Składam świadectwo cudu uzdrowienia z ciężkiej choroby nowotworowej mojej córki Bożeny mieszkającej Hamburgu. Ma 47 lat jest matką 4 dzieci. Już po I Komunii Świętej syna w 2011 roku rozpoczęła się walka o jej zdrowie i życie. Ryzykowne operacje dwóch złośliwych nowotworów piersi i  jelita grubego z przerzutami, w ostatnim stadium choroby dawały szanse na 3 miesiące życia. Nastąpiło szybkie, radykalne leczenie, które bez pomocy Boga byłoby trudne do przeżycia. Cała rodzina, bliscy, znajomi, kapłani polskiego kościoła w Hamburgu rozpoczęli „szturm na niebo” prosząc Pana Jezusa i Matkę Bożą o pomoc. Tak między innymi dowiedziałam się o Centrum Duchowości Ruchu Światło-Życie przy parafii pw. bł. Karoliny w Tychach. Zaczęłam regularnie prosić członków diakoni modlitwy z Centrum Duchowości o modlitwę wstawienniczą w intencji powrotu do zdrowia córki Bożeny. Z taką intencją uczestniczyłam też w pięciu Tyskich Wieczorach Uwielbienia.

Pierwszy cud dokonał się w dniu przyjęcia przez córkę sakramentu Namaszczenia Chorych. Nastąpiła widoczna poprawa stanu zdrowia w krótkim czasie. Następujące kontrole w klinikach medycznych dawały kolejne potwierdzenia, że to co dla człowieka jest niemożliwe uczynić może tylko Bóg. Lekarze rozkładali ręce mówiąc: „To tylko siła wyższa. Nie mamy wytłumaczenia” (w załączeniu przesyłam kserokopię z Tumor-konferencji ze szpitala w Hamburgu, gdzie zaznaczono całkowite cofnięcie się choroby)!

Jednak w 2013 roku inny, trzeci nowotwór złośliwy zaatakował drugą pierś mojej córki. Podczas XXIII Tyskiego Wieczoru Uwielbienia prosiłam Pana Jezusa i Matkę Bożą Fatimską o szczęśliwy przebieg operacji dla córki. Już 23 października odbył się zabieg ze szczęśliwym zakończeniem. Ostatnia tomografia komputerowa jest pomyślna. Trwa jeszcze leczenie kości kręgosłupa i kuracja antyestrogenowa. Stwierdzam ze wzruszeniem, że moja córka narodziła się na nowo. Jestem wdzięczna Panu Jezusowi, Matce Bożej, kapłanom, członkom wspólnoty diakonii modlitwy z Centrum Duchowości w Tychach i wszystkim osobom modlącym się w intencji mojej rodziny. Dziękujemy za zdroje łask, które otrzymaliśmy. Ufamy w Boże Miłosierdzie i wierzymy, że Bóg nas nie opuści. Jezu ufamy Tobie!

Renata

 

W 2013 roku u mojego syna stwierdzono kamień w woreczku żółciowym i  piasek w nerkach. Modliłam się w tej intencji na XXIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia i moje modlitwy zostały wysłuchane. Przy następnym badaniu USG w styczniu 2014r, nie stwierdzono obecności kamienia ani piasku w  nerkach. Mój syn jest zdrowy, za co dziękuję Bogu codziennie w  modlitwie. Należę do Parafii bł. Karoliny Kózkówny w Tychach i 14 czerwca też będę na XXV Wieczorze Uwielbienia. Chwała Panu!

Wiesława

 

