W Tyskich Wieczorach Uwielbienia uczestniczę od kilku lat. Pan Jezus wielokrotnie darzył mnie tam pokojem serca i siłą do przełamywania codziennych trudności. Na XXVIII pojechałam z ogromnym bólem kolan, który uniemożliwiał skupienie na modlitwie i klęczenie. Pan Jezus uzdrowił moje kolana – od tego czasu, a mija już rok kolana nie dokuczają, mogę chodzić bez bólu i klęczeć. Chwała Panu!
Maria
XXVIII Tyski Wieczór Uwielbienia był moim pierwszym Wieczorem. O Wieczorze Uwielbienia dowiedziałam się od znajomej. Rok czasu zastanawiałam się, czy jechać. Miałam obawy, ale za namową mojej siostry wybrałyśmy się. Chciałam prosić Pana Boga o uzdrowienie mnie z chorób kobiecych i o dar potomstwa. Nawet nie napisałyśmy żadnej intencji, bo nie wiedziałyśmy, że można. Miałam to wszystko w głowie i cały czas o tym myślałam. Tego dnia bardzo się bałam, aż dusiło mnie w gardle, ale w pewnym momencie Pan Bóg przemówił do osób, które bardzo boją się tu być, aby się nie bały. I wtedy zrozumiałam, że to na pewno do mnie, i, że mam się nie bać. Bardzo cieszyłam się, że uczestniczyłam w tym Wieczorze. Poczułam bliskość Boga, a moje życie także zmieniło się na lepsze. Wtedy obiecałam sobie, że na następny Wieczór Uwielbienia na pewno pojadę. I pojechałam z siostrą, tatą i moim szwagrem. XXIX Wieczór Uwielbienia był to dla mnie bardzo wyjątkowy. Tym razem złożyłam intencję, aby Pan Bóg uleczył mnie z chorób kobiecych i prosiłam o dar potomstwa. Chciałam zaznaczyć, że 15 lat z mężem staraliśmy się o dziecko. Jestem po trzech operacjach laparoskopii i po każdym zabiegu sytuacja beznadziejna, czyli torbiel endometrialna, zrosty, endometrioza IV stopnia, wodniak jajnika. Tak, że w sposób naturalny nie było szans na zajście w ciążę. Lekarze rozkładali ręce i mówili: „Nie może pani mieć dzieci. Proszę pomyśleć o adopcji lub in-vitro”. To była nasza jedyna szansa, aby mieć dzieci. Choć miałam sytuację beznadziejną, zawsze miałam cichą nadzieję, że zajdę w ciążę w sposób naturalny. XXIX Wieczór Uwielbienia był niesamowitym Wieczorem. Pan Bóg przemówił do mnie, że odbiera ode mnie choroby kobiece. A po chwili Bóg powiedział, że wśród nas znajdują się trzy kobiety, które od paru lat starają się o potomstwo. Mówił, że je leczy i że będą matkami. To było dla mnie tak ważne, wyjątkowe i wspaniałe, że Pan Bóg wybrał właśnie mnie i powiedział, że mam się już nie martwić, bo będę mamą. Zaczęło mi tak bardzo bić serce, myślałam, że wyskoczy mi na zewnątrz, zrobiło mi się słabo. To był dla mnie cud: dostać taką wiadomość od samego Pana Boga. XXX Wieczór Uwielbienia był podziękowaniem za to, co usłyszałam na poprzednim Wieczorze Uwielbienia, i prosiłam Pana Boga jeszcze raz o to samo. Każdy Wieczór Uwielbienia przeżywam w sposób wyjątkowy, bo każdy Wieczór jest cudownym przeżyciem. Dziś upłynęły trzy miesiące od ostatniego Wieczoru Uwielbienia, a Ja jestem w piątym tygodniu ciąży, nie ma chorób kobiecych, bo ciąża leczy wszystko. Jest to dla mnie wspaniały Cud dany od Pana Boga. Panie Boże bardzo dziękuję Ci za ten dar! Chwała Panu!
