Dopiero po roku piszę swoje świadectwo, głównie dlatego, że potrzebowałam czasu, by zrozumieć co dokładnie oznaczały słowa, które usłyszałam podczas XXX Tyskiego Wieczoru Uwielbienia, a które chyba były skierowane do mnie. Prowadzący modlitwę powiedział: „Pan Jezus zwraca się teraz do kobiety, lat 38, po załamaniu nerwowym”… No cóż, pasowało to do mnie jak ulał. Miałam wtedy dokładnie 38 lat, a leczenie psychiatryczne musiałam przerwać w związku z ciążą. Dalsze słowa, które padły, brzmiały: „Pan Jezus chce Ciebie wzmocnić”.  I rzeczywiście, było mi to potrzebne. Ciąża w tym wieku? Trochę mnie to przerastało. Nie planowaliśmy kolejnego dziecka. Poprzedni poród był ciężki i przerażała mnie perspektywa kolejnego. W dodatku byłam bez leków.

Jednak ta ciąża przebiegła wręcz książkowo, do szpitala dostałam się krótko przed porodem. Trafiłam na wspaniałego lekarza, który wytłumaczył mi jak pracować oddechem, by sobie pomóc. Potem trafiłam na świetną położną, która prowadziła poród. Przede wszystkim jednak, czułam przy sobie obecność Boga: codziennie mogłam przyjmować komunię świętą, a na sąsiedniej ścianie w porodówce wisiał krzyż. Skurcze prawie nie bolały. Myślałam, że to już wszystko, co trudnego miało mnie spotkać. Okazało się, że musiałam jeszcze przejść przez kryzys małżeński właśnie wtedy, gdy potrzebowałam pomocy tej najbliższej osoby. Nie wiem, jakby to wszystko się potoczyło, gdyby Bóg mnie nie wzmocnił. Ale Pan był przy mnie i chyba najtrudniejsze już za nami. Chwała Panu.

Kobieta, 38 lat

 

O Tyskim Wieczorze Uwielbienia słyszałam dużo wcześniej ale pojechałam dopiero wtedy, gdy zachorowała na raka moja mama. Cała rodzina gorąco się modliła o zdrowie, zamawiane były msze św. w intencji mamy ale niestety było coraz gorzej. Na XXX TWU pojechałam z siostrą i jej mężem błagać Pana Jezusa o uzdrowienie naszej mamy lub z wielkim bólem serca prosić o wypełnienie się woli Bożej. Przed mszą św. były odczytywane świadectwa z wcześniejszych wieczorów. Jedno świadectwo mnie przeraziło, bowiem pani napisała, że przyjechała na TWU z mężem prosić o potrzebne łaski dla chorych na raka ojca i kuzynki. Ojciec umarł w niedzielę rano, a kuzynka kilka godzin później. Z przerażeniem spojrzałam na siostrę, że my jednak nie po to tu przyjechaliśmy, ale otrzymaliśmy taką samą łaskę. Moja mama umarła niespodziewanie w nocy z niedzieli na poniedziałek, a mój wujek, który też był chory na raka, umarł w poniedziałek po godzinie 15. Dodam tylko, że mój wujek całe dorosłe życie nie chodził do kościoła, więc ta godzina jego śmierci daje nam nadzieję, że w chwili śmierci wybrał jednak Boga i jego dusza nie poszła na zatracenie. A co do mamy, jeśli nie było wolą Boga jej szczęście ziemskie, to mam nadzieję, że szczęście niebieskie jest już jej udziałem. Chwała Panu!

Iwona, 38 lat

 

