W maju 2018 r. podczas rutynowej wizyty u lekarza specjalisty dowiedziałam się, że mam na jajniku sporego guza, który wprawdzie nie posiada struktury rakowej, ale musi zostać usunięty zabiegiem laparoskopowym. Ponadto, lekarz podejrzewał początek choroby – endometriozy, która obniża szanse na poczęcie, co dla mnie, młodej mężatki, było niepokojącą informacją.

Miesiąc później uczestniczyłam w 37. Tyskim Wieczorze Uwielbienia, na który wybrałam się wraz z mężem, powierzając Panu między innymi swoje zdrowie. W pewnym momencie prowadzący zaczął się modlić, prosząc o uzdrowienie dla osób, które mają w ciałach rozmaite guzy. Przy następnej wizycie u lekarza okazało się, że moje jajniki są zdrowe, guz zniknął a podejrzenia o endometriozie nie sprawdziły się. Chwała Panu!

Iwona, 28 lat

 

Na 37. Tyskim Wieczorze Uwielbienia padły słowa poznania, że Pan wybacza Marii grzech aborcji. Dziękuję Panie, że nazwałeś po imieniu mój czyn z przeszłości. Powiedziałeś również, że teraz muszę wybaczyć sama sobie. Dzięki Ci, Panie, za Twoje ogromne miłosierdzie i miłość jaką masz dla mnie grzesznika. Niech będzie Pan Uwielbiony. Chwała Panu!

Maria

 

Uczestniczyłam w 37. Tyskim Wieczorze Uwielbienia, na który przyjechałam ze swoją małą córeczką. Mnie i mężowi było bardzo ciężko, gdyż nie potrafiliśmy w żaden sposób pomóc swojemu dziecku, które miało duże problemy emocjonalne. Razem z mężem odczuwaliśmy ogromną bezradność. Codzienny płacz, ogromne dziecięce frustracje, lęki, nieuzasadnione dla nas obawy, nerwobóle naszego dziecka sprawiały, że zadawaliśmy sobie z mężem pytanie dlaczego jej dzieciństwo musi być takie trudne. Ciężko nam było normalnie funkcjonować. Kiedy córka zasnęła mi na rękach w czasie uwielbienia, usłyszałam pierwsze słowo poznania i popłynęły mi łzy. Byłam przekonana, że to słowo jest skierowane właśnie do naszej rodziny. Usłyszałam, że jest tutaj z nami ok. 33-letnia mama ze swoim dzieckiem, które ma problemy emocjonalne i ucieka gdzieś w swój świat, przez co niszczą się relacje rodzinne. I że Pan Jezus chce nam pomóc. Na kolejnym Wieczorze Uwielbienia usłyszałam, że są wśród nas mamy, które martwią się o swoje dzieci i Pan Jezus mówi, aby Mu zaufać. Pełna nadziei wróciłam do domu i choć nie od razu było dobrze, z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że odżyliśmy jako rodzina. Nieuzasadnione frustracje, lęki i negatywne emocje, nerwobóle minęły. Możemy cieszyć się sobą, dziećmi i spokojniej żyć. Nasza córka nabrała pewności siebie i często się uśmiecha. Za to wszystko Chwała Panu!

Anna, 34 lata

 

37. TWU był moim drugim Wieczorem Uwielbienia. Długo wahałam się z napisaniem świadectwa, bo w głowie tłukło mi się pytanie: „po co?”. Przecież inni lepiej napiszą, ciekawiej, mają większe przeżycia. Jednak cały czas słyszałam: „daj świadectwo”.

Na ten Wieczór jechałam z moją sześcioletnią córką Julią. Jechałam, aby pomodlić się za innych, ale też w trakcie Wieczoru oddałam Bogu moje małżeństwo. A potem usłyszałam słowa wypowiadane przez prowadzącego: „Pan Bóg uzdrawia tych, którzy czują się samotni, samotni w związkach, zranieni w sercach (…)”. Poczułam w sercu ogrom ciepła, jakby coś we mnie pękło. Łzy same leciały mi po twarzy. Bo przecież nieraz czułam się samotna w tym naszym małżeństwie, ponieważ mój mąż pracuje daleko od domu i trudno nam czasem się porozumieć. Poczucie osamotnienia często dawało mi się we znaki.