Grażyna, 39 lat
O wieczorze uwielbienia słyszałam kilka lat wcześniej, ale dopiero XXVIII TWU był tym, na który skutecznie zachęciła mnie moja przyjaciółka. Przeżywałam trudny czas w małżeństwie i to z tą sprawą pokłoniłam się przed Panem wzywając pomocy dla mojego męża: o jego powrót duchowy do domu. Wcześniej dochodziło do tak drastycznych sytuacji w domu, że traciłam panowanie nad samą sobą. Wybuchałam niekontrolowaną złością i agresją na powtarzające się uczynki męża, które rujnowały nasze relacje. Gdy słuchałam świadectw, modlitw i wezwań prowadzącego, czułam coraz większy spokój. Tak dobrze mi było w tej bliskości, jaką dawała modlitwa, tak żywa, jak na TWU. Gdy ksiądz przemieszczał się po kościele z Najświętszym Sakramentem, tak bardzo zapragnęłam, by i mnie znalazł, choć przecież całym sercem modliłam się za męża i za nasze relacje. I poczułam coś, czego nie jestem w stanie opisać słowami. Moje ciało zaczęło drżeć tak intensywnie, że trudno mi było nad tym zapanować, a łzy kapały mi po policzkach. Poczułam wielki spokój, było mi z tym bardzo dobrze.
Wróciłam do domu i, ku mojemu zdziwieniu, bo przecież o to w ogóle nie prosiłam, Pan uzdrowił mnie z bólu kręgosłupa, który bardzo intensywnie dokuczał mi w ostatnim czasie, do tego stopnia, że zdarzyło się, że nie potrafiłam wstać z łóżka i musiałam stoczyć się z niego i przemieszczać się na czworaka.
To, co czuję od tamtego czasu, to siła i spokój. Znalazłam ukojenie w modlitwie różańcowej i to z jej mocą doznaję wielu cudów. Te cztery miesiące są chyba najbardziej intensywnym okresem w moim życiu. Doświadczam namacalnie obecności Boga w moim, naszym życiu. I choć relacje w naszym małżeństwie nadal są bardzo trudne i wydarzyło się bardzo wiele złego, to wszystko to przeplatane jest wielkimi łaskami i cudami. Cudem jest na przykład to, że mój mąż, choć do kościoła chodzi rzadko, a często zdarza mu się kpić z duchownych i praktyk Kościoła, zgodził się i wziął udział w 8-dniowych rekolekcjach zamkniętych. Przystąpił do spowiedzi generalnej, a także dał przekonać się do siły modlitwy różańcowej oraz uczestnictwa w Eucharystii. Wcześniej gorszył synów swoimi uwagami na temat Kościoła, teraz po rekolekcjach dał im piękne świadectwo walki dobra ze złem w chwili jego decyzji o przystąpieniu, po wielu latach, do spowiedzi. Zdarza nam się modlić razem, co kiedyś nie miało miejsca. A ja zyskałam spokój. Robię i mówię rzeczy, o które wcześniej bym się nie posądzała. Z powodu porywczości mojego charakteru, przypuszczalnie nasze małżeństwo już by nie istniało. Teraz mam siłę i spokój, by oddawać nasze życie Panu. By zawierzać Mu szczególnie te chwile, w których po ludzku nie mam siły. Nauczyłam się wołać: „Zajmij się tym, Panie!” I uczę się słuchać Pana.
Czasem czuję się w tym jeszcze bardzo nieporadna, ale wiem już, gdzie szukać pomocy. TWU będą już na stałe wpisane w moje plany, bo czuję wielką potrzebę takiego wzmacniania się w wierze. I ufam Panu, że poprowadzi mnie i mojego męża na drogę odnowy w miłości i kroczenia drogą sakramentalnej przysięgi. A jeśli inaczej potoczy się nasze życie, jeśli mój mąż nie skruszy lodu w swoim sercu i wybierze inną drogę, to jestem spokojna. Pan mnie przez to przeprowadzi. Chwała Panu!
Danuta, 45 lat
Bardzo cieszyłam się z XXVIII TWU. Czułam wewnętrzny pokój. Modliłam się za siebie, za bliskich (między innymi za mamę) i za innych ludzi w kościele. I to dawało mi dużo radości. Moja mama też się cieszyła, że na nim była. Na modlitwie było poruszonych dużo problemów, z którymi się zmagała od lat, na przykład od wielu lat wyrzucała sobie, że za mało troszczyła się o moich dwóch starszych braci, kiedy byli małymi dziećmi. Na modlitwie padły słowa, że Jezus zwraca się do tych właśnie matek, że On dopełniał swoją miłością to, czego nie wypełniły one, i że modlitwa matek za dzieci nie jest Mu obojętna. A moja mama dużo się za nas modli. Te słowa były ważne nie tylko dla mamy, ale również dla mnie. To tylko jeden przykład. Moja mama powiedziała też, że ustąpiła jej sztywność mięśni w obrębie jamy ustnej. Ona bierze od wielu lat leki, które mają takie działanie uboczne. Ta sztywność mięśni w tym miejscu utrudniała jej swobodną mowę, na przykład różaniec w kościele odmawiała po cichu, bo nie nadążała za innymi ludźmi. Podobnie w rozmowie krępowało ją, że powoli mówi i trudno ją zrozumieć. Po modlitwie powiedziała, że ta sztywność mięśni jej ustąpiła. Ja też zauważyłam, że mówi szybciej i swobodniej niż było to wcześniej. Chwała Panu!
