabłam, jednak nie ustawałam w modlitwach i codziennej Eucharystii. Podczas tego wieczoru, w trakcie modlitwy usłyszałam nagle słowa, że w  kościele są trzy osoby bardzo ciężko chore na kręgosłup, i teraz rozpoczyna się ich uzdrawianie. W tym momencie poczułam silne drżenie całego kręgosłupa i uczucie jakby układania każdego kręgu począwszy od kości ogonowej aż do głowy oraz ciepło w całym kręgosłupie, dosięgające nawet moich uszu. Od tej pory nie mam żadnych dolegliwości w  kręgosłupie.

Chcę jeszcze nadmienić, że w czasie Eucharystii Komunię św. ofiarowałam w intencji mojej mamy, prosząc o  zdrowie dla niej, a tymczasem to ja sama zostałam uleczona. Doświadczyłam tego, jak Jezus przemawiał przez osobę prowadzącą modlitwę, wypowiadając słowa dotyczące właśnie mnie – osoby chorującej wiele lat. Jezus mówił: „Przychodzisz do mnie codziennie i prosisz mnie, a ja Cię słucham i wysłuchuję. Znam Twoje myśli i serce. Kocham Cię. Nie bój się. Twoje imię jest zapisane w moim sercu. Kocham Cię i jestem z  Tobą. Będę Cię podnosił. Nie ustawaj w codziennej modlitwie. Módl się o  zbawienie dusz w swojej rodzinie i bliskich, a swoje cierpienie ofiaruj pod krzyżem przeze mnie Ojcu”.
Dziękuję Bogu, Matce Bożej i aniołom. Chwała Panu.

Ania

 

Mam na imię Alicja i za sobą 31 lat życia. Od roku mieszkam z Mężem w  Warszawie, ale 30 lat życia spędziłam w Tychach. Tutaj są moi Rodzice i  Rodzeństwo. Bóg jest dla mnie najważniejszy, na nim opieram swoje życie, staramy się z Mężem (którego poznałam na pielgrzymce w Medjugorie) być bardzo blisko niego i realizować nasze powołanie w Sakramencie Małżeństwa. Nie lubię o sobie mówić, ale uznałam że to czego doświadczyłam podczas spotkania nie mogę zatrzymać tylko dla siebie i  moich najbliższych. Wiem, że Pan Bóg oczekuje ode mnie, że będę się dzieliła z bliźnimi moim osobistym doświadczeniem.

W Tyskim Wieczorze Uwielbienia uczestniczyłam dwa razy. Przyjechałam w listopadzie 2008 roku, właśnie aby uczestniczyć w spotkaniu z moim Bratem. Mąż nie mógł ze mną przyjechać, w tym czasie musiał pracować. Jak się okazało, spotkanie to przyniosło niezwykłe owoce. W tym czasie przeżywałam trudny okres. Miałam za sobą dwa poronienia. Pierwsze w lipcu 2008 roku, a drugie w  listopadzie 2008 roku. Nie przypuszczałam, że tak silnie będę odczuwać ból po utracie dwojga dzieciątek. Zaczęłam podświadomie zakładać, że nie będę mogła mieć dzieci. Ale jakoś trudno było mi się z tym pogodzić. Czułam się gorsza, zwłaszcza widząc kobiety w błogosławionym stanie. Ale nie była to zazdrość.

W czasie Tyskiego Wieczoru Uwielbienia Pan Jezus w słowie poznania kilka razy zapewniał małżeństwa, które nie mogą mieć dzieci, żeby mu zaufały, żeby nie popadały w zniechęcenie, ale zawierzały Jemu swoje trudności. Wiedziałam, że te słowa są skierowane do mnie i Męża. Ale pod koniec modlitwy usłyszałam słowa skierowane tylko do mnie. Pan Jezus powiedział przez jedną z osób prowadzących modlitwę, że jest tutaj młoda kobieta, która przeżywa ból po utracie dwójki dzieci i że nie czuje się przez to kobietą; niech się nie smuci, Pan Jezus chce jej powiedzieć, że wraz z Mężem stworzą Rodzinę, że Bóg obdarzy ich dziećmi, a dzieci, które utraciła są z Nim i modlą się o  swoje rodzeństwo. W czasie kiedy słyszałam te słowa moje ciało drżało, a  z oczu płynęły łzy (do tej chwili nie potrafiłam wypłakać mojego bólu).