Ostatni wieczór był moim trzecim Tyskim Wieczorem Uwielbienia. Za każdym razem wracałam do domu szczęśliwa, uśmiechnięta, pełna spokoju na sercu i nadziei. Ale chcę napisać o  XXIII Wieczorze Uwielbienia, kiedy byłam po raz pierwszy. Przyszłam z kuzynką, która prosiła mnie o  towarzystwo, ponieważ przyjechała z daleka. Wzięłam ze sobą również przyjaciółkę, wiedziałam, ze potrzebuje  ona pomocy. W głowie miałam sporo różnych myśli i mnóstwo intencji. Właściwie to nie wiedziałam na czym się skupić. Całe czuwanie było dla mnie niesamowite, ludzie, ich zachowanie i obecność Pana Jezusa. Nigdy nie zapomnę, gdy poczułam Jego obecność. Miałam wrażenie, że jestem na jakimś polu, gdzie jest jasno i ciepło, a w oddali widzę uśmiechniętego, z rozwianymi włosami kroczącego w moją stronę Pana Jezusa. Ten obraz widzę do dzisiaj. Chcę jeszcze napisać, że na tym TWU wydarzyło się coś jeszcze. Od jakiegoś czasu bardzo bolało mnie kolano, w zasadzie nadawało się do operacji (pęknięta łąkotka), a ja zaplanowałam sobie, że zacznę biegać. Ponieważ mam silny charakter i twardo stąpam po ziemi, jak zaplanowałam, tak zrobiłam. Oczywiście kolano bolało okropnie. Jadłam tabletki przeciwbólowe, smarowałam żelami, często w nocy budził mnie ból kolana. Pamiętam doskonale jak podczas modlitwy poproszono, aby uklękły osoby z chorymi stawami, było nas bardzo wielu. Klęczałam prosząc o pomoc. Nie czułam ciepła tak jak inni podczas uzdrowień, ale ja czułam się jakoś inaczej, lekko. Do końca Wieczoru modliłam się, raz śmiałam, raz płakałam. Jak mocno się zdziwiłam, gdy po kilku dniach przebiegłam 5 km, wróciłam do domu i z przyzwyczajenia otwarłam szafkę z lekami, aby jak zwykle je zażyć, posmarować kolano. Zrobiło mi się słabo ze zdziwienia, ponieważ nic mnie nie bolało. W nocy również nie czułam żadnego bólu, ani każdego następnego dnia. Biegam prawie codziennie i nic mnie nie boli. W tym dniu wydarzyło się coś jeszcze i bardzo bym chciała, aby napisała o tym moja przyjaciółka, której życie się bardzo odmieniło. Ja wiem, że Pan Jezus jest wśród nas, ze opiekuje się i pomaga. Ciągle to czuję. I wiem, ze dzięki Niemu jestem taka szczęśliwa i wszystko mi się w  życiu układa. Z całego serca każdego dnia za to dziękuję. Mam tyle siły w sobie, że mogłabym każdemu z osobna i wszystkim razem bez skrępowania i wstydu o tym wszystkim opowiadać.

Iza, 40 lat

 

Byłam po raz pierwszy w Tychach w październiku 2013 r na Wieczorze Uwielbienia. Nosiłam w sercu smutek, przyjechałam powiedzieć Bogu o tylu sprawach z życia mojego i bliskich (nastoletnich dzieci, chorego męża). W czasie modlitwy o uzdrowienie, już pod koniec poczułam kilkakrotnie niesamowite ciepło w moim ciele w okolicach klatki piersiowej (nie było innego wytłumaczalnego źródła tego ciepła jak Boże działanie, bo stałam blisko drzwi i o tej godzinie było już bardzo zimno na zewnątrz). Jednocześnie jakiś „film” rozgrywał się w mojej głowie i obrazy związane ze strachem z dzieciństwa i dorosłego życia dotyczącym tematu alkoholu w  naszej rodzinie. Od tego czasu mam pokój serca, Jezus uleczył mnie z  tego bólu. CHWAŁA PANU! Dzięki Niemu z większym miłosierdziem patrzę tez na ludzi mających problem z alkoholem. I w moim uleczonym sercu nosze słowa „definiuje nas dobro”.

Asia, 45 lat

 

W dniu 19 października 2013 roku po raz pierwszy uczestniczyłam w Tyskim wieczorze Uwielbienia. Modliłam się za pewną rodzinę, aby Pan Jezus obdarzył ich potomstwem, gdyż nie mają dzieci. A także dziękowałam Panu Jezusowi za wszystko czegośmy doświadczyli w dwóch ostatnich latach. Że nie wpadłam w rozpacz, gdyż mój syn popełnił samobójstwo, a mąż umarł nagle na zawal serca. Nagle usłyszałam głos jak Pan Jezus mówi, że siedzi tutaj matka której syn popełnił samobójstwo. Powiedział (Pan Jezus), że nas kocha. Rozpłakałam się i nastąpiła radość w moim sercu i  Boży pokój. Chciała dać świadectwo, że choć w życiu jest bardzo trudno, serce z bólu krwawi, to Pan Jezus nigdy nas nie opuszcza, jest naszą siłą i mocą, miłością i radością, pokojem i nadzieją naszego życia. Czego doświadczyłam na XXIII TWU, za co Panu Jezusowi z całego serca dziękuję, że wejrzał na mnie i moje dzieci. Daję świadectwo żeby nigdy nie wątpić i nie mówić ‘dlaczego’, tylko zgadzać się we wszystkim z wolą Bożą i zaufać Panu. To będzie pokój i radość w sercu. Choć są ciężkie dni w życiu codziennym i różne myśli przychodzą to zaraz słyszę głos jak mówi „Jezus nas kocha”. Dziękuję Ci Panie Jezu za wszystko co dla nas uczyniłeś. Bądź uwielbiony Jezu. Chwała Panu!