Barbara, 32 lata
XXVIII TWU był drugim Wieczorem, na którym byłam. Nie miałam żadnej konkretnej intencji, bo w mojej głowie piętrzyło się wiele spraw, problemów. Po prostu czułam, że muszę tam być. Od jakiegoś czasu odczuwałam drętwienie ręki. Lekarz stwierdził, że to od kręgosłupa szyjnego. Po zrobieniu RTG okazało się, że mam duże zwężenia przestrzeni międzykręgowych i prawdopodobnie ucisk na nerwy. Zostałam skierowana na dokładniejsze badania. Na TWU padły słowa, że Pan Jezus uwalnia od bólu cierpiących na schorzenia kręgosłupa szyjnego. Przez moment pomyślałam, że może to chodzi również o mnie, ale ja przecież nie odczuwałam żadnych bólów poza drętwieniami. Dwa tygodnie później miałam robiony rezonans i okazało się, że nie ma żadnych zwężeń, żadnych zmian, wszystko jest w porządku. Teraz wiem, że te słowa były skierowane także do mnie.
Długo wahałam się, czy napisać to świadectwo, nie wiem, dlaczego. Dopiero na XXIX TWU, na którym również byłam, zrozumiałam, że muszę to zrobić, bo jest to mój obowiązek. Już dzisiaj nie mogę się doczekać kolejnego wieczoru. Chwała Panu!
Anna
Pragnę oddać chwałę Panu Bogu za cuda, jakich dokonuje w moim życiu. Zawsze z utęsknieniem czekam na Tyski Wieczór Uwielbienia. Każdy jest dla mnie wyjątkowy i zawsze wychodzę z niego przemieniona. Jako że jestem osobą samotną, gorąco prosiłam Pana, aby wskazywał mi drogę, którą mam iść. Miałam trudności z akceptacją siebie oraz nie potrafiłam w pełni cieszyć się ze swojej kobiecości. Podczas XXVIII TWU padły słowa poznania: „Pan Jezus zwraca się teraz do osób samotnych i mówi teraz do Dominiki: Córko moja, Ja zawsze jestem z tobą, pamiętaj, że Ja też byłem sam, gdy umarłem na krzyżu”. W tym momencie kapłan z Panem Jezusem stał naprzeciw mnie. Poczułam Jego bliskość i ukojenie we łzach oczyszczenia. Na ostatnim, XXIX TWU kapłan kilka razy z Najświętszym Sakramentem przechodził obok mnie i również czułam Bożą obecność. Pod koniec modlitw, kiedy Pan Jezus był już na ołtarzu, wstałam, by Go uwielbić. Czułam się wyjątkowo, tak jakby Pan patrzył tylko na mnie. Chwilę później padły słowa „Pan Jezus zwraca się do młodej kobiety: Córko, przechodziłem obok ciebie, a teraz ty wiesz, że mówię do ciebie. Właśnie uzdrawiam twoją kobiecość.” Nie miałam wątpliwości, że słowa były skierowane do mnie. Moje ciało przeniknęło ciepło i niesamowite uczucie Bożej miłości. Zasnęłam w Panu. Kiedy wstałam, Duch Święty wlał w moje serce wielką radość. Owoce uzdrowienia dostrzegam codziennie. Dziękuję Ci, Panie Jezu, za Twoją miłość i miłosierdzie. Chwała Panu!