Po spotkaniu przyszedł niesamowity spokój, pewność że stworzymy z Mężem Rodzinę. Teraz mam dużo siły, znalazłam z  Bożą pomocą Panią ginekolog, która w swoim leczeniu opiera się na naturalnym planowaniu rodziny, która nie stosuje metod nie uznanych przez Kościół Katolicki.

Wiem że Pan Bóg jest z Nami i Jemu bezgranicznie ufam. Chwała Panu.

Alicja z Warszawy

 

Ten Tyski Wieczór Uwielbienia, to było niezwykłe przeżycie. Postanowiłam ofiarować go w intencji osoby z mojej rodziny, która jest uzależniona od alkoholu. Gdy poczułam, że Pan Jezus odpowiedział na nasze błagania, przyszedł i  stanął pośród nas – osunęłam się na kolana. Poczułam straszny ból serca, jakby ktoś przebijał je rozpalonym  prętem. Po pewnym czasie to uczucie minęło. A  ja jestem zdrowa choć nie prosiłam o zdrowie dla siebie. Chciałam tylko jeszcze dodać, że mam 38 lat. Od pięciu lat choruję na nadciśnienie. A  przez ostatnie dwa tygodnie przed Wieczorem Uwielbienia czułam się fatalnie. Bóle za mostkiem, uczucie zmęczenia, kołatania serca. Dziś czuję się wspaniale, a lekarz polecił mi odstawić leki. Nie wiem Panie dlaczego mnie uzdrowiłeś, do czego jestem ci potrzebna. Nie prosiłam przecież o nic dla siebie. Ale bardzo ci za to dziękuję. Wielbię Cię. Kocham Cię. Bądź wola Twoja.

Marzena

 

W czasie tego Wieczoru Uwielbienia wydarzyło się coś, czego doświadczyłam pierwszy raz w życiu. W czasie modlitwy jednej z osób prowadzących moje ręce były blisko serca, swobodnie otwarte dłonie, czułam od nadgarstków po końce palców ogromne ciepło, wręcz palenie, kiedy osoba ta skończyła, gorąco z dłoni gwałtownie ustąpiło, a na mojej twarzy pojawił się uśmiechu od ucha do ucha i tak było do końca wieczoru. Jedno jest niezaprzeczalne, ta modlitwa miała sens i była prawdziwa, a mnie umocniła na mojej drodze przygody życia z Jezusem. Doświadczyłam, że najważniejsza jest wierność miłości przez całe życie.

Od tego czasu w mojej rodzinie wydarzyło się wiele dobra. Od trzech tygodni dorosły syn nie pali, choć wcześniej twierdził, że to mu sprawia przyjemność i nie będzie z tym walczył. Palenie rzucił też jego kolega. Moja córka miała problemy, o których jako matka nie wiedziałam. Zaczęła je konstruktywnie rozwiązywać z Bogiem i jest dobrze. Ja mam już pełną diagnozę choroby, nowy sposób leczenia i czuję się dobrze. Rozwiązały się w cudowny sposób moje problemy zawodowe. Chcę byście ze mną podziękowali Bogu za to, że daje nam wiarę potrzebną do uzdrowienia i światło, dzięki któremu możemy oglądać Jego cuda w nas, bo dla mnie to są Jego dary i Jego cuda! Dobrze było mi z Wami. Niech Jezus nadal Was tak cudownie prowadzi. Amen.

