Jedną z intencji, z jaką przyjechałam na 41. Tyski Wieczór Uwielbienia była zmiana sytuacji w pracy. Z wielu powodów bardzo chciałam przenieść się do innego oddziału, jednak wiedziałam, że na  ówczesną chwilę było to niemożliwe. Z tego powodu nie podejmowałam nawet żadnej rozmowy z kierownictwem. Dokładnie 2 tygodnie po październikowym TWU dostałam informację, że od Nowego Roku będę pracować w innym oddziale! Chwała Panu.

Paulina, 25 lat

Mam 47 lat, od 19 lat jestem w małżeństwie, mam 2 synów: 17-sto i 14-stolatka.  Na Tyskim Wieczorze Uwielbienia, o którym chcę napisać, byłam po raz drugi, po kilku latach przerwy. Od 4 lat razem z mężem szukaliśmy pomocy w terapiach, z różnym skutkiem. Borykaliśmy się z problemami emocjonalnymi w naszym małżeństwie i w rodzinie. W tym czasie stawaliśmy w prawdzie, nazywając różne trudności w relacjach z naszymi rodzinami, a z których wcześniej absolutnie nie zdawaliśmy sobie sprawy. Jedną z nich była toksyczna więź z moim ojcem. 

Na Wieczorze Uwielbienia była mowa o kobiecie, która z powodu trudnej relacji z ojcem, ma obecnie zaburzone relacje w małżeństwie. Po tym słowie poznania, przez dłuższy czas, kiedy ksiądz z Najświętszym Sakramentem chodził wśród wiernych, towarzyszył mi obraz Chrystusa, który w słoneczny dzień szedł jakby przede mną, nagle odwrócił się, ucieszył się na mój widok, ja podbiegłam do Niego z uśmiechem, a On z przeogromną radością i miłością wziął mnie na ręce, podniósł do góry i przytulił do siebie. Takie właśnie uczucia towarzyszyły mi bardzo wyraźnie. To było niesamowite! Uświadomiłam sobie wtedy, że oczekiwałam od męża rzeczy, których nie mógł mi dać, bo to była tęsknota za byciem ukochaną córką taty w dzieciństwie, za radością w twarzy ojca, kiedy mnie spotykał i nadal spotyka, za bezwarunkową miłością ojca. Za poczuciem, że jest ze mnie dumny i wiele, wiele innych drobnych, wydawałoby się, spraw. 

Myślałam, że w czasie terapii już to przerobiłam – jednak w sobotę, podczas TWU, dotarło do mojego serca bardzo wyraźnie to, co mój umysł przyjął już wiele miesięcy temu. Mój mąż również ma swój bagaż trudności, który niesie i który także negatywnie wpływa na nasze relacje. Długa jeszcze droga przed nami do pełnego uzdrowienia w naszym związku, ale myślę, że tamtej soboty nastąpił u mnie przełom i zrobiłam kolejny duży krok w kierunku uzdrowienia.
Chwała Panu!
Anna

Na swój pierwszy Tyski Wieczór przyjechałem w 2015 roku. Wtedy byłem jeszcze osobą niewierzącą. Przyjechałem z moją ówczesną dziewczyną, obecną żoną. Od pewnego czasu chorowałem na serce. W wieku 27 lat przeszedłem zawał. Podczas Wieczoru zacząłem się modlić. Przy wystawionym Najświętszym Sakramencie padły słowa, byśmy teraz modlili się za chorych na serce. W tym momencie poczułem Chrystusa. Straciłem oddech, nie potrafiłem oddychać. Złapałem się za serce, nie potrafiłem wyczuć bicia, ani pulsu w nadgarstku. Od stóp ku górze czułem jak stopniowo ogarnia mnie ciepło. Coraz wyżej i wyżej. W końcu to rozgrzanie trafiło do głowy. Poczułem jakby odrętwienie pod czaszką. Taki stan, rozgrzanego ciała, bez dechu i nie bijącego serca trwał około minuty, po czym ustąpił. Byłem tym przerażony. Parę dni później okazało się, że problemy z sercem całkowicie zniknęły. Uświadomiłem sobie, jak wielki znak otrzymałem. Bóg fizycznie mnie dotknął, bym się nawrócił. Od tego czasu zgłębiam wiarę, głoszę swoje świadectwo i wielbię Boga dziękując mu za każdą rzecz i każdy dzień.
Adrian, 34 lat

6 czerwca przypadkiem weszłam na stronę Kościoła bł. Karoliny Kózkówny i zobaczyłam zaproszenie na 40. Tyski Wieczór Uwielbienia. Natychmiast zrodziła się myśl: “muszę tam być”, pomimo innych planów na sobotę. 