Dominika, 31 lat
Pragnę podziękować Panu za wszelkie otrzymane dary. Wierzę, że jest ze mną co dzień i wspiera mnie w moim działaniu. Przez ostatnie lata różnie bywało w moim małżeństwie. Największą moją bolączką było nadużywanie alkoholu przez męża oraz jego lekceważące podejście do spraw wiary. Tego faktu nie potrafiłam zaakceptować. Czułam się bezsilna. Poprzedniego lata próbowałam namówić męża, aby pojechał ze mną na wieczór uwielbienia, wierzyłam, że w Panu nadzieja. Ale kategorycznie odmówił. Był zły, że w ogóle tam pojechałam. Wtedy prosiłam Boga w Trójcy jedynego, abym na kolejne spotkanie mogła przyjechać razem z nim, a Duch Święty dokona reszty. Mocno w to wierzyłam. I tak się stało. Na XXVIII Tyski Wieczór Uwielbienia pojechałam z mężem. Razem byliśmy świadkami działania Ducha Świętego, Jego mocy i miłości. Coś, co było niemożliwe, stało się możliwe poprzez wiarę. Jeśli Bóg ze mną, to kto przeciwko mnie? Wierzę w to głęboko, Chrystus nadaje sens mojemu życiu. Chwała Panu!
Marianna, 48 lat
Uczestniczyłam w Tyskich Wieczorach Uwielbienia już kilkakrotnie i zawsze zazdrościłam ludziom, że Pan łaskawie na nich spoglądał i leczył z różnych chorób. Na poprzednim XXVIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia byłam o dwóch kulach, gdyż byłam po wypadku przy pracy. Jego skutkiem było pęknięcie kręgosłupa z przemieszczeniem w piątym kręgu lędźwiowo-krzyżowym i ucisk na rdzeń kręgowy. Nie umiałam chodzić bez pomocy kul, a w domu bez pomocy bliskich nie mogłam normalnie funkcjonować. Wstawanie z łóżka było dla mnie męczarnią, a przejście z łazienki do pokoju to był wielki maraton, nie mówiąc już o wchodzeniu po schodach. Podczas ostatniego Wieczoru Uwielbienia Pan Jezus spojrzał na mnie. Gdy prowadzący modlił się za ludzi mających problemy z kręgosłupem i układem ruchu, na początku nie poczułam niczego. Jednak gdy w auli Jana Pawła II ksiądz, który niósł Najświętszy Sakrament, zatrzymał się i modlił nade mną, to poczułam w głowie tak wielkie ciśnienie, jakby mózg miał mi zaraz wypłynąć. Bardzo płakałam i nie mogłam przestać, jakby ktoś odkręcił kurek z moimi łzami. Po skończonym Wieczorze nie było żadnej poprawy mojego stanu fizycznego. Dopiero po około dwóch dniach zaczęłam odczuwać poprawę. Ból przestał się nasilać i zaczął ustępować. Nogi przestały drętwieć i sztywnieć. Mogłam powoli odstawić kule. Najpierw zaczęłam chodzić bez kul w domu. W najbliższą niedzielę do kościoła poszłam trzymając się mojej mamy, ale już bez kul. Kiedyś myślałam, że będę ich potrzebowała już do końca życia. Jeszcze dwa tygodnie chodziłam przytrzymując się drugiej osoby. Z dnia na dzień było coraz lepiej i ból ustąpił całkowicie. Teraz już mogę chodzić samodzielnie. Chwała Panu!
Małgorzata, 41 lat
Pewnie tak jak wielu, widząc fragmenty Mszy z modlitwą o uzdrowienie, wypowiedzi księży egzorcystów, relacje z wielkich zgromadzeń przy np. o. Johnie Bashoborze, odbierałam to jako coś dziwacznego, niezrozumiałego i dla mnie niemożliwego do zaakceptowania. Wyrażałam głośnio moją negatywną opinię na temat tego typu praktyk religijnych i nie chciałam uczestniczyć w takiej dziwacznej formie eksponowania swojej wiary. Było tak do czasu, kiedy trafiłam na „Mszę uwielbienia”, na którą zapraszała na portalu społecznościowym koleżanka, która „się nawróciła”. Sama siebie uważałam za wierzącą i praktykującą. Po wejściu do kościoła na Tyski Wieczór Uwielbienia, czułam niepokój i irytację z powodu panującej ciasnoty. Wszystkie siedzące miejsca były zajęte już godzinę wcześniej, a przez cały czas wchodziły do kościoła kolejne grupy ludzi. Znalazłam kawałek miejsca dla siebie na schodach prowadzących na chór. Msza była zupełnie normalna, a jednak czuło się podniosłą atmosferę święta. Osob, wśród których stałam, były wyraźnie przejęte i uważne, głośno odpowiadały i śpiewały.