Gabrysia, 50 lat

 

W czasie ostatniego Wieczoru Uwielbienia Pan Jezus okazał mi bardzo wyraźnie, że jest przy mnie, towarzyszy mi w moim życiu i nie jestem mu obojętna. Ciężko było mi się wybrać na tą modlitwę, głównie przez moje lenistwo. Jak pomyślałam, że będę musiała stać lub klęczeć przez kilka godzin, byłam pewna, że to nie dla mnie i z negatywnymi myślami przyjechałam. Nie nastawiałam się na jakieś specjalne uniesienia i  wydarzenia. Moja modlitwa, relacje z Panem zawsze były bardzo zwyczajne. Pierwsza godzina bardzo mi się dłużyła, nie umiałam wejść w modlitwę, wszystko mnie bolało i myślałam tylko o końcu. I niespodziewanie, gdy modliliśmy się za osoby cierpiące na choroby kręgosłupa, sparaliżowane, kobieta do mikrofonu powiedziała, że Pan Jezus chce przychodzić do młodej kobiety, 27 letniej, która boi się, że nie będzie szczęśliwa, nie odkryje swojego powołania i nie będzie spełniona. Pan Jezus przemówił do mnie! Właśnie te uczucia ogarniały mnie ostatnio coraz częściej. Strach, przed tym, że zostanę sama, zgorzkniała, nieszczęśliwa, pozbawiona swojego miejsca i zadania. Tymczasem Jezus zapewnił mnie, że będę szczęśliwa, jeżeli tylko mu zaufam. Ta świadomość towarzyszy mi teraz i pewność, że ta obietnica się spełni, wypełnia mnie radością i  pewnością, ilekroć o tym pomyślę. Jezu, Ufam Tobie!

Mariola

 

W Tyskim Wieczorze Uwielbienia uczestniczyłam pierwszy raz. Kościół piękny, duży po brzegi wypełniony ludźmi. Podczas adoracji po Mszy Św. grupa młodych ludzi prowadziła modlitwy uwielbienia i uzdrowienia. Pan Jezus ukryty w Najświętszym Sakramencie przechadzał się wśród nas, uzdrawiał i błogosławił. Czułam obecność Jezusa a słowa, które usłyszałam dotyczyły mojej osoby. Skierowane były do kobiety chorej na kręgosłup by nie ustawała na modlitwie różańcowej za siebie swoją rodzinę i ludzi. Krzyż, który niesie każdego dnia będzie dla niej i jej rodziny drogą zbawienia. Piszę o tym, ponieważ od wielu lat cierpię na bóle kręgosłupa, dorosłe dzieci odeszły od Kościoła, mąż również a ja nieustannie modlę się na różańcu za córkę, syna i sparaliżowanego od kilku lat męża, Słowa poznania dały mi siłę i nadzieję że Jezus jest ze mną. Chwała Panu, Bogu niech będą dzięki.

Alicja

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Pierwszy raz byłam na Wieczorze Uwielbienia. Już od dawna pragnęłam zanurzyć się w Bożym Miłosierdziu ale zawsze coś stanęło na przeszkodzie. Przyjechałam w sprawie syna, który jest narkomanem. Już od wyjścia z domu czułam w sercu radość ze spotkania z Panem Jezusem. Na początku Mszy Świętej czułam, że musze oddać swoje serce, to było tak mocne, że powiedziałam Jezu oddaje Ci moje serce ale myśl o uzdrowieniu syna nadal krążyła w moich myślach. Mimo to na pierwszy plan wychodziło moje serce. Ku mojemu zdumieniu, podczas kazania ks. Jakub mówił o oddaniu serca Jezusowi. Zaczęłam odczuwać wstyd, że marnuję swoje talenty, że je zakopałam w grzechach, mojej pysze, letniości. Podczas modlitwy uwielbienia, powiedziałam: „Jezu, Ty mnie tu zaprosiłeś, uzdrów moje serce, oddaję Ci je –  grzeszne, słabe. Oddaję Ci moje usta, uszy, oczy, oddaję Ci moje ręce, oddaję Ci moje nogi, oddaję Ci moje wnętrzności i każdy centymetr mojego ciała. Pragnę żyć Twoim oddechem. Pragnę Abyś mnie przeniknął”. Byłam spragniona Miłości Boga.

