Po raz pierwszy na Tyski Wieczór Uwielbienia zaprosiła mnie koleżanka w październiku 2016 roku. Pojechałyśmy razem pomodlić się w intencji jej trudnych sprawach osobistych. Klimat, ilość ludzi w kościele, modlitwa i atmosfera miejsca zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Ledwo zmieściłyśmy się do budynku. Nogi bolały nas od stania. Ktoś podsunął mi rozkładane krzesełko, za co byłam ogromnie wdzięczna. Zawierzyła problemy koleżanki i prosiłam gorąco o uzdrowienie jej mamy zmagającej się z nowotworem złośliwym.

Nie potrafiłam opanować łez które kapały mi po policzkach przez całą adorację. Kiedy usłyszałam słowa: „Teraz polecamy modlitwie osoby dotknięte depresją”, poprosiłam o to by Jezus dopomógł mi, bo nigdy nawet nie pomyślałam żeby o to prosić dla siebie. Leczyłam się na depresję od kilku lat, nie funkcjonowałam bez tabletek a przyczyną był mój były mąż i sytuacje wprost bez wyjścia – jak kiedyś o nich myślałam. Sytuacje i problemy jakoś z czasem i dzięki Bogu się poprostowały, a depresja została. Kilka razy odstawiałam tabletki w nadziei, że pokonam to sama. Po kilku miesiącach wracałam znów po receptę.

Wówczas w Kościele poczułam nad głową Światło, bardzo ciepłe i jednocześnie delikatne, czułe, niesamowite. Trwało to może kilka minut. Przecudowny stan przebywania w samym środku bezgranicznej Miłości. Poprosiłam o łaskę wyzwolenia mnie od choroby i tabletek. Po powrocie do domu, pomodliłam się do Ducha Świętego. Podjęłam decyzję, że odstawię leki, należy zmniejszać dawkę stopniowo więc trwało to 1,5 miesiąca.  Od grudnia 2016 roku nie potrzebuję leków. I dziś mogę to powiedzieć że jestem zdrowa! Nie mam powrotu choroby, funkcjonuję normalnie, radzę sobie świetnie bez tabletek i codziennie dziękuję Panu za uzdrowienie. Chwała Panu!

Joanna, 42 lata

 

W kwietniu 2016 roku zdiagnozowano u mnie boreliozę, która zaatakowała tkankę chrzęstną lewego biodra. Brakowało mazi stawowej, przez co biodro nadawało się do operacji. Zaczął się szturm do Nieba: wspólnota Oazy Dorosłych, parafialna, zaprzyjaźnione siostry i księża modlili się o uzdrowienie. W październiku na XXXII Wieczorze Uwielbienia potęga modlitwy różnych środowisk spowodowała, że padło słowo poznania, że Jezus uzdrawia z boreliozy 3 osoby – byłem jedną z nich. Ogromna ufność, radość i moc Boża ogarnęły moją osobę, kiedy po badaniach okazało się, że jestem wolny od boreliozy. Chwała Panu.

Henryk, 61 lat

 

Moja historia zaczęła się dość dawno. Jako nastoletni fan muzyki rockowej szybko skłaniałem się ku coraz to mocniejszym brzmieniom. Pewnego razu pożyczyłem sobie od kolegi płytę kompaktową zespołu, który wykonywał muzykę z gatunku metal gotycki. Ówcześnie moja wiedza z dziedziny duchowości chrześcijańskiej i zagrożeń duchowych była żadna, więc bez żadnych oporów brnąłem w coraz to mroczniejsze gatunki. Momentem przełomowym i początkiem tej drogi była właśnie ta wspomniana płyta. Do tego zdarzenia doszło w dość dawno, bo w 1996 roku. Po mniej więcej miesiącu słuchania tej płyty, zaczęły mi dokuczać koszmary senne, bezsenność i lęki, a także taki dziwny stan paraliżu emocjonalnego. Nie miałem pojęcia co może być tego przyczyną. Od tego momentu właśnie zacząłem słuchać zespołów wykonujących coraz to mroczniejszą muzykę.