Moje osobiste doświadczenie, które trudno mi opowiedzieć słowami, to ogromna radość, błogość, wypełnienie całego ciała przyjemnym ciepłem, szczęście i pewność obecności żywego Jezusa! Każdego, absolutnie każdego! – zapraszam do otwarcia się na działanie Ducha Świętego. Od tamtej nocy zaczęłam moje NOWE ŻYCIE. Czuję się jak ślepiec, który odzyskał wzrok, jeszcze dużo rzeczy muszę poznać na nowo. Ale już widzę! Widzę świat w świetle Bożej Miłości 🙂
„Król królujących i Pan panujących, (…) Jemu cześć i moc wiekuista! Amen.”
Agnieszka, 40 lat
Na ostatnim XXVIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia prosiłam Pana Jezusa o uwolnienie kolegi Olka ze złych relacji z kobietami. Poznałam go przez portal społecznościowy i mam z nim kontakt telefoniczny. Jest żonaty i ma córkę w wieku ok. 3-4 lat. O jego problemach z kobietami wiedziałam prawie od samego początku naszej znajomości. XXVIII TWU odbył się 13 czerwca 2015 r. Ta data jest dla mnie dość charakterystyczna, bo to również dzień Matki Bożej Fatimskiej. Podświadomie czułam, że to będzie bardzo szczególny dzień. Nie spodziewałam się, że aż tak szczególny i że Pan Jezus wspólnie z Matką Bożą Fatimską tak szybko zadziałają. Kilka dni po TWU, gdzieś koło środy, kiedy rozmawiałam z Olkiem i pytałam, co u niego słychać, powiedział mi: „Nie uwierzysz, w niedzielę pojawiła się nagle w mojej głowie myśl, że jestem nieuczciwym człowiekiem wobec samego siebie, że żyję w ciągłym kłamstwie i do tej pory nie zdawałem sobie z tego sprawy. To spadło na mnie tak niespodziewanie, że postanowiłem od razu coś z tym zrobić. Tak, jestem seksoholikiem i w tę niedzielę pozrywałem wszystkie kontakty z kobietami, od których byłem uzależniony. Ponadto trafiłem w poniedziałek na grupę osób, wśród których znalazła się osoba, która poprowadziła mnie ku uwolnieniu się z mojego nałogu. W domu porozmawiałem uczciwie z żoną, nie kryjąc przed nią swojej choroby, dzięki czemu poprawiły się nasze relacje.” Kiedy tak słuchałam jego słów, wiedziałam, czyja to zasługa. Chwała Panu! Na tym samym Wieczorze prosiłam Pana Jezusa o to, aby na drodze mojej córki postawił osoby, które doprowadzą ją do Niego. Prosiłam, że jeśli taka jest wola Boża i darem od Pana jest chłopak, z którym spotyka się od 3 lat, to żeby został z nią. Jeśli jednak Jego wolą jest, żeby się rozstali, to niech tak się stanie. Po 2 dniach od tej modlitwy dowiedziałam się, że moja córka zerwała ze swoim chłopakiem i w niedługim czasie poznała dobrego młodego człowieka, z którym się spotyka. Chwała Panu!
Małgorzata, 45 lat
Pragnę podziękować Bogu za uzdrowienie moich dłoni z egzemy. Podczas modlitwy o uzdrowienie osób z problemami skórnymi poczułam kłucie na dłoniach. Nie spodziewałam się, że Pan mnie obdarzy taką łaską, przyjechałam bowiem z zupełnie inną intencją (czy ta prośba zostanie wysłuchana – jeszcze nie wiem). Niezależnie od tego, chcę zaświadczyć, iż Tyski Wieczór Uwielbienia nauczył mnie przede wszystkim tego, że Pan Bóg czyni wiele dobrego, gdy się Go uwielbia. Pan najlepiej wie, co wymaga uleczenia w każdym z nas. Moje dłonie są gładkie, a moim lekarzem jest sam Jezus! Chwała Panu!