Przybyłam z wieloma intencjami w sercu i postanowiłam wytrzymać do końca TWU mimo silnego bólu kręgosłupa, który odezwał się po latach, po operacji kolana w 2018 r. i chodzeniu przez 2 miesiące o kulach. Był bardzo dokuczliwy w ciągu dnia i nocy. Cały wieczór modliłam się w intencjach dotyczących moich bliskich i mnie. W pewnym momencie odwróciłam się i zobaczyłam kapłana idącego w moim kierunku, by błogosławić Najświętszym Sakramentem. Tej chwili nigdy nie zapomnę: paraliż, radość, myśl: “Panie pochyliłeś się nade mną, uwolnij od udręki…”. Po chwili, w czasie radości i uwielbienia Pana usłyszałam słowa: „Ten ból kręgosłupa w dolnej części pleców promieniujący sięgający do miednicy…”.

Pomyślałam: „Boże, przecież to mój ból!”. Czułam jak znika. Do końca TWU normalnie wstawałam, siadałam na krzesełku, co jeszcze pół godziny wcześniej wymagało wielkiego wysiłku. Dziś mijają ponad 4 miesiące, ból nie wrócił. Tego wieczoru oprócz łaski fizycznego uzdrowienia doznałam łask w sferze duchowej. 8 czerwca, dokładnie po 2 latach i 2 miesiącach od śmierci męża przyszła myśl, by podziękować Panu, że przerwał jego cierpienia i zabrał do siebie. Wcześniej był żal i trwanie przy słowach „bądź wola Twoja”. Dziękuję, Panie Jezu, za Twoją obecność w życiu moim i moich bliskich.

Gabriela, 69 lat

 

To był 38. Tyski Wieczór Uwielbienia. Mój drugi lub trzeci. Jesienią 2017 roku poddałem się operacji kręgosłupa. Dokuczał mi ból kręgosłupa w części lędźwiowej z promieniowaniem do prawej nogi. Operacja i do tego rehabilitacja po operacji pomogły. Około 5 miesięcy przerwy w pracy z powodu zwolnienia lekarskiego. Po upływie około roku ból powrócił z taką samą mocą, jak przed operacją. Próbowałem nastawiania kręgów, ale to nie tylko pomagało, ale nawet pogorszyło. Pogodziłem się już z tym, że przede mną następna operacja, bo wiem, że w przypadku mojego schorzenia i bólu z nim związanego, operacja jest jedynym wyjściem. Zresztą potwierdziła to Pani doktor, mówiąc, że takie przypadki bardzo często nie kończą się wyłącznie na jednej operacji. 

Jednak kiedy pojechałem na 38. Wieczór Uwielbienia coś się zmieniło… Nie tak od razu, ale kiedy usłyszałem, że „teraz Pan Jezus uzdrawia chore kręgosłupy”, poczułem jakby jakiś dotyk i ogromne ciepło, nawet gorąco, w tej części mojego ciała. Łzy same płynęły po policzkach. Od tamtego czasu stopniowo było już tylko lepiej. Obecnie jest bardzo dobrze. Może nie idealnie, bo czasami jeszcze pobolewa, ale jest to różnica nie do opisania. Mogę normalnie pracować – cały rok bez zwolnienia lekarskiego. Jeżdżę na rowerze, robię wszystko, nawet często wydaje mi się, że się nie oszczędzam. Jest cudownie. Czuję się super. Chwała Panu!

Artur, 46 lat

 

Na ostatnim TWU miałam nieodparte wrażenie, że Pan Jezus mówił o mnie. Padły słowa o kobiecie, która została bardzo skrzywdzona przez ludzi, a którą Jezus przytula do swego serca. Przeszłam w swoim życiu bardzo wiele, spotkałam na swej drodze ludzi, którzy mnie skrzywdzili. Czułam się fatalnie, tkwiłam w depresyjnych stanach przez lata. Odkąd otworzyłam się na Pana Jezusa, moje życie uległo zmianie. Poczułam, że Bóg mnie kocha, że jestem wartościową osobą. W końcu czuję, że ktoś kocha mnie bezgranicznie, a na ostatnim TWU poczułam ogrom miłości od Boga. Tak dokładnie, jakby przytulił mnie Jezus do swego serca. Fizycznie poczułam przyjemne ciepło na sercu. Czuję się teraz, jak najukochańsze Jego dziecko, moje życie nabrało sensu. Bóg darzy każdego z nas największą, niepojętą miłością. Chwała Panu!

Dorota, 32 lata