Po tym Wieczorze Pan Bóg dał nam taki czas i możliwość spokojnych, pełnych ciepła rozmów, których dawno już nie było między nami. A ja przestałam się czuć taka samotna w tym małżeństwie. Mam pewność, wiem, że Pan Bóg jest z nami, jest przy mnie w każdej chwili i wspomaga mnie. Chwała Panu!

Małgorzata, 43 lata

 

Druga połowa czerwca tego roku, była dla mnie okresem bardzo intensywnych przygotowań do pewnego egzaminu zawodowego. Jak łatwo się można domyśleć, przekładało się to również na samo uczestnictwo w 37. Tyskim Wieczorze Uwielbienia. W to wszystko wkradł się podszept złego, który wciąż powtarzał mi, że moja prawdziwa wartość zależy wyłącznie od uzyskanego wyniku. Będąc na mszy świętej poprzedzającej uwielbienie, postanowiłem to wszystko oddać Bogu. Gdy rozpoczęła się Komunia święta, zacząłem, podobnie jak setki innych osób, powoli przesuwać się w stronę ołtarza, by przyjąć Pana Jezusa. W pewnym momencie, gdy byłem jakiś metr od kapłana, poczułem w sobie niesamowicie intensywną miłość, rozlewającą się po całym ciele. Doświadczyłem pełnej akceptacji i jednoczesnego poczucia własnej wartości w oczach Boga. Nagle okazało się, że On kocha mnie, a nie moje osiągnięcia. Uczucie to było tak silnie, że napełniało mnie radością jeszcze przez kilka następnych dni. Chwała Panu!

Krzysztof, 29 lat

 

Byłam słabo wierząca, nie chodziłam do kościoła, chociaż mój 25-letni mocno wierzący syn namawiał mnie żebym poszła. I tak też zrobiłam. Po trzecim Wieczorze Uwielbienia na którym byłam coś się we mnie zmieniło. Zaczęłam się gorąco modlić, z wielką przyjemnością poszłam do spowiedzi; poczułam silną wiarę. W każdej wolnej chwili mam ochotę na modlitwę. Mam jakiś wewnętrzny spokój, co ciężko mi opisać. Chwała Panu!

Edyta, 43 lata

 

37. Tyski Wieczór Uwielbienia był moim piątym Wieczorem. Każdy z nich przeżywałam inaczej, przyjeżdżałam z różnymi intencjami. Z reguły byłam pogrążona w smutku i zadumie nad własnymi problemami. Siedziałam gdzieś z tyłu kościoła czekając aż Chrystus do mnie przyjdzie. Za pierwszym razem nie mogłam nawet podnieść oczu by spojrzeć na Niego gdy stał obok mnie, czułam się niegodna. Od mojego pierwszego wieczoru minęły już trzy lata. Moje życie całkiem się zmieniło. Zawsze byłam osobą wierzącą, wychowałam się w rodzinie katolickiej, ale wiara to były tylko pewne rytuały, a nie prawdziwa więź z Bogiem. Po ślubie, kiedy okazało się, że mój mąż jest katolikiem jak to się ładnie teraz określa „wierzącym nie praktykującym” moje życie coraz bardziej oddalało się od Boga. Przestałam chodzić do kościoła, przestałam się modlić, zaczęło się dziać wiele zła. Depresja, zdrady, nieczystość i nawet okultyzm. W momencie, gdy pewna wiedźma powiedziała mi, że w mojej rodzinie stanie się wiele zła, choroby a nawet grozi moim najbliższym śmierć, stanęłam na rozdrożu. Nogi same zaniosły mnie do kościoła, uklęknęłam przed Bogiem i nawet nie wiedziałam co mam Mu powiedzieć, o co prosić. Poszłam do spowiedzi, zaczęłam regularnie chodzić do kościoła, modlić się, czytać Pismo Święte. Kuzynka powiedziała mi o TWU i tak to się zaczęło. Każdy z Wieczorów coś wnosił do mojego życia, jakąś pozytywną zmianę. Na 37. TWU pojechałam bo czułam taką potrzebę, ale właściwie bez intencji. Moje życie nie jest idealne, ale ja cały czas czuję się szczęśliwa i nie bardzo wiedziałam o co właściwie mam prosić Boga. Do kościoła dotarłam wcześniej niż zwykle, znalazłam miejsce w ławce na wprost ołtarza i wtedy doznałam olśnienia, nie jestem tu aby prosić lecz uwielbiać. W takim duchu przeżyłam cały Wieczór, a w momencie gdy kapłan wracał z Chrystusem do ołtarza poczułam takie emocje, jak w momencie gdy na scenę w czasie koncertu ma wejść idol, na występ którego kupienie biletu było cudem. Chrystus stanął na ołtarzu, a ludzie zaczęli bić brawo. Po raz pierwszy poczułam prawdziwą obecność Chrystusa, Jego moc i piękno. To już nie był biały opłatek włożony w złoto, a żywy Człowiek od którego biła siła, moc prawdy i miłości.