Alicja, 33 lata
Na XXVII TWU modliłam się o nawrócenie i wyjście ze zniewolenia mojego syna. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że XXVIII TWU również będzie błaganiem o jego zdrowie. 24 maja syn uległ ciężkiemu wypadkowi komunikacyjnemu. Żył tylko dzięki Opatrzności Bożej. Helikopter przetransportował go na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej w Krakowie. Późnym wieczorem dotarliśmy z mężem do szpitala. Widok był przerażający, a rokowania złe. Lekarze robili swoje, a ja każdą wolną chwilę spędzałam na modlitwie. Cały czas czułam bliskość Boga i On dodawał mi sił. Każdego dnia czekałam na uzdrowienie. Kiedy stan syna się poprawił, lekarze zdecydowali operować nogę (12 czerwca o godz.16). (Nie pozwolono mi zostać na OIOM-ie i tylko mogłam zadzwonić do lekarki). O godz. 21 usłyszałam złą wiadomość : serce syna przestało bić. Reanimowano go i po 10 minutach wróciła akcja serca. Syn żył. A ja tylko dzięki modlitwie przeżyłam tę noc. Rano pojechałam do szpitala. Rokowania były bardzo złe, ale ja modląc się mówiłam: „Boże, darowałeś mu dwukrotnie życie, ocal go”. Wracając z Krakowa poszłam prosto na Tyski Wieczór Uwielbienia. Byłam bardzo zmęczona, ale musiałam się spotkać z Jezusem i błagać go o zdrowie syna. Wiem, że często moje myśli były wtedy w Krakowie. Prosiłam: „Jezu, bądź przy moim synu”. Co jakiś czas zimy dreszcz przeszywał moje ciało, Jezus był przy mnie i moim synu. Po 2 miesiącach na OIOM-ie przekazano go na chirurgię. Dziś jest w domu ze swoją rodziną, a ja dalej modlę się o nawrócenie i poukładanie jego życia. Dziękuję Panu za łaskę życia. Chwała Panu!
Krystyna, 52 lata
Na ostatni Tyski Wieczór Uwielbienia wybrałam się z mężem i koleżankami. Razem z mężem zasnęliśmy podczas kazania. Obudziliśmy się oboje w tym samym czasie – w momencie zakończenia kazania. Odbieram to jako łaskę. Duch Święty leczył nas ze zranień. Wcześniejsze 2 lata były dla nas wielką próbą. Żyłam w ciągłym lęku, że utracę mojego męża. Czułam zazdrość o wszystkie kobiety, które były wokoło. Ta udręka była przerażająca. Pomimo to cały czas trwaliśmy w Bogu, chociaż było ciężko. Kiedy podczas Tyskiego Wieczoru Uwielbienia ksiądz przechodził z Panem Jezusem, dostałam dar łez, których nie mogłam powstrzymać. A kiedy chciałam podnieść głowę, czułam potężną moc trzymającą mój kark w pozycji do skłonu. Nie mogłam podnieść głowy. Pan Jezus leczy moje zranienia. Od tego czasu minęło kilka miesięcy, a ja doświadczam Jego łaski, przyjmuję i dziękuję za nią. Trwamy z mężem przy Bogu, a On nam błogosławi. Czujemy to każdego dnia. Chwała Panu!
Ewa, 37 lat
Po Tyskim Wieczorze Uwielbieni odnalazłam drogę do Pana Boga. Moje życie stało się spokojniejsze i łatwiejsze, kiedy On zamieszkał w moim sercu. Chwała Panu.
Aneta, 38 lat
Na XXVIII TWU przyjechałam po raz pierwszy z nadzieją na to, że Bóg cudownie sprawi, że odejdą raz na zawsze wszelkie moje lęki i fobie zatruwające mi życie, odbierające mi energię do życia i uniemożliwiające normalne funkcjonowanie. W pierwszych słowach modlitwy prowadzący wymienił osoby, „które przyszły tu dzisiaj z lękami, depresjami”. Pomyślałam: Tak! Rzeczywiście miałam się tu dzisiaj znaleźć, choć wcześniej się wahałam. Zaczęłam gorliwie modlić się o uwolnienie od mojego ciężaru, z oczu płynęły strumienie łez, drżałam. Po jakimś czasie zaczęłam odczuwać ulgę i wiarę w to, że od teraz będzie już dobrze. Do momentu gdy usłyszałam dobiegające z głębi kościoła przeraźliwe krzyki. Choć prowadzący uspokajał, że nie należy się obawiać, bo to choroba opuszcza ludzkie ciało, ja przeraziłam się tak bardzo, że po niespełna dwóch tygodniach prawdziwej psychicznej męki konieczna była wizyta u lekarza. Pani doktor przyjechała na wizytę, choć tego dnia zwykle nie przyjmowała pacjentów. Po długiej rozmowie, którą przepłakałam, zdiagnozowała zaawansowaną nerwicę lękową. Myślę, że może właśnie to było moje uwolnienie, choć nie tak je sobie wyobrażałam. Droga do niego kosztowała mnie sporo cierpienia, ale moje modlitwy zostały wysłuchane! Paradoksalnie strach, który mnie niszczył, przyniósł mi ocalenie, bo zaczęłam się leczyć. Chwała Panu!