Po mniej więcej dwóch latach zaczęły mnie dręczyć stany depresyjne, natomiast do roku czasu stany te stały się do zniesienia. Słuchałem już wtedy płyt zespołów, na okładkach których widniały już symbole okultystyczne. Oczywiście nie umiałem zdiagnozować, w jaki sposób mogłoby to wywoływać u mnie tak dokuczliwe stany psychiczne. Wtedy myślałem, że co mnie to obchodzi, co tam jest narysowane, skoro ja w to nie wierzę […]. Dręczące mnie stany depresyjne były na tyle nie do zniesienia, że zacząłem szukać pomocy u psychiatrów. Można powiedzieć, że bezskutecznie, ponieważ nie potrafiono zdiagnozować co mi jest.

Po dziesięciu latach zrezygnowałem z leczenia. Do kościoła przestałem chodzić około 1996 roku. Wróciłem do kościoła w 2002 roku w poczuciu bezsilności wobec dręczących mnie problemów. Natomiast na faktyczne przyczyny moich stanów natknąłem się dopiero 10 lat później, oglądając konferencję o zagrożeniach duchowych i świadectwo polskiego dziennikarza – pana Roberta Tekieli. Umówiłem się na spotkanie z księdzem egzorcystą i zacząłem chodzić do niego na modlitwy uwalniające. Także od kilku lat chodziłem na Tyskie Wieczory Uwielbienia. Nic się jednak w moim odczuciu po nich nie działo. Do czasu, gdy po dwóch latach modlitw u księdza egzorcysty, udałem się na Tyski Wieczór Uwielbienia, który odbył się w październiku 2015 roku. W czasie tego Tyskiego Wieczoru, w pewnym jego momencie prowadzący powiedział ni stąd, ni z owąd: „Rafale, jesteś uzdrowiony”. Poczułem, jakby w tym momencie coś poczesało mi (bo tak to można najtrafniej opisać) mózg. Od tamtej pory czułem, jakby jakiś balast opuścił mój umysł. Aczkolwiek to nie był koniec różnych problemów. Natomiast zdecydowanie mogę powiedzieć, że poczułem się wolny od tej muzyki metalowej. Pozostały jeszcze skutki trwania w tym wszystkim, czyli poniszczone relacje i zranienia. Bóg dotknął także tego na ostatnim XXXII Tyskim Wieczorze Uwielbienia. W pewnym momencie prowadzący wypowiadając moje imię powiedział że teraz zostają uleczone moje zranienia i krzywdy, które wyrządził mi mój tata. Po tym Tyskim Wieczorze Uwielbienia wszystkie te dawne trucizny, jakby przestały być obecne w mojej głowie i sercu. Potrafiłem unieść się ponad to. Chwała Panu!

Rafał, 36 lat

 

Byłam już na kilku Tyskich Wieczorach Uwielbienia. Na każdym z nich uwielbiałam Boga i zanosiłam Mu bieżące troski i zmartwienia. Zawsze otrzymywałam pocieszenie, a nawet „pozornie nieuzasadnioną” radość, która mi towarzyszyła jeszcze przez jakiś czas. Jak wracałam do domu po spotkaniach, czułam się lekka, jakbym fruwała nad ziemią.

Na XXXI wieczorze miało mnie nie być, ale w ostatniej chwili zmieniłam plany i zjawiłam się, bo dowiedziałam się, że mój zięć chce odejść od córki. Modliłam się w ich intencji i usłyszałam, że mam się nie martwić, bo wszystko będzie dobrze. Teraz wiem, że Pan chciał mnie wzmocnić przed ciosami, jakie miały nastąpić. Na drugi dzień po mszy świętej, na której było kazanie o zagubionej owcy, zięć zadzwonił, że chce porozmawiać. Okazało się, że odchodzi do innej i prosi o pomoc w zaopiekowaniu się jego dziećmi. Gdyby nie przygotowanie w modlitwie: nowennie pompejańskiej i TWU, nie wiem jak bym zareagowała.