Danka, lat 51

 

Na Wieczorach Uwielbienia w Ty6chach jestem prawie od początku. Na jednym z wieczorów Pan Jezus powiedział przez prowadzącego modlitwę, że jest tu kobieta, która ma męża uzależnionego od alkoholu, że On jest ze mną, że mam być cierpliwa. Coraz goręcej modliłam się za męża. Pan Jezus przyprowadził mnie na modlitwę wstawienniczą do kościoła bł. Karoliny w  Tychach. Grupa modlitewna z księdzem modliła się nade mną. Przez jednego z prowadzących modlitwę Jezus powiedział, że uzdrowi serce mojego męża w wyznaczonym przez Niego czasie, ze mam się nie bać On nad wszystkim czuwa. Na XXII TWU stałam z tyłu kościoła, było o dotyku Pana Jezusa. Bardzo prosiłam „Chce poczuć Twój dotyk”. W tym samym momencie przez prowadzącego modlitwę Pan Jezus odpowiedział. „Dotknąłem Twojego serca, delikatnie dotknąłem”. Niesamowite wzruszenie, chociaż nic nie czułam, ale w poniedziałek w pracy koleżanka powiedziała „Ty jesteś jakaś spokojniejsza, wyciszona”. A ja w duchu dziękowałam Jezusowi że działa. Na XXIII TWU Pan Jezus przez prowadzącego modlitwę powiedział „Teraz mówię do Joanny. Twoje modlitwy są miłe memu sercu. Pamiętasz jak Ci obiecałem że uzdrowię serce twojego męża? Ja chcę uzdrawiać serce twojego męża.” Popłynęły mi łzy, w duchu mówiłam „pamiętam Jezu”. Bo kiedy nie raz było ciężko modliłam się: „Jezu ufam Ci że będzie dobrze, bo Ty mi obiecałeś to”. Wierze, że przyjdzie dzień kiedy to się stanie, wierzę że Jezus już działa w tej sprawie. Już Mu za to dziękuję.

Joanna, lat 55

 

Na XXIII Tyski Wieczór Uwielbienia jechałam pełna radości i nadziei na kolejne głębokie przeżycie wspólnej Eucharystii i modlitwy, ale obawiałam się, czy dam radę fizycznie, gdyż od dłuższego czasu cierpiałam na bóle kręgosłupa, które nasilały się szczególnie wtedy, gdy stałam przez dłuższy czas w pozycji wyprostowanej. Badanie rentgenowskie wykazało obustronną skoliozę oraz dyskopatię lędźwiową. Krótko przed Wieczorem Uwielbienia bóle nasilały się tak bardzo, że nie potrafiłam normalnie funkcjonować, i pomagało mi jedynie zażycie silnego leku przeciwbólowego. W czasie modlitwy poproszono wszystkie osoby z  chorobami kręgosłupa o podniesienie rąk. Nie poczułam wtedy nic szczególnego, ale od tego momentu ból zaczął ustępować. Minęły już trzy miesiące, a ja nie odczuwam żadnych dolegliwości i  jestem wdzięczna Panu za dar uzdrowienia. Chwała Panu!

Eliza, 37 lat

 

Na XXIII Wieczór Uwielbienia czekałam z niecierpliwością. Byłam wtedy po raz pierwszy i przeżyłam coś niesamowitego… Przez praktycznie cały wieczór miałam łzy w oczach, ponieważ tak bardzo czuć tam obecność Chrystusa. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie przeżyłam. Chociaż żadne słowa nie były skierowane konkretnie do mnie, to i tak Bóg dotknął mojego serca. Kiedy ksiądz przechodził z Najświętszym Sakramentem, wtedy właśnie poczułam taki spokój w sercu i łzy przestały napływać do oczu, byłam taka szczęśliwa… Muszę napisać o czymś jeszcze. Na tym Wieczorze modliłