Chciałabym się podzielić ogromną radością. Na poprzednim Wieczorze Uwielbienia prosiłam Boga o dar życia. Po modlitwach byłam bardzo spokojna i czułam, miałam wewnętrzne przekonanie, że niedługo małżeństwo oczekujące od kilku miesięcy dziecka, będzie Bogu dziękować za ten dar. To było zapewnienie Jezusa. Teraz będziemy znowu razem na modlitwach. Ale tym razem będziemy Bogu dziękować. Dziękować za dar życia. Pozdrawiam i dziękuję za organizowanie Wieczorów Uwielbienia. Wiem, że tym razem wyproszę łaskę pokoju duszy dla cierpiących po stracie  brata i syna. Chwała Panu.

Niech Jezus będzie uwielbiony! Na ostatnim Wieczorze Uwielbienia 23 lutego poleciłam Bogu rodzinę cierpiącą po stracie syna i brata. Nie myślałam wtedy o swoich bardzo dokuczliwych dolegliwościach – bóle biodra i całej prawej nogi. Rwa kulszowa dawała o sobie znać od roku. (W zeszłym roku na wiosnę nie chodziłam z powodu bólu nogi blisko 5 tygodni). Codziennie, kilkakrotnie, przeszywający ból paraliżował moją nogę. Było to trudne szczególnie w czasie prowadzenia lekcji czy w kontaktach z bliskimi. Zaciskałam zęby i udawałam, że nic mi nie jest. Nie chciałam, aby rodzina martwiła się o moje zdrowie. Tak było do soboty. W czasie modlitwy za chorych, cierpiących na bóle stawów i mięśni odczułam dreszcz całego ciała. Ale nawet wtedy nie pomyślałam o swoim chorym biodrze. Przez kilka godzin na modlitwach polecałam Jezusowi bliskich mi ludzi będących w żałobie. Prosiłam Jezusa, by ukoił ich ból.

Po modlitwach czułam jak zawsze lekkość ciała i duszy. Byłam przekonana, że Jezus weźmie polecaną rodzinę w swoją opiekę. Czułam to i głęboko w to wierzyłam. Po przyjściu do domu uświadomiłam sobie, że mija dzień, a ja nie miałam jeszcze ataku bólu. I  tak jest do dzisiaj. Od tego dnia nie odczuwam bólu, ani w dzień ani w nocy. Minęło 10 dni, a ja jestem zdrowa. Ci, którzy znają ból rwy kulszowej, to wiedzą jakie szczęście mnie spotkało. Dzięki Jezu za dar zdrowia. Przyszłam uwielbiać Boga i prosić o łaski dla innych, a sama doznałam cudownego uzdrowienia. Dziękuję jeszcze raz za organizację Wieczorów Uwielbienia. Jezus w Najświętszym Sakramencie wylewa na nas swoje łaski. Niech Jezus będzie uwielbiony.

Celina z parafii św. Maksymiliana

 

Zanim zaczęliśmy się modlić na Wieczorze Uwielbienia wzbudziłam w sobie intencję modlitwy o uzdrowienie mnie z przewlekłej choroby stawów (kolan). Podczas Wieczoru Uwielbienia, gdy usłyszałam, że Pan Jezus chce uzdrawiać cierpiących na choroby stawów, poczułam, jakby coś we mnie wstąpiło. Najpierw się trochę przestraszyłam, ale potem zrobiło mi się ciepło i poczułam przynaglenie, aby słuchać tego, co będzie mówione. Wytężyłam słuch i usłyszałam, jak Pan Jezus do mnie przemawia. Kolana przestały mnie boleć. Co prawda ból później powrócił i to ze zdwojoną siłą, jednak obecnie nie odczuwam żadnego bólu. Pragnę podziękować Bogu, że mogę swobodnie się poruszać. Chwała Panu!

Ewa

 

Na imię mam Magda. Pragnę napisać świadectwo z tego, co stało się ostatnio na wieczorze uwielbienia. Jestem osobą bardzo mocno związaną z Bogiem, zostałam wychowana na wierze w domu. We wrześniu przyjęłam funkcję animatora modlitwy w Ruchu Światło-Życie, całe moje życie należy do Pana. W maju mam maturę i bardzo szybkimi krokami zbliża się czas, kiedy trzeba będzie zdecydować się, co chce się dalej robić w swoim życiu. Jakiś czas temu rozpalił się we mnie żar miłości ku Chrystusowi, zaczęłam pragnąć głęboko z całego serca właśnie Jemu służyć, oddać Mu wszystko, co mam. Jedni ludzie mówią mi: Magda jak tak czujesz to idź do zakonu, inni, że jestem nienormalna, a jeszcze inni, że powinnam sobie odpocząć i iść do pracy, albo uczyć się dalej. Moje serce słuchając tego wszystkiego nabrało bardzo wielkich wątpliwości odnośnie tego, co mam robić, rozwijał się we mnie straszliwy lęk, za sprawą którego czułam się jakby wyssana w środku. Nie wiedziałam, co mam robić. Zapisywałam tysiące kartek z napisem „Będzie lepiej, oddaj to Bogu”, które i tak rozmazywały się pod wpływem kapiących na nie łez. Miotałam się, nie mogłam do końca zdecydować, co zrobić! Zaczęłam wątpić w to, że On zawsze jest ze mną! Jednak było we mnie coś takiego, że próbowałam oddać to wszystko Bogu.

23 lutego poszłam na wieczór uwielbienia, na który czekałam od dłuższego czasu. Modliłam się z całego serca powtarzając imię Jezus i śpiewając pieśni. Kiedy Jezus zaczął przechadzać się po kościele i dotykać ludzkich serc wołałam do Niego śpiewając: „Panie choruje ten, którego miłujesz”. Gdy przeszedł koło mnie, poczułam delikatny powiew wiatru, po chwili usłyszałam, że będą modlić się za dziewczynę, która przeżywa ogromne wątpliwości. Gdy to usłyszałam, z oczu popłynęły mi łzy i poczułam w swoim sercu ogromne ciepło przeszywające mnie i ogromny pokój. Pan przyszedł do mnie ze swoją miłością, obdarzył mnie wszelkimi potrzebnymi łaskami a przede wszystkim odwagą do wyboru życiowej drogi. Płonie we mnie ogień miłości samego Chrystusa.

Chwile później zaczęto śpiewać: „Powstań przyjaciółko ma, powstań piękna ma i pójdź. Oto Oblubieniec Twój, oto On, oto nadchodzi”. W tym momencie wiedziałam już wszystko, wiedziałam, że Pan pragnie bym mu służyła całą sobą, tak jak umiem. Do końca modlitwy uwielbienia dziękowałam Bogu za otrzymane łaski. Dzisiaj, kiedy minęło kilka dni od tego czasu widzę, jak Jezus przemienił moje serce, widzę jak bardzo mnie kocha, bo nawet „na forum” musiał się o mnie upomnieć. Ten znak będzie dla mnie zawsze czytelny, w różnych chwilach mego życia. Za wszystko, co mi Jezus uczynił, chwała Panu!

Magdalena

 

Chciałabym podzielić się tym, czego doświadczyłam na Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Zacznę od tego, że od dłuższego czasu chciałam pojechać na taki wieczór, albo też na spotkania oazowe dla dorosłych, ale ciągle coś stawało mi na drodze, choćby niestety brak możliwości czasowych. Jednak ciągle pamiętałam i nosiłam w sercu zamiar pojechania na taki wieczór. 23 lutego, pojechaliśmy wraz z narzeczonym.

Podczas Eucharystii moje myśli, choć jeszcze rozbiegane wokół błahych, ale umiejących mnie oderwać od modlitwy, powoli się uspokajały. Ciągle myślałam, o co tak naprawdę mi chodzi. Wyliczałam swoje lęki, związane ze ślubem, z życiem po ślubie, mieszkaniem, zdrowiem, przyszłością. Lęki mnie przerastały. Po komunii znów mówiłam Panu: widzisz, przyszłam tu z tymi lękami i wymieniałam je wszystkie.