O Tyskich Wieczorach Uwielbienia dowiedziałam się od bliskiej koleżanki, która uczestniczyła w nich wiele razy i wiele razy zachęcała mnie, żebym pojechała z nią. Ale jak to bywa zawsze coś wypadło, to czyjeś urodziny to, choroba. Aż do XXX Wieczoru Uwielbienia. Był to najtrudniejszy okres w moim życiu, gdyż u mojej kochanej 14 letniej siostrzyczki, 21 stycznia 2016 zdiagnozowano guza mózgu (konsultacja neurochirurga: prawdopodobnie łagodny glejak – tak było napisane – a glejak zawsze jest poważny, nieuleczalny, nawet ten łagodny). Zaplanowano operację części guza, gdyż był duży i po to żeby pobrać materiał do badań histopatologicznych. Operacja była planowana na 29 stycznia, ale z powodu nieplanowanych nagłych operacji termin przesunięto na 3 lutego. Jak to napisałam koleżance, to od razu mnie uświadomiła, że to jest po to, żebym pojechała 30 stycznia do Tychów pomodlić się. Tym razem się nie zastanawiałam i pojechałyśmy. Podczas modlitwy uwielbienia czułam się cudownie, błogi spokój, czułam obecność Boga. Moje serce wypełniało ciepło, jakby dotyk. Trudno to opisać, co wtedy czułam, ale było to cudowne,  wspaniałe. Czułam, że Bóg mnie słyszy, że jest obok. Po wyjściu z kościoła wiedziałam, że nie jestem sama, że będzie wszystko dobrze, czułam że jest ze mną Pan. Gdy operowano moją siostrę, a trwało to 6 godzin, drżałam ze strachu o nią, ale w sercu czułam spokój. Wiedziałam że Bóg jest z nami. Operacja przebiegła prawidłowo, siostra po operacji szybko doszła do siebie bez żadnych powikłań pooperacyjnych, które mogły wystąpić. A najważniejsze jeszcze było przed nami – wynik histopatologi. Gdy zadzwoniła do mnie mama, że profesor powiedział, że ma bardzo dobre wieści, bo się okazało że ten guz to nie to co myśleli lekarze, ale gruczolak prolactinoma, którego da się wyleczyć tabletkami, byłam przekonana, że to dzięki Bogu. Dodam jeszcze, że w tym czasie także codziennie modliłam się za wstawiennictwem św. Charbela i miałam to szczęście być tak blisko jego relikwii, właśnie wtedy na Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Odmawiałam także Nowennę Pompejańską. Bóg wysłuchał moje modlitwy. Chwała Panu!

Mirela, 32 lata

 

Od lat przedszkolnych moją twarz i dłonie szpeciły tzw. kurzajki. Gdy miałam 9 lat mama poszła ze mną do dermatologa po poradę, ale pani doktor zaczęła mi je zaraz wymrażać. Okropnie mnie przeraziła machając mi tym urządzeniem przed oczami. Niestety zabieg nic nie dał, a pozostawił jeszcze blizny szpecące moje czoło. Od tego czasu nie chciałam zgodzić się na żaden zabieg, nawet „domowy”, m.in. dlatego, że bardzo boję się bólu. Jesienią 2015 roku zauważyłam nowy wysyp brodawek, również na podeszwach stóp, co powodowało ból przy chodzeniu. Mieszkam w okolicach Ostrzeszowa w Wielkopolsce. Na XXX Wieczór Uwielbienia zdecydowaliśmy się pojechać całą rodziną – rodzice, moje młodsze siostry i ja. Jechaliśmy aby uwielbiać Pana Jezusa. Mama mówiła, że Pan Jezus działa tutaj z wielką mocą i abym się modliła, by mnie uzdrowił z tych kurzajek. Poszłam do spowiedzi i modliłam się. Było słowo poznania, że Pan Jezus uzdrawia osoby z problemami skórnymi, ale nie myślałam, że również mnie. Po kilku tygodniach zauważyłam, że brodawki zniknęły bez śladu. Mało tego Pan Jezus zabrał mi też szpecące blizny po wymrażaniu. Panie uwielbiam Cię i błogosławię. Tobie chwała na wieki.

Konstancja, 12 lat

 

To był XXX Tyski Wieczór Uwielbienia, mój pierwszy. Tydzień wcześniej siostra ze swoim chłopakiem zaproponowała mi, żebym pojechała z nimi. To było to, światełko w tunelu. Wiedziałam, że muszę tam być i cały tydzień myślałam tylko o tym. Pomyślałam, wszystko w rękach Boga. W moim małżeństwie od jakiegoś czasu nie układało się najlepiej, nie miałam ochoty tak żyć, wiedziałam, że sama nie dam rady. Do Tychów jechałam bardzo podekscytowana. W kościele serce waliło mi jak młotem, łzy same spływały po policzkach, czas jakby się zatrzymał. W czasie uwielbienia, gdy kapłan przechodził z Najświętszym Sakramentem usłyszałam swoje imię. Nie pamiętam dokładnie słów, które padły, były mniej więcej takie: „Jezus uzdrawia z choroby odziedziczonej po przodkach, która bardzo mi doskwiera, a ja nie potrafię się z tym pogodzić”. W tym właśnie momencie poczułam wyjątkowe ciepło, które przebiegało po mojej prawej nodze od samej góry, aż po same palce. Ból prawej nogi, który już od dłuższego czasu mi towarzyszył zaczął powoli ustępować. Oczywiście pomyślałam zaraz, że to nie do mnie, że to mi się tylko tak wydaje, ale w tym właśnie momencie usłyszałam, że mam nie wątpić, że to o mnie chodzi. Ten dzień, dzień cudu 30 stycznia2016 na zawsze pozostanie w mojej pamięci, jako dzień, który odmienił moje życie. Od tego czasu, nie boli mnie noga, mogę normalnie chodzić, siedzieć, nie utykam. Po prostu żyje jak nowo narodzony człowiek. Jak sięgam pamięcią, nigdy tak dobrze się nie czułam. Poza uzdrowieniem ciała, zauważyłam też dużą poprawę w relacjach małżeńskich i wierzę, że będzie coraz lepiej. Dziękuję Ci Panie!