Przez 12 lat od mojego nawrócenia i  uzdrowienia mnie z raka, cierpiałam, kochałam niedoskonale i tęskniłam za Bogiem. W pewnym momencie poczułam ogromny ciężar, zamiast serca pojawił się ciężki kamień, to spowodowało większą modlitwę o zabranie mi „kamiennego” serca. Pojawił się ból, który się nasilał, zaczęłam czuć się niepewnie ale myśl o uzdrowieniu była silniejsza. Były słowa, że Pan Jezus uzdrawia z samotności to potęgowało ból serca. Pomimo, że mam rodzinę, męża, dzieci, byłam przez te wszystkie lata samotna. Nie ma wokół mnie wianuszka przyjaciół, ciągle sama, odrzucana, niezrozumiana. Już nieraz pytałam dlaczego? Teraz wiem, że nie jestem już sama, poczułam się kochana, potrzebna i dowartościowana przez Boga. Chcę jeszcze dodać, że od Jezusa otrzymałam jeszcze coś więcej.

Uczestniczyłam wcześniej w Seminarium Odnowy Wiary, później w comiesięcznych spotkaniach Wspólnoty Dorosłych Ruchu Światło-Życie. Nastąpiła jednak kilkumiesięczna przerwa z powodu narkomanii syna. Moja samotność, ciemności i odrzucenie potęgowały się coraz bardziej. Wtedy zadzwoniła do mnie animatorka i zapytała czy chcę wrócić do Oazy Dorosłych?  Oczywiście, że od razu się zgodziłam, bo zrozumiałam, że to sam Pan Jezus mnie zaprasza. To było 13 listopada, a w sobotę była następna niespodzianka – Wieczór Uwielbienia. W  poniedziałek 17 listopada, w ramach spotkania Ruchu Światło-Życie zostałam przyjęta do deuterokatechumenatu, to był następny krok w stronę Boga i Kościoła. Pan Jezus nie uzdrowił bezpośrednio mojego syna ale dał mi zrozumieć, że najpierw mnie uzdrawia a później zajmie się resztą. Mam już swoje miejsce w Kościele. Wiem, że nadal będę cierpieć, że może będę odrzucana ale nie będę już nigdy samotna. Pan Jezus pochylił się nade mną, pozwolił abym przeżyła ponowne nawrócenie i doświadczyła Jego Miłości i obecności. Chwała Ci Jezu, za Twoją nieskończoną dobroć i nieskończone Miłosierdzie. Kocham Cię Jezu.

Beata, 44 lata

 

Z wieczorem uwielbienia zetknęłam się po raz pierwszy. Muszę stwierdzić, że jestem pod wrażeniem tego właśnie wieczoru i tej atmosfery jaka tam panowała. Prosiłam Boga o uzdrowienie nie tylko mojej duszy, ale również o zdrowienie moich bliskich i krewnych. Mam nadzieję, że następny taki wieczór też przeżyje tak głęboko jak teraz. Chwała Panu.

Ania, 27 lat

 

Od pewnego czasu miałam problemy z modlitwą, z zwróceniem się w stronę Pana, sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej po tym kiedy w ostatnim czasie zostałam wykorzystana seksualnie. Nic nie miało dla mnie sensu, wewnętrzny ból nie dawał o sobie zapomnieć. Na modlitwę w bł. Karolinie poszłam z wewnętrznym pragnieniem usłyszenia słów, które mogłyby mi pomóc. Nie żądałam ich, niczego od nich nie uzależniałam, ale wołałam do Pana ostatkiem sił o ratunek. Pomyślałam też pełna pesymizmu, że przy moim niedowiarstwie to chyba dotrze coś do mojego serca tylko wtedy gdy ksiądz z monstrancją stanie przede mną, a  osoba modląca się wypowie moje imię.

W trakcie modlitwy całkiem o tej myśli zapomniałam ale gdy potem ksiądz z Najświętszym Sakramentem stał nade mną usłyszałam słowa: „Byłem przy Tobie gdy zadano Ci ranę, byłem tam i płakałem nad tobą. Jestem teraz przy tobie, podnieś oczy, wyciągnij do mnie ręce. Tęsknię za tobą. Właśnie w tej chwili uzdrawiam Cię.” Rozpłakałam się, tak bardzo potrzebowałam tych słów. Od tego wieczoru dużo się zmieniło jest mi dużo lżej pogodziłam się z tym co mnie spotkało i wiem, że Pan był ze mną w tym doświadczeniu. Uzdrowienie wewnętrzne dokonało się, jestem tego pewna. „Proście a będzie wam dane…” Chwała Panu!

***