Iza, 39 lat
Po tym jak szukając po stronach internetowych różnego rodzaju otuchy duchowej i ukojenia bólu po śmierci naszego syna Bartusia, natrafiliśmy na świadectwa ludzi którzy opisują swoje niesamowite przeżycia ze spotkania duchowego z Jezusem, zaplanowaliśmy wspólnie z żoną, że pojedziemy na XXVIII Tyski Wieczór Uwielbienia. Każde z nas miało własne intencje, z jakimi się wybraliśmy do Tychów (…). Na TWU przyjechałem z żoną i teściową. Byłem nastawiony bardzo mocno na to, że doznam oddziaływania mocy Jezusa na mnie. I nie zawiodłem się. Wierzyłem przecież i mam wiarę w Kościół katolicki i w prawdziwego Boga obecnego pod postacią eucharystyczną, bo uwierzyłem tej prawdzie, ktorą zawiera Pismo Święte. Przez cały czas trwania na modlitwie nie miałem jednak pojęcia, w czym ma pomóc święta Hostia, którą ksiądz niósł przez cały kościół. W pewnej chwili dotarło do mnie, że przecież tylko mocna wiara z głębi serca może sprawić coś, o czym nie miałem bladego pojęcia, Modliłem się więc w duchu swoimi słowami „Jezu, pomóż mi!” Powtarzając ciągle te słowa z coraz większą gorliwością i widząc, jak ksiądz idzie gdzieś tam coraz bardziej oddalając się ode mnie, wołałem Go w duchu: „Jezu, czy Ty mnie znajdziesz w tym tłumie, czy Ty mnie tu znajdziesz?”. Wtedy poczułem tak niesamowitą siłę oddziaływania, która napierała na mnie od strony ołtarza, i tak niesamowity strach, jakby coś chciało ze mnie uciec. Miałem już wstać i wyjść z kościoła, bo serce biło mi szybko z jakiegoś niespotykanego lęku. Zrozumiałem jednak, czując to działanie, którego nie umiem nawet opisać, że to nie ja, ale „coś we mnie” ma stąd uchodzić. Postanowiłem przezwyciężyć siebie, wiedząc już, że to nie ja mam opuścić kościół. Modliłem się: „Jezu, spraw, gdy podejdziesz do mnie, żebym nie reagował krzykiem, ale przyjął Ciebie ze spokojem, bo wiem, że już o mnie wiesz”. Poczułem jakby delikatny dotyk, jakby dosłownie dotyk piórkiem na piersiach, i po chwili uspokoiło się wszystko. Cały drżałem, tego nigdy nie zapomnę, bo takiego strachu, jak wówczas, w całym swoim życiu nigdy nie czułem. Po jakimś czasie, gdy ksiądz zbliżał się z Jezusem, odczuwałem coraz większą radość. Czułem taką jakby serdeczną opiekę nade mną. Nie czułem żadnego lęku. Nie wiem, co mi Jezus uczynił. Jeszcze nie wiem, jaki dar otrzymałem, ale może to tak nie działa, jak ja bym tego chciał, lecz zadziała w odpowiednim czasie. Bo przecież przyjechałem z samego Wałbrzycha prosić Jezusa o pomoc, a On wie, jakiej pomocy potrzebuję. Doznałem tego w taki sposób, o którym bym nawet nie pomyślał. Dodam tylko, że mam 46 lat i jestem szczęśliwy z takiej relacji z Bogiem, bo tego zawsze pragnąłem. Teraz, gdy wiem, gdzie się odbywają Tyskie Wieczory Uwielbienia, postaram się być na nich, kiedy będę tylko mógł, bo moja wiara się pomnożyła, a o to przecież prosiłem Pana Boga. Chwała Panu!
Mirosław, 46 lat