Ilona

XXX Tyski Wieczór Uwielbienia był moim drugim, w którym mogłam brać udział. Już na wcześniejszym wieczorze otrzymałam wiele łask, ale dopiero na tym Jezus uleczył mnie z fizycznej dolegliwości. Od dłuższego czasu bardzo bolał mnie odcinek szyjny. Zwykłe prace domowe jak np. zmywanie naczyń, prasowanie, kąpiel dzieci były dla mnie bardzo bolesne, gdyż gdy tylko opuszczałam głowę w dół, żeby zająć się czymś, zaczynał mi doskwierać ból w tym odcinku, tak, że musiałam parę razy głowę odchylać do tyłu, żeby poczuć na moment ulgę. Nawet podczas siedzenia, czy to w domu, czy w samochodzie czułam ból. Na Tyskim Wieczorze Uwielbienia, siedząc na posadce na podwyższeniu przy chrzcielnicy, albo później, na krzesełku turystycznym, ciągle odczuwałam ten sam dyskomfort, ale myślałam że tak już musi być, przyzwyczaiłam się po prostu do tego bólu. Na TWU jechałam z zupełnie inną intencją, nie myślałam o sobie tylko o moim dziecku, żeby jeżeli to możliwe Bóg zabrał od niego alergię pokarmową, z która borykamy się już od 5 lat. Powiedziałam Bogu, że ofiaruje ten mój ból w tej intencji. W  pewnym momencie, prowadzący TWU powiedział, że Jezus przychodzi do tych którzy mają problemy z kręgosłupem, ale ja nie wiedziałam, że to również do mnie były skierowane te słowa. Może nawet nie chciałam, bo to była moja ofiara. Ale wtedy jeszcze raz prowadzący powiedział, że te osoby mają się nie wstydzić zaufać Bogu. W tym momencie powiedziałam do Jezusa, że jeżeli chce to może to ode mnie zabrać. Siedząc w tym momencie na krzesełku, poczułam przez dosłownie ułamek sekundy takie ciepło wewnątrz. Już myślałam, że robi mi się słabo, ale zaraz to uczucie zniknęło. Dopiero po jakimś czasie, nadal siedząc, zauważyłam, że nic mnie nie boli, że cały ból ustąpił! To dla mnie wielki cud. Jezus tak mi pomógł, że teraz wszystko stało się zupełnie inne, mogę normalnie funkcjonować, nie denerwuję się podczas tych wszystkich codziennych czynności oraz przy zabawach z dziećmi, które wcześniej również sprawiały mi ból i automatycznie się denerwowałam. Jeżeli chodzi o moje dziecko, to trafiłam przypadkiem do takiego lekarza, który dał mi nadzieję, że ta cała alergia zaczyna mijać, i już może jeść produkty które kiedyś były całkowicie zakazane. Nie minęła jeszcze całkowicie, ale to i tak już dla nas ogromna ulga i szczęście, że jest tak jak jest. Bóg zawsze wie, czego nam najbardziej trzeba. On się zajmuje wszystkimi naszymi sprawami, wystarczy mu je powierzyć. Chwała Panu!

Ewelina, 30 lat

 

Podczas XXX Wieczoru Uwielbienia, usłyszałam słowa, że Pan Jezus uzdrawia kobiety, których miłość została wykorzystana, które były zdradzone. Nie pamiętam dokładnie całej treści, jednak do dziś pamiętam, że cała krzywda, której ja nie nazwałam nigdy głośno w ten sposób, została na tym Wieczorze Uwielbienia głośno wypowiedziana. Wszystko jest prawdą, każde słowo wyraziło to, co przeżyłam i co nosiłam w sobie. Padło tam też moje imię: Janina. Bardzo, bardzo płakałam i nie potrafiłam powstrzymać łez. Ufam, że Pan zabrał te zranienia, że dalej mnie uzdrawia i przemienia. Chwała Mu za to!