W czasie modlitw mówiłam ciągle do Niego: Proszę zrób coś z tym, nie odchodź, ulecz mnie. Daj mi poznać, że to, co robię, jest właściwe. Skąd mam wiedzieć, czy mam wyjść za mąż? A może masz dla mnie inną drogę życiową? Jakie jest moje powołanie? Skąd te moje pytania, skoro mam już ustaloną datę ślubu? Nie chciałam nawet spoglądać w stronę mojego narzeczonego. Lęki, lęki, lęki. Powiedziałam Panu: zrób coś ze mną, zrób, co chcesz, niech wybiorę taką drogę życia, jaką chcesz, ale żebym była pewna, że czynię dobrze, bo dopiero wtedy uzyskam spokój. I nagle usłyszałam: „A teraz modlimy się za wszystkie osoby pełne lęków, jest tu pewna osoba, która lęka się i jest przerażona”. Nie pamiętam już, czy usłyszałam, że Pan zabiera mi ten lęk, ale czułam to. Zaczęłam płakać, nie potrafiłam przestać, miałam ochotę wyć, cała się trzęsłam, płakałam. Teraz, gdy to piszę, wydaje mi się to niemożliwe, że tak płakałam. Ale tak było. Wtedy dosięgła mnie dłoń mojego narzeczonego… Próbuję to odtworzyć, ale tego nie da się odtworzyć, bo mam w sobie taką radość, że nie da się już zapłakać z lęku.

Potem jeszcze poczułam uzdrowienie żołądka, którego ból nie dał mi egzystować od dłuższego czasu. Pan uzdrowił też mój układ nerwowy. Czułam, jakbym widziała, że Jezus chodzi między nami i uzdrawia. Widziałam Go, a On dał mi się poznać. Chwała Panu!

Maria

 

Z wdzięcznością i radością chcę zaświadczyć o dotknięciu mnie przez kochającego Ojca w czasie ostatniego Wieczoru Uwielbienia. W  trakcie modlitwy jedna z osób prowadzących modlitwę powiedziała, że Pan uzdrawia kobietę z dolegliwości kolana. Ucieszyłam się, że Pan okazał komuś swą łaskę uzdrawiając z tak przykrych bólów, bo sama od dłuższego czasu miałam takowe. Ostatnio bóle te nasiliły się już do tego stopnia, że budziły mnie w prawie, co noc i nie pozwalały mi ponownie zasnąć. Maści, okłady, masaże nie pomagały, a na leczenie szpitalne emerytka ma nikłe szanse. Tak, więc moja radość z dobroci Pana była ogromna i z głębi serca dziękowałam Mu, że kogoś uzdrowił. Jakież było moje radosne zdumienie, gdy po niedługim czasie ogarnęła mnie świadomość, że to mnie Pan uzdrowił. Rozradowało się moje serce w Bogu, Panu moim. Postanowiłam w najbliższym czasie poinformować o tym fakcie odczekawszy niedługi czas, by nie okazało się, że to jakieś moje wymysły. Wśród ludzi, z którymi się spotykam świadczę o Bożej dobroci a teraz pragnę i Wam przekazać tą radosną wiadomość. Chwała Panu!

Urszula, parafia św. Anny

 

Ja Maria dnia 23.02.08 będąc na Eucharystii i czuwaniu modlitewnym daję świadectwo.

Jezus powiedział „kobieta zostaje uzdrowiona z reumatyzmu kolan. Uwierz.” Chwytam się za kolana czyżbym to ja była. Niemożliwe tyle jest ludzi w kościele.

Przyszłam z prośbą za moich najbliższych, przyjaciół i tylu ludzi potrzebujących chorych na duszy i ciele. Na końcu poprosiłam aby Jezus wspomniał na mnie jeśli jest taka Wola Boża. Mija jedna noc, jeden tydzień, miesiąc i nie budzę się z bólu w nocy, nie muszę się smarować maściami przeciwbólowymi.
Boże to ja jestem tą kobietą która dostąpiła łaski uzdrowienia.
Jezus mówi „Nie bądź niedowiarkiem ale wierzącym”. Mówisz do mnie uwierz.
WIERZĘ, WIERZĘ, WIERZĘ.
Za św. Tomaszem w Niedzielę Miłosierdzia Bożego mówię: „Pan mój i Bóg mój”. Za św. siostrą Faustyną „Niepojęte jest Miłosierdzie Boże. JEZU UFAM TOBIE”. Chwała Panu!

Maria