Na następny XXXII TWU wybrałam się z córką, która zaimponowała mi dojrzałością i mądrością w tej sytuacji. Modliła się nowenną pompejańską od momentu zauważenia, że coś jest nie tak w ich małżeństwie – stąd jej spokój i ufność, że to tylko kwestia czasu, a prawdziwa miłość zwycięży i mąż wróci. Mój zięć po kilku długich miesiącach wrócił i jest z nami. Chwała Panu!

Matka i teściowa

 

Tuż przed XXXII Tyskim Wieczorem Uwielbienia nie czułam się najlepiej. Dała znać o sobie nerwica, stany lękowe i depresyjne, tak że byłam zmuszona do zażywania tabletek. Nie potrafiłam sobie sama poradzić z tymi stanami, które są efektem moich poprzednich trudnych przeżyć. Zastanawiałam się czy dam radę wytrzymać podczas Tyskiego Wieczoru Uwielbienia, czy będą mnie podczas niego dręczyć te stany niepokoju. Postarałam się jednak trzymać myśli, że idę przecież po uzdrowienie, a Jezus (tak jak na poprzednich spotkaniach) napełni mnie radością i pokojem. Rzeczywiście podczas mszy i modlitwy odczuwałam głęboki pokój i czułam się bezpieczna, tak jakbym była bardzo blisko Jezusa. Poczułam, że Pan troszczy się o mnie i wyprowadzi mnie z tych złych stanów psychicznych. Nie zawiodłam się i tym razem, bo kolejne dni były dla mnie o wiele spokojniejsze, a tabletki nie były już potrzebne. Poprawiła się też moja relacja z mężem, a kłótnie małżeńskie przestały mnie tak bardzo stresować. Jezus pokazał mi, że w trudniejszych momentach mam przychodzić do Niego i z Nim rozmawiać. On wszystko może i jest prawdziwym uzdrowieniem. Chwała Panu!

Katarzyna, 30 lat

 

Chciałabym podzielić się swoim świadectwem z XXXII Tyskiego Wieczoru Uwielbienia. Na Tyskie Wieczory Uwielbienia przyjeżdżam już od kilku lat i staram się, jak tylko mogę, nie opuszczać poszczególnych spotkań. Na XXXII wieczorze uwielbienia, inaczej niż na poprzednich, modliłam się przede wszystkim za inne osoby, a Jezus przyszedł właśnie wtedy do mnie. Usłyszałam słowa, skierowane do młodej dziewczyny, która przez całe życie czuła ogromny wstyd i ten wstyd uniemożliwiał jej normalne funkcjonowanie. Te słowa, ogromnie mnie poruszyły. Na początku wątpiłam czy były one skierowane do mnie, gdyż w kościele mogło być wiele innych osób z historią podobną do mojej. Ale ogarnęła mnie niesamowita radość, nie mogłam powstrzymać moich nóg, by nie tańczyły. Po powrocie z Tychów cały czas czułam, że coś się we mnie zmieniło. Bóg wypełnił mnie światłością, napełnił mnie odwagą, która zadziwiała mnie samą, dał mi wewnętrzną wolność. Dziękuję Ci Panie! Chwała Panu!

Ola

 

W XXXII TWU uczestniczyłam z mężem i córką. Zawsze na tej modlitwie jestem umacniana przez Pana i Duch Święty wlewa radość i pokój do mojego serca.  Ale XXXII Wieczór, a raczej cały dzień był czasem szczególnej łaski. Po wielu latach doszło w tym dniu do uzdrowienia mojej relacji z przyjaciółką. Pełna radości i wdzięczności jechałam na Tyski Wieczór Uwielbienia. Pan Jezus dał mi kolejne znaki nieustannej opieki i troski o nas. Mąż w ostatnim czasie miał problemy zdrowotne z kręgosłupem. Nie pomogły mu dwie serie zastrzyków. Również ja i córka odczuwałyśmy dolegliwości z racji stresów i wad postawy ciała. Podczas modlitwy o uzdrowienie, kiedy prowadzący powiedział, że Pan uzdrawia teraz osoby z dolegliwościami kręgosłupa i wypowiedział imiona nas trojga, to nie mieliśmy wątpliwości! Mąż nie odczuwa już takiego bólu, a moje dolegliwości ustąpiły. Chwała Panu! On nieustannie obdarza nas swoimi łaskami i uzdrowieniem.