Janina, 30 lat

 

Na XXX Tyski Wieczór Uwielbienia miałam jechać z moim synem. Niespodziewanie dzień przed wyjazdem bardzo się rozchorował i nie mógł mi towarzyszyć. Przyjechałam nieco spóźniona, ponieważ miałam problem ze znalezieniem miejsca parkingowego. Stałam w przedsionku i nie ukrywam, że bardzo zmarzłam. Kiedy rozpoczęły się modlitwy o uzdrowienie żałowałam, że nie stoję w środku kościoła, ponieważ zmarznięte ciało nie do końca pozwalało mi na całkowite oddanie się modlitwie. Gdy usłyszałam, że Pan leczy ludzi cierpiących na nerwice, myślałam, że nie poczułam nic, bo jest mi strasznie zimno. Po chwili rozpoczęła się modlitwa za ludzi, którzy cierpią na rozmaite lęki (od kilku lat cierpię na nerwicę lękową). Wtedy poczułam niesamowite ciepło w okolicy serca i niewyobrażalną radość. Piszę to świadectwo w Wielki Piątek, więc około dwa miesiące po TWU, i myślę, że Pan zrobił coś jeszcze, o co Go nie prosiłam. Mój mąż, który bardzo nadużywał alkoholu, nie pije od tamtego momentu, co w naszym 20-letnim małżeństwie jest czymś zupełnie nowym. Przez miesiąc od TWU nie odczuwałam lęków, dzięki czemu mogłam bardzo odpocząć. Niestety później znowu wróciły, ale jakby rzadsze i jest mi trochę łatwiej je pokonywać. Już dziś z niecierpliwością oczekuję kolejnego TWU.

Marta

 

Uczestniczyłam w XXX Wieczorze Uwielbienia. W związku z tym wydarzeniem spotkały mnie dwie niezwykłe rzeczy. Po pracy, zmęczona, szłam w kierunku kościoła, mijałam innych podążających ludzi z krzesełkami. Żałowałam, że nie pomyślałam o tym. Potem przeciskałam się przez tłum w kierunku środka świątyni i nagle dostrzegłam pustą ławkę! Oprócz mnie znalazły miejsce kobiety, które swoje krzesła przekazały innym modlącym się. Zyskałam miejsce i widziałam miłość wzajemną ludzi do siebie.

W czasie Tyskiego Wieczoru modliłam się za córkę, która usamodzielniła się, wyprowadziła do własnego mieszkania i przestała chodzić do kościoła. Następnego dnia, w niedzielę rano zadzwoniła córka. „Mamo, przyjadę was odwiedzić i pójdziemy razem do kościoła”. Rozpłakałam się i dziękowałam Bogu za otrzymane łaski. Chwała Panu!

Katarzyna, 53 lata

 

Od dłuższego czasu, przeszło miesiąc, cierpiałam na mocne bóle kręgosłupa. Szczególnie w nocy bardzo mnie bolało, nie mogłam spać, budziłam się wielokorotnie, aby zmieniać pozycję. Czasem wstawałam z łóżka, aby trochę pochodzić po mieszkaniu lub się pogimnastykować, lecz niewiele to pomagało. Na XXX Tyski Wieczór Uwielbienia szłam między innymi z intencją, aby te bóle minęły. W ten dzień dopadł mnie okropny katar – po prostu „lało mi się z nosa”. Na tą okoliczność wzięłam ze sobą duży zapas chusteczek. Okazało się, że niepotrzebnie, ponieważ kiedy weszłam do kościoła i rozpoczęła się Msza św., katar ustał i mogłam swobodnie oddychać. To był pierwszy cud – dzięki, Panie Jezu!

To naprawdę było niesamowite, ponieważ kiedy wróciłam do domu, katar znowu się pojawił. Wieczorem kładłam się z mieszanymi uczuciami, ale i tym razem Pan Jezus mnie zaskoczył – noc przespałam bez żadnego bólu kręgosłupa. Budziłam się kilka razy w nocy, ale nic mnie nie bolało! Choć czasem w dzień bolą mnie plecy, to wiem, że gdy kładę się spać, to mogę spokojnie zasnąć, bo Pan Jezus zabrał mi nocny ból. Chwała Tobie, Panie!

Joanna, 39 lat

 

Na XXX Tyski Wieczór Uwielbienia przyjechałam razem z siostrą i jej mężem. Pierwotnie siostra miała mieć wykłady do późna, ale widocznie moc Ducha Świętego sprawiła, że mogła być. Weszliśmy do świątyni w momencie, kiedy zaczęły się świadectwa. Nie mogliśmy się przedostać przed sam ołtarz, jak zazwyczaj nam się udawało. Nie byłam z tego zadowolona. Pozostało nam miejsce na schodach prowadzących na chór. Nic nie widziałam. Stwierdziłam, że z pewnością ksiądz ze Najświętszym Sakramentem nie dotrze w takie miejsce. Żarliwie modliłam się o cud doświadczenia Ducha Świętego w sposób taki namacalny.