Beata, 45 lat

 

Na 37. Tyskim Wieczorze Uwielbienia byłam razem z babcią czwarty raz. Jestem chora na SMA rdzeniowy zanik mięśni i jeżdżę na wózku. Pojechałam tam, aby uwielbiać Pana Jezusa. Podczas modlitwy poczułam mrowienie w łydkach. Byłam dwa razy pobłogosławiona, za pierwszym razem poczułam w sobie siłę i radość. Kiedy zostałam pobłogosławiona drugi raz, ksiądz pozwolił mi dotknąć monstrancji, poczułam tak ogromną siłę, że nie czułam zmęczenia i mogłam bardzo wysoko trzymać ręce chociaż wcześniej tego nie umiałam. Podczas rehabilitacji rehabilitantka bardzo mnie chwaliła, ponieważ wykonywałam ćwiczenia, których wcześniej nie umiałam. Jestem bardzo wdzięczna Jezusowi, że daje mi siłę. Już czekam na następny Wieczór Uwielbienia. Chwała Panu!

Klara, 10 lat

 

Na 37. Tyski Wieczór Uwielbienia przyszłam pierwszy raz. Towarzyszyła mi w tym dniu koleżanka. Dzień był upalny i do południa pojawiły się jeszcze wątpliwości, wahania, żeby nie pójść. Weszłam na stronę internetową Centrum Duchowości i po przeczytaniu tematu przewodniego spotkania: „Pan wywyższa to co poniżone i to co obumarło przywraca do życia”, pomyślałam: „To coś dla mnie.”. Przed wyjściem miałam chwilę czasu i postanowiłam pomodlić się w spokoju do Ducha Świętego. W kościele przystąpiłam do sakramentu pokuty. Tego wieczoru poczułam wyjątkowy spokój i radość. Miałam ogromną ochotę wielbić Pana. Podczas modlitwy uwielbienia wypowiedziałam następujące słowa: „Boże, ja wiem, że są tu osoby z poważniejszymi problemami zdrowotnymi niż ja (miałam na myśli choroby nowotworowe) ale jeśli tylko chcesz, jeśli możesz pomóż mi. Bardzo boję się wychodzić z domu, wstydzę się i boję się ludzi. Przecież ja chcę głosić innym o tym, że Ty naprawdę jesteś!”. W pewnym momencie poczułam dotyk Boga na głowie, a po chwili usłyszałam i zapamiętałam słowo poznania: „Patrycja, boi się wychodzić z domu. Jezus mówi: nie martw się, Ja jestem z Tobą. Jest kilka takich kobiet.”. Moje serce poczuło ciepło i nagle pojawiły się łzy. Wspomnę jeszcze, że od kilku lat borykałam się z egzemą rąk. Często pojawiały się na nich pęknięcia skóry i powstawały rany, które przysparzały mi ogromny ból. Po Tyskim Wieczorze Uwielbienia zauważyłam, że z każdym kolejnym dniem moja skóra rąk goi się i nie ma na nich bolących ran. Od tamtego dnia moje życie diametralnie się zmieniło. Przede wszystkim przestałam odczuwać lęk, nabrałam pewności siebie i chętnie wychodzę z domu. Codziennie dziękuję Bogu za to, co dla mnie uczynił. Chwała Panu!