Bożena

 

8 października 2016 roku pierwszy raz brałam udział w TWU. Tego dnia, kiedy wróciłam z pracy, bardzo bolała mnie lewa strona kręgosłupa. Ten problem powtarzał się już od kilku miesięcy. Mimo wizyt u fizjoterapeuty, które na krótko łagodziły dolegliwości, ból ciągle wracał. Miałam wrażenie, że tego dnia osiągnął swoje apogeum i promieniował również do biodra. W czasie modlitwy kilka razy prosiłam o uzdrowienie z tej dolegliwości. W pewnym momencie jeszcze raz desperacko poprosiłam Boga, żeby mnie już tak nie bolało. Kilka sekund później usłyszałam słowa prowadzącego, że: „Kilka osób modliło się przed chwilą o uzdrowienie z chorób kręgosłupa”. Pomyślałam, że to chodzi również o mnie i Pan Jezus chce mnie uzdrowić. Trochę ciężko było mi w to uwierzyć, bo nic w tym momencie nie poczułam, ale wiedziałam co słyszałam i że to nie był zbieg okoliczności. Do końca trwania Wieczoru czułam jeszcze ból w łopatce, ale biodro przestało mnie boleć. Później, z każdym dniem było coraz lepiej. Teraz po prawie sześciu tygodniach od XXXII Tyskiego Wieczoru Uwielbienia ból nie powrócił. Dziękuję Bogu, że uzdrowił mnie z tej dolegliwości. Chwała Panu!

Agnieszka, 28 lat

 

Na XXXII wybrałam się z przyjaciółką, bez konkretnych intencji w sercu. Ponieważ adoracja Najświętszego Sakramentu jest dla mnie codziennością, tym razem wybrałam się na Wieczór by po prostu być z Panem i uwielbiać Go. Jednak nie spodziewałam się tego, co Pan dla mnie przygotował. Zawsze miałam takie pragnienie, aby Pan, przemówił do mnie przez diakonię i tego dnia właśnie tak się stało. Wydawało mi się, że skoro jestem tak blisko Niego, to już wszystko w moim życiu jest poukładane. Moje uczucia i zranienia także. Jakże bardzo się myliłam. Ostatni czas był dla mnie trudny, ponieważ nie mogłam pogodzić się z tym, co działo się na polskich ulicach, chodzi mianowicie o tzw. „czarny protest”. Kiedy kobiety krzyczały, aby nie zabraniano aborcji, ja przeżywałam wtedy osobistą tragedię, w której zginęło moje maleństwo, a wraz z nim ja. Wiedziałam, co czuje matka, która traci dzieciątko i co dzieje się z jej duszą. Byłam w depresji przez dwa lata, dopóki Pan Jezus mnie z niej nie wyciągnął. Nie chciało mi się wówczas żyć i cały ten protest obudził we mnie znowu ten ból. Wtedy na Tyskim Wieczorze Uwielbienia Jezus powiedział: „Przychodzę do Ciebie, bo znam twoje serce i ból, jaki przeżywasz po utracie swojego dziecka”. Moje ciało ogarnęło ciepło, moje serce zaczęło mocno bić, a z oczu poleciały łzy, które nie chciały przestać płynąć. Pan jest moim wszystkim. Chwała Panu!

Ania, 34 lata

 

XXXII Tyski Wieczór Uwielbienia był moim pierwszym, ale jestem pewna, że nie ostatnim. Przyznam szczerze, że na początku miałam obawy. Sądziłam, że akurat ja się do czegoś takiego nie nadaje, że moja wiara jest zbyt mała. Teraz już wiem, jak bardzo się myliłam. Bóg przecież chce dać nam jak najwięcej szans na powiększenie swojej wiary, a Tyskie Wieczory Uwielbienia są jedną z nich!