Dla Jezusa nie ma nic niemożliwego. Przyszedł nawet tam, łzy same płynęły, ale jeszcze było to dla mnie mało. Myślałam: kolejny Wieczór Uwielbienia i nic. Zaczęliśmy wychodzić z kościoła, gdy podeszła do mnie młoda dziewczyna ze słowami, które są dla mnie: „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia”. Przytuliłam ją mocno i rozpłakałam się. Chrystus przyszedł do mnie w drugim człowieku. Chwała Panu!

Ewelina, 34 lata

 

Na jubileuszowy XXX TWU bardzo pragnęłam, jak to zazwyczaj miało miejsce, pójść przygotowana duchowo. W tym też celu chciałam się udać w piątek wieczorem do swojej parafii u franciszkanów (byłam już praktycznie przygotowana do wyjścia), ale plany zostały pokrzyżowane przez nagły przyjazd córki (…). Dotychczas na wieczory uwielbienia organizowane przez różne parafie w Tychach zazwyczaj udawałam się z konkretnymi prośbami dotyczącymi zarówno chorób duszy, jak i ciała, tak własnych, jak i poszczególnych członków mojej rodziny. Otrzymałam dotychczas wiele łask, więc tym razem chciałam po prostu podziękować Jezusowi za Jego wielkie miłosierdzie.

Idąc wieczorem 30 stycznia do kościoła pw. bł. Karoliny nie wiedziałam w ogóle, jaki będzie temat przewodni XXX TWU, ani, że sprowadzono na ten wieczór relikwie św. Charbela. Główną moją myślą, jaka towarzyszyła mi w drodze do kościoła, to prośba zanoszona do Jezusa o przebaczenie win, z powodu nieprzystąpienia do sakramentu pokuty. Moim ulubionym miejscem w kościele bł. Karoliny na TWU jest kaplica chrzcielna, więc i tym razem znalazłam tam dla siebie miejsce klęczące. W drzwiach wejściowych dostałam biuletyn na XXX TWU, mimo to nie zerknęłam na jego temat przewodni, a przeciskając się przez tłum ludzi zgromadzonych w kościele i przy konfesjonałach, jednoznacznie stwierdziłam, że do sakramentu pokuty z pewnością nie przystąpię, bo przecież przyszłam tu, by skupić się i podarować czas Jezusowi na Jego uwielbienie.

Pozostał jeszcze dylemat ewentualnego przyjęcia Jezusa w Najświętszym Sakramencie. W czasie Eucharystii komunikował ksiądz w tej kaplicy stojąc na stopniach chrzcielnicy. Przełamałam wewnętrzną obawę i wierząc w Boże miłosierdzie oraz powtarzając słowa „Jezu ufam Tobie”, zdecydowałam się przyjąć Jezusa do serca, chyba jako jedna z ostatnich osób, a w dodatku dostałam od księdza pouczającą uwagę: „proszę tego więcej nie czynić na klęczkach w takim tłumie, bowiem może być pani roztratowana”. W czasie trwania Eucharystii z otrzymanego wcześniej Biuletynu na XXX TWU korzystałam tylko ze śpiewnika umieszczonego na ostatniej stronie, ale w dalszym ciągu nawet nie zerknęłam na temat przewodni.

Na Tyskie Wieczory Uwielbienia nigdy nie zabieram krzesełka, zazwyczaj czas poświęcony Bogu spędzam na klęczkach, i tak też było tym razem. Zaraz po zakończonej Eucharystii, tuż na samym początku czuwania modlitewnego, całe moje ciało zaczęło drżeć, trzepotałam bezwiednie rękoma a zęby w obu szczękach uderzając o siebie wzajemnie, głośno dzwoniły. Płakałam, mocno płakałam. Po chwili usłyszałam głos prowadzącego czuwanie modlitewne, który przekazywał wiernym zgromadzonym na modlitwie, że Pan Jezus przychodzi do osób, które wielbią Jego Serce. Wtedy też automatycznie w myślach dotarła do mnie informacja, że to właśnie ja staram się w każdy piątek wielbić Jego Najświętsze Serce i że Jezus przyszedł w tym momencie do mnie, aby mi pobłogosławić. Ponadto odczułam, że Jezus w swoim bezgranicznym miłosierdziu odpuścił mi grzechy, a moja decyzja przyjęcia Jego Ciała w postaci Komunii Świętej była słuszna. Już dawno zaufałam Mu bezgranicznie, a jeśli nawet zbłądzę, to powtarzam w myślach: „Jezu ufam Tobie, więc daj mi siłę do przezwyciężenia piętrzących się przeszkód”. Dawno temu bardzo nisko upadłam usuwając ciążę, a On wiernie stał przy mnie, podniósł mnie z upadku, przebaczył, podał mi wówczas i ciągle podaje mi swoją dłoń.