Patrycja, 36 lat

 

To był mój trzeci Wieczór Uwielbienia. Nie podniosłam ręki kiedy pytano kto coś czuł duchowo czy fizycznie. Ale zaraz po wyjściu z kościoła zorientowałam się, że przecież ja też doświadczyłam cudu. Przecież już na samym początku bez mojej prośby Jezus naprawiał mój przewód pokarmowy. Przyjechałam z dolegliwościami trawiennymi i trochę bałam się jak wytrzymam te kilka godzin. A tu poczułam ciepło, pieczenie, parzenie w gardle, przełyku i w brzuchu. Nawet nie zauważyłam, że do końca spotkania i potem też nic się nie działo. Druga sprawa to mój kręgosłup. O niego również specjalnie nie prosiłam, bo w ogóle nie prosiłam o nic dla siebie. Jednak prawda była taka, że od kilku dni miałam, a nawet nasilał mi się, stan zapalny kręgosłupa w odcinku lędźwiowym. W sobotę rano nie potrafiłam obrócić się na bok w łóżku, ból był silny. Uważałam jednak, że inni mają prawdziwe problemy, a to są drobiazgi. Dlatego prosiłam o innych, a o siebie tak ogólnie, bo Jezus sam wie czego mi trzeba. Pod koniec Wieczoru czułam większy ból w kręgosłupie i pomyślałam sobie, że pewnie przeciągi, które były w kościele zaszkodziły mojemu kręgosłupowi. A tu rano w niedzielę okazało się, że z łatwością się obracam, wstaję, schylam. Prawie tak jak przed stanem zapalnym. Trochę jeszcze czuję ból, ale wiem dlaczego to Pan Jezus zostawił. Uczy mnie przez to zaufania do siebie – o co Go od jakiegoś czasu proszę! Kolejna sprawa to moje odczucia w trakcie Wieczoru. Odczucia miłości, czułości takiej naprawdę mocnej w stosunku do mojego męża. Jakby Pan Jezus pokazywał mi, uświadamiał to co jest we mnie. Nic się we mnie nie zmieniło w kolejnych dniach, jest jak było przed Wieczorem Uwielbienia, ale zdałam sobie sprawę z moich uczuć. To było naprawdę mocne, cieplutkie i urocze. Nie wpadłabym na to sama, bez pomocy Pana Jezusa. A może jeszcze trochę dołożył do mojego serca, może pomaga mi okazywać to mężowi, z czym zawsze miałam kłopoty. I jeszcze jedno. W trakcie Wieczoru zastanawiałam się za kogo i o co się pomodlić. Gdy słyszałam co Pan Jezus mówił do różnych potrzebujących pomocy osób, we mnie coraz mocniej pojawiała się i pogłębiała wdzięczność i odczucie jaka jestem szczęśliwa. Zupełnie jakby Pan Jezus pokazywał mi jak jest mi dobrze. Pan Jezus, o czym przekonałam się po moim pierwszym Wieczorze Uwielbienia, kontynuuje proces uzdrowienia duszy i ciała w kolejnych dniach. Tym razem też tego doświadczam. Utkwiły mi niesamowicie w sercu słowa, usłyszałam je pod sam koniec mszy świętej albo na początku modlitw uwielbienia i o uzdrowienie, że po komunii świętej Pan Jezus jest w każdej komórce człowieka i może nas leczyć. Tak oczywiste, a nigdy o tym nie pomyślałam. I teraz przy każdej Komunii Świętej, staram się o nią także w tygodniu, tak mocno czuję tą cudowną rzeczywistość. Jezus jest w każdej komóreczce mojego ciała. Niesamowite! Gdy do tego Jezus sprawił, że akurat teraz czytałam o potwierdzonych naukowo faktach, że Hostia to Serce Jezusa za nas umierające, moje odczucia w czasie Mszy Świętej, w czasie Komunii Świętej są tak cudowne, że trudne do opisania. Dziękuję Panie Jezu, że tak cudownie nas prowadzisz! Chwała Panu!

Ewa, 61 lat

 

W Tyskich Wieczorach Uwielbienia brałam udział już kilka razy.Za każdym razem było to dla mnie głębokie, duchowe przeżycie, podczas którego niejednokrotnie wzruszałam się do łez słuchając wypowiadanych słów, tak bardzo momentami pasującymi do mnie. Dzięki Tyskim Wieczorom Uwielbienia polepszyła się moja relacja z Ojcem, któremu przebaczyłam i wierzę, że odszedł w spokoju w ostatnich swoich chwilach życia. W czasie każdego TWU proszę w intencjach swojej rodziny i bliskich, w moim przypadku ustąpił również ból kręgosłupa. Chwała Panu!

***