W czasie XXXII Tyskiego Wieczoru Uwielbienia doświadczyłam łaski Pana, którego prosiłam o uzdrowienie ciężko chorego taty, a także o pomoc w codziennych obowiązkach, które w trudnej sytuacji zaczęły przerastać mnie i moją rodzinę. Bóg postawił też na mojej drodze wspaniałego człowieka, który mam nadzieje pozostanie w moim życiu już do końca. A co najważniejsze – Bóg dał mi siłę by po trzech latach pójść do spowiedzi i uwierzyć na nowo w moc modlitwy i wiary, która teraz nieustannie daje mi wsparcie i mnie umacnia. Chwała Panu!

Dominika, 18 lat

 

Dziękuje za ten XXXII Tyski wieczór Uwielbienia – wieczór cudów. Szczególnie mocno odebrałam cud, kiedy Jezus stanął przy kobiecie, która ze względu na duchowy trąd nie mogła funkcjonować w życiu. Dziękuję za mocne słowa Jezusa: „Teraz Ja Cię oświecam. Jesteś piękna i dobra.” Dziękuję za spokój, który w tej chwili otrzymałam. Chwała Panu!

Renata, 47 lat

 

W październiku 2016 r. byłem pierwszy raz na Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Miałem stojące miejsce gdzieś w tyle, ale tak usytuowane że miałem widok na centrum ołtarza. Już na wstępie zacząłem dziękować Panu, że mnie tak ulokował. Szybko poczułem jak Duch Święty dodaje mi siły i mocy tak, że nie czułem ani trochę zmęczenia. Podczas błogosławieństwa Pan Jezus napełnił mnie spokojem duszy, ponieważ zawsze wszystkiego się bałem. Jeżeli ktoś nie wie, jak działa Duch Święty, zapraszam na Tyskie Wieczory Uwielbienia. Ja już nie umiem się doczekać kolejnych. Chwała Panu!

Marcin, 36 lat

 

Na XXXII Tyski Wieczór Uwielbienia wybrałam się wraz z przyjaciółkami, aby wspomóc je modlitwą i obecnością. Zwłaszcza Monikę, która od wielu lat poważnie choruje. Czułam, że ja też potrzebuję pomocy, ale duchowej. Był to cudowny wieczór. Msza święta przebiegała w poczuciu wielkiego pokoju i życzliwości jej uczestników. Pomimo braku miejsc siedzących w ławkach, znalazły się dla nas rozkładane krzesełka. Po mszy odczytano świadectwa – pierwsze z nich było jakby o mnie. Popłynęły pierwsze łzy. Rozpoczęła się modlitwa uwielbienia, a ja wielbiłam Pana całą sobą, tańcem i śpiewem, w wielkim pokoju i ogromnej radości.

Przed przyjazdem na ten niesamowity wieczór borykałam się z nerwicą lękową, która bardzo utrudniała mi normalne życie. Oprócz tego miałam dosyć częste obniżenia nastroju. Myślę, że to mogła być depresja. Nie potrafiłam bowiem czasami podjąć bardzo prostych decyzji. W chwilach wzmożonego lęku miałam wrażenie, że ktoś zbiera moje myśli i wykręca jak mokry ręcznik. Towarzyszyły mi przez wiele lat dręczenia – miałam wrażenie, że ktoś bardzo mi nieżyczliwy jest obok mnie. To odczucie towarzyszyło mi od dziecka, utrudniało zasypianie. Zwłaszcza, gdy byłam sama.