Zrozumiałam, że Jezus po to przelał swoją świętą Krew, będąc bezlitośnie biczowany, a w końcu ukrzyżowany, by mnie grzeszną wybawić od potępienia wiecznego. Czuję, że On mnie kocha, że On mnie miłuje i przebacza moje przewinienia, bowiem chce w swoim miłosierdziu mnie zbawić. (…) W czasie modlitwy o uzdrowienie chorych byłam spokojna, dowiedziałam się ponadto, że jest z nami św. Charbel w postaci relikwii. Przeszłam w swoim życiu kilka operacji, które z Bożą pomocą kończyły się pomyślnie.

Dotychczas w czasie modlitw zawsze zależało mi najbardziej na duchowym uzdrowieniu najbliższych w mojej rodzinie, którzy nigdy nie odważyli się przyjść na takie wieczory uwielbienia Pana. Jednak na zakończenie modlitw o uzdrowienie, gdy ksiądz przechodził przez kaplicę chrzcielną z dużą monstrancją i błogosławił Najświętszym Sakramentem, odważyłam się poprosić Jezusa za przyczyną św. Charbela, o moje własne uzdrowienie z różnych dolegliwości fizycznych. Tak więc stojąc z tyłu za młodą dziewczyną wyciągnęłam do przodu ręce, zamknęłam oczy i prosiłam żarliwie Pana, jeżeli jest Jego taka wola, niech dotknie mnie i uzdrowi z dolegliwości, które uzna za konieczne. Po tych błaganiach nie wiem, co się ze mną działo. Wiem z całą pewnością, że nie mogłam się poruszać, byłam szczęśliwa i świadomości nie straciłam, bowiem słyszałam wypowiadane słowa: „to nic takiego, to tylko zaśnięcie w Duchu Świętym”. Kiedy się ocknęłam i otworzyłam oczy, zobaczyłam, że leżę w kaplicy na posadzce. Czułam się, jakbym cała była z gumy. Po pewnym czasie wstałam. Nie doznałam żadnych obrażeń fizycznych. (…) Jeszcze w domu po powrocie, siedząc wygodnie w fotelu, odczuwałam błogość i skutki zaśnięcia w Duchu Świętym. Dopiero po kilku dniach wzięłam do rąk Biuletyn z XXX TWU, aby przeczytać uważnie całą jego treść oraz temat przewodni, który brzmiał: „Bądź dla mnie skałą schronienia i zamkiem warownym, aby mnie ocalić (…). Panie, Tobie ufam od młodości”.

Zuzanna, 65 lat

 

Na XXX Tyski Wieczór Uwielbienia wzięła mnie ze sobą siostra salwatorianka. To był mój pierwszy raz. Jechałam tam z rozdartym sercem, ponieważ w ostatnich dniach dużo w moim życiu się zdarzyło: odejście z domu i taka bezradność w tym wszystkim. Pojechałam, chociaż podczas Eucharystii trudno było mi się skupić, bo moje myśli wciąż biegły w inną stronę; jednak kiedy usłyszałam słowa św. Pawła: „Miłość cierpliwa jest”, poczułam, że Jezus właśnie do mnie kieruje te słowa.

Podczas modlitwy uwielbienia, kiedy prowadzący mówił, że Pan Jezus chce szczególnie dotknąć swą miłością osoby, które zostały poranione, które nie doznały prawdziwej miłości, które także są związane grzechami nieczystości. Poczułam, że właśnie mnie Jezus chce uzdrowić w tym momencie. Mam tylko całkowicie Jemu zaufać. Zaufałam i otworzyłam swe serce. Kiedy pod koniec modlitwy uwielbienia patrzyłam na Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie, poczułam na swych plecach ciepłą, bezpieczną dłoń i wtedy z moich oczu płynęły łzy. Własnymi słowami powiedziałam: „Jezu, Tobie oddaję wszystkie swe zniewolenia. Tyś moim Panem.” Do dzisiaj czuję tą ciepłą dłoń i wiem, że może być trudno, lecz Jezus jest we mnie i mnie uzdrawia.

Chwała Mu za to!