Pan Jezus w trakcie XXXII Tyskiego Wieczoru zwrócił się w pewnym momencie do kobiet, które w okresie dorastania nie czuły się akceptowane przez swoich ojców – to byłam też ja. W kolejnych słowach Pan Jezus mówił właśnie o lęku i depresji. Łzy płynęły, a ja poczułam, jak w bardzo delikatny sposób Jezus uzdrawia mnie. Poczułam wówczas silną potrzebę płaczu i takie jakby wypieranie w okolicach serca. Myślałam, że nie wytrzymam tego momentu, to było trudne. Ale (…) prosiłam w ciszy mojej duszy. Po tym trochę opadłam z sił. Myślałam, czy to już. Wiedziałam, że jeszcze nie. Oczami wyobraźni widziałam, jak znów się boję usiłując zasnąć. Pan Jezus przemówił do mnie dokładnie w tym momencie, abym uwierzyła w to, że jeśli ja zechcę, On zabierze lęk i smutek. Wtedy łzy polały się strumieniami. Oddałam Jezusowi to wszystko. Po powrocie do domu zauważyłam, że inaczej oddycham. Cisza jest ciszą, nie ma szmeru. Inaczej patrzę na krzyż. Potrafię wypowiedzieć: Maryja, wcześniej czyniłam to z trudem. Mam wrażenie, że ubrano mi zbroje, przez którą zło nie przenika tak, jak kiedyś. Pragnę dodać, że prosiłam Maryję o modlitwę i wsparcie – od tamtej pory czuję niemalże fizycznie Jej obecność w moim życiu. Dziękuję Ci Jezu za to, że mnie uzdrowiłeś. Chwała Panu!

Basia, 33 lata

 

Na XXXII Tyski Wieczór Uwielbienia wybrałam się razem z ojcem mojego dziecka. Pomimo złego samopoczucia oraz stanu błogosławionego postanowiłam sobie, że muszę być właśnie tego wieczoru w kościele pw. błogosławionej Karoliny Kózkówny w Tychach. Byłam przekonana, że jedynie Jezus jest w stanie odmienić moje życie na lepsze. Przyjechałam z wieloma problemami. Byłam dręczona przez złego ducha. Problemy z moim synem chorym na zespół Aspargera nawarstwiały się. Burzyły się relacje między mną, a ojcem dziecka które noszę. Do tego wszystkiego doszła choroba mojego chłopaka.

Ojciec naszego nienarodzonego dziecka chciał, abym dokonała aborcji. Tłumaczył, że tak będzie lepiej dla nas obojga i że to jeszcze nie jest człowiek, a jedynie embrion. Na początku zastanawiałam się nad aborcją, ale po dłuższym przemyśleniu postanowiłam, że nie dokonam aborcji i urodzę dziecko. Nasza relacja wisiała na włosku, tym bardziej, iż mój chłopak stwierdził, że mnie nie kocha i nie wyobraża sobie życia u mojego boku.

W sierpniu 2016 r. trafiłam do szpitala z silnym bólem lewego boku oraz podbrzusza – byłam wtedy w I trymestrze ciąży. Cierpienie oraz strach o moje nienarodzone jeszcze dziecko sprawił, że postanowiłam się nawrócić . Zerwać definitywnie z grzechem nieczystości, którego owocem jest dziecko które noszę pod sercem. Postanowiłam udać się do szpitalnej kaplicy gdzie skorzystałam ze spowiedzi świętej, wzięłam udział w mszy świętej oraz przystąpiłam do sakramentu chorych. Mój stan zdrowia po duchowym odnowieniu się poprawił.

Na Wieczorze Uwielbienia poczułam się wyróżniona. Jezus przemówił do mnie jako do pierwszej osoby z pośród tłumu. Jeszcze na początku wypowiadanych przez Niego słów nie wiedziałam, że są kierowane do mnie. Dopiero kiedy Jezus, przez prowadzącego, powiedział już wszystko poczułam ciepło oraz zalało mnie morze łez, których nie byłam w stanie powstrzymać. Płakałam jak małe dziecko, zanosiłam się od płaczu. Jezus powiedział: „Córko moja błogosławiona wiem o twoich cierpieniach i o twoim synu „. Już wtedy wiedziałam że Jezus mnie uzdrowił i zabrał wszystko co było złe w moim życiu.