Katarzyna, 30 lat

 

XXX TWU był czasem, gdzie byłem zainteresowany tylko jedną osobą: Bogiem. Przyjechałem na ten wieczór modlitwy, aby doświadczyć Pana Boga: Jego dobroci i miłości. I właśnie to się stało! Już od jakiegoś czasu zauważyłem, że moja relacja z Bogiem się zmieniła. Mam tu na myśli fakt, że przestałem się buntować przeciw prawdzie, że Bóg mnie kocha i pragnie mi to okazywać. Uwierzyłem miłości, jaką Bóg ma dla mnie. Dlatego na XXX TWU trwałem przed Bogiem pełnym miłości. Duch Boży uobecniał miłość Ojca i Syna we mnie. To doświadczenie trwa we mnie dalej. Jest już kilka dni po tym wieczorze uwielbienia, a ja nie potrafię przestać wielbić Boga. Moje pragnienie to ciągłe wychwalanie oraz wysławianie Go. Uzdrowił mnie z poczucia krzywdy, z poczucia bycia niekochanym. Dziękuję Ci, dobry Boże, za ten cały proces uzdrawiania. Dziękuję, że mnie nie zostawiłeś. Dziękuję, że Twoja miłość mnie uzdrawia, towarzyszy, chroni i umacnia. Dziękuję za dar wiary, nadziei i miłości. Chwała Panu!

Aleksander, 22 lata

 

Na XXX Tyski Wieczór Uwielbienia przyjechałam po raz pierwszy i wcale nie było mi łatwo tam dotrzeć. Myślę, że to dlatego, iż dużo dobra miało wypłynąć z tego Wieczoru. (…) Ostatecznie dotarłam i Bogu niech będą dzięki. Jestem w takim momencie życia, że mam nowe życie w Panu po kursie Alfa. Moja świadomość duchowa prowadzi mnie w mocy Ducha Świętego do wielu zmian. Ciężko mi jednak zmieniać się wśród najbliższych i głosić właśnie tam słowo Pana, dlatego też wierzę, że Bóg słowami wypowiedzianymi na kazaniu podczas Mszy Świętej chciał mnie pokrzepić i Jemu niech będą dzięki! Cały wieczór napełnił mnie pokojem Ducha Świętego. Pan znowu mnie podniósł, bym mogła iść dalej! Chwała Tobie, Panie!

Beata, 31 lat

 

Na XXX Wieczór Uwielbienia przyjechałam podziękować za ostatnio otrzymane niezliczone łaski: natchnienie podczas pisania dysertacji i siłę do ukończenia studiów trzeciego stopnia. Wiem, że bez Ducha Świętego nie napisałabym ani jednego zdania. Doświadczam Bożego Miłosierdzia i działania świętych na co dzień. Jak dotąd Bóg zawsze dawał mi poznać wewnętrznie, kiedy działał w moim życiu i nie pozostawiał co do tego cienia wątpliwości. To był mój drugi Tyski Wieczór Uwielbienia. Nie przyszłam prosić o uzdrowienie, choć w głębi duszy go pragnęłam. Nie miałam odwagi poprosić, uważając, że na nie nie zasługuję. Prosiłam dla bliskich. Tego wieczoru odczytano świadectwo mojej siostry. Bardzo się wzruszyłam. Zauważyłam, że jej historia była natchnieniem do modlitw za innych ludzi w podobnej sytuacji. Zrozumiałam, że bardzo wiele dusz skorzystało z jej świadectwa i że ja też powinnam je napisać – dla innych ludzi.

Jestem naukowcem. Po zakończeniu XXX Wieczoru Uwielbienia próbowałam logicznie wytłumaczyć zjawisko, którego doświadczyłam podczas modlitw, lecz bezskutecznie. To już drugi raz czułam rozlewające się ciepło podczas modlitwy. Pierwszy, na XXIX Wieczorze, w okolicach narządów rozrodczych, drugi 30 stycznia, w okolicach klatki piersiowej. Wrażenie ciepła w okolicy jajników było mi znane z wcześniejszych dolegliwości, więc nie mogłam potwierdzić, że to odczucie na Mszy było wyjątkowe. Jednak niedługo po uczestnictwie w XXIX Wieczorze Uwielbienia okazało się, że lekarz potwierdził samoistne wchłonięcie 6,5-centymetrowej torbieli jajnika po podaniu medykamentów. Może to pozytywny efekt medycyny, a może lekarz był narzędziem w Boskich rękach?

Tym razem, na jubileuszowym XXX TWU, uczucie gorąca rozchodziło się od serca. Z upływem kolejnych minut wrażenie ciepła rozlewało się na cały tułów, z nasileniem na lewą stronę. Czułam wyraźną różnicę temperatur pomiędzy zewnętrzem a wnętrzem ciała. Odruchowo sprawdziłam chłodne palce, kark. Czy to złudzenie? Nastąpił dziwny zbieg okoliczności ze świadectwami o ciepłe rozchodzącym się w narządach wiernych. Potem usłyszałam słowa osoby prowadzącej: „Są wśród was osoby, które uważają, że nie są godne uzdrowienia. Jezus do was mówi: Żaden grzech nie jest większy od Mojego Miłosierdzia (…)” Dalszej części słów nie zapamiętałam, bo te odbiły się jak dzwon w moich uszach, a serce i ciało zaczęło drżeć, ciągle czując gorąco w ciele przy jednoczesnym chłodzie skóry.