Po powrocie do domu czułam ogromną radość, to uczucie nie do opisania. Czułam, że zrzuciłam ciężar, który nie pozwalał mi normalnie żyć. Dręczenia złego ducha ustąpiły. Moje relacje z ojcem dziecka zaczęły się poprawiać. Jego stan zdrowia również. Mój syn stał się spokojniejszy.

Mam nadzieję, że moje świadectwo przyniesie pociechę tym którzy przeżywają cierpienia duchowe – zaufajcie Jezusowi najlepszemu lekarzowi. Wiara czyni cuda. Teraz już wiem, że Jezus z każdego zła potrafi wyciągnąć dobro i nie jest obojętny na cierpienia swoich dzieci. Mój najukochańszy tatusiu dziękuję za Twoje miłosierdzie. Chwała Panu za wielkie cuda które uczynił!

Kinga, 27 lat

 

Pierwszy raz na Tyskim Wieczorze Uwielbienia byłem dwa lata temu. Zabrała mnie tu moja dziewczyna. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy na czym to wszystko polega i co się tutaj odbywa. Na początku myślałem, że to po prostu uwielbienie Boga przez wspólne śpiewanie i modlitwę. Dopiero w połowie zorientowałem się, że przez prowadzących przemawia sam Jezus. Było to niezwykłe doświadczenie, które przeżyłem po raz pierwszy w życiu. Obiecałem sobie wtedy, że na następny raz odpowiednio przygotuję się do tego spotkania.

Udało mi się przyjechać tutaj po roku, w lutym 2016r. Niestety przed spotkaniem nie przystąpiłem do sakramentu pokuty. Stałem wtedy w kościele i spoglądałem na konfesjonały, do których ciągnęły się bardzo długie kolejki. Tłumaczyłem sobie wtedy, że nie ma sensu iść do spowiedzi bo i tak nie zdążę się wyspowiadać przy tak ogromnej ilości ludzi. Patrzyłem tylko z nadzieją kiedy księża wyjdą z konfesjonałów żeby całkowicie się usprawiedliwić. Czas mijał, a ja walczyłem ze sobą. W końcu postanowiłem jednak spróbować i ustawiłem się do kolejki, choć msza już dawno się rozpoczęła.

Często nie mówiłem o wszystkich grzechach wstydząc się ich. Tym razem postanowiłem, że powiem o wszystkim i odsłonię się całkowicie, żeby zmazać z siebie najmniejszy bród. W konfesjonale znalazłem ulgę, ukojenie, pomoc i ostatecznie radość. Wyszedłem z uśmiechem na twarzy i rozpalonym sercem, dosłownie czułem żar w środku. Byłem przeszczęśliwy. Liczyłem wtedy na odpowiedź Jezusa, na jedno pytanie, które mnie trapiło. Jak później się okazało Jezus podszedł do mnie w Najświętszym Sakramencie i nie odpowiedział mi bezpośrednio na moje pytanie, którego oczekiwałem ale prowadzący powiedział, że Jezus ulecza mnie z grzechu pornografii. Uświadomiłem sobie wtedy, że to właśnie ten grzech blokował mnie w podjęciu mojej decyzji. Choć Jezus nie odpowiedział mi bezpośrednio, to dzięki temu uzdrowieniu poznałem już odpowiedź.

Dlatego jeżeli tak jak ja kiedyś, zastanawiasz się czy skorzystać z sakramentu pokuty albo w ogóle popełniłeś grzech ciężki, proszę Cię – idź do spowiedzi i powiedz wszystko. Być może masz różne doświadczenia z konfesjonału ale tutaj na pewno doznasz ukojenia. Czeka tam na Ciebie sam Jezus. Obecnie już od roku nie oglądam filmów pornograficznych, co kiedyś wydawało mi się nie możliwe, a każda moja spowiedź jest nie tylko wymienieniem grzechów, ale chwilą prawdziwego pojednania się z Bogiem.

Robert, 30 lat