Obecnie jestem przed zabiegiem laparoskopowym. Modlę się, aby Bóg kierował rękami lekarzy i powierzam Mu ich decyzje. Uczę się bardziej ufać Jezusowi także na innych płaszczyznach życia, choć ta sztuka wymaga ciągłego doskonalenia. (…)

Ewelina, 29 lat

 

To mój drugi Tyski Wieczór Uwielbienia, ale bliskość z Bogiem mam już od roku. Byłam osobą pogubioną, ale sytuacje z mojego życia spowodowały, że Bóg przyszedł do mnie Sam. Ja złapałam się za Jego rękę i od tamtej pory moje życie zmieniło się diametralnie. Działania Boga żywego doświadczyłam słuchając Słowa Bożego, które zaproponowali mi przyjaciele, widząc, że kompletnie sobie nie radzę. To przygotowało mnie do tego, że chciałam oddać Mu całe swoje życie.

Bóg przemieniał mnie. Przystąpiłam do spowiedzi świętej i oddałam wszystkie grzechy, zranienia i całkowitą bezradność, jako człowiek, który żył bez świadomości tego, że Bóg go kocha. Kiedy oddałam to wszystko, Bóg przyszedł do mnie i objawił się swoją Mocą, a ja upadłam czując, jak ciemność opuszcza moje ciało, a w zamian przychodzi ulga, lekkość i miłość. Rozpłakałam się nie rozumiejąc zupełnie, co się wydarzyło. Wtedy czułam Bożą obecność. Przy tym czułam się zupełnie bezpiecznie. Płakałam, moje łzy płynęły. Były to łzy wdzięczności i ogromnej miłości. Od tamtej pory tak pokochałam Boga, że Pismo Święte to moja najlepsza lektura. Czytam książki, świadectwa, wszystko, co jest pod natchnieniem Ducha Świętego. Bóg przemienia moje życie. Prowadzi mnie i strzeże. (…)

Na XXX Tyskim Wieczorze Uwielbienia Duch Święty odpowiedział mi przez Słowo Boże. Zapytałam męża: „Dlaczego ja? Dlaczego niektórzy odwrócili się ode mnie?” Mąż powiedział, że to dlatego, że się boją prawdy. Duch Święty odpowiedział mi Ewangelią wg świętego Łukasza i pięknym kazaniem biskupa. Bóg kolejny raz odpowiedział mi, że nie zawsze ludzie będą zadowoleni z tego, co do nich mówię, choć nigdy nie mówię do nich bez miłości. Trudno jest im zrozumieć, przyjść i zaufać Bogu. „Zaprawdę powiadam wam: żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie”.

Wyszłam z tego Wieczoru kolejny raz umocniona. Kiedy Jezus mówił do innych przez prowadzących, do mnie przyszedł i powiedział: „Ty słyszysz Mój głos, idź tam, gdzie cię powołałem, jesteś wierna i posłuszna Mojemu Słowu. Kocham Cię”. Wciąż przychodzi do mnie i odpowiada na wszystkie moje pytania. Czasem kiedy modlę się, głęboko uwielbiając Go, czasem odpowiada mi przez książki albo działa przez innych ludzi. Wciąż się o mnie troszczy. Uwielbiam Boga za wszystko, co dla mnie uczynił. Zawsze chcę trzymać Go za rękę, bo tylko z Nim czuję się bezpiecznie. Czuję, że żyję, że odkryłam, co Bóg miał dla mnie od dawna, i spełniam się, służąc Bogu. Chwała Panu!

Anna, lat 33 lata

 

Pojechałam pierwszy raz na XXX Tyski Wieczór Uwielbienia. Byłam smutna ponieważ 1,5 roku temu mój tata popełnił samobójstwo. Nie umiałam się z tym pogodzić, bardzo za nim tęskniłam i tęsknię. Już pod sam koniec modlitwy doznałam łaski Bożej i Pan Jezus przez osoby prowadzące powiedział do mnie, że zawsze jest przymnie. Te słowa bardzo mnie poruszyły nigdy się tak nie czułam. W moim sercu doznałam że Jezus jest przy mnie. Od tego czasu moje życie zmieniło się. Zawsze jestem z Jezusem, modlę się do Niego i dziękuję mu za wszystko. Jestem już całkiem innym człowiekiem. Chwała Panu.

Ania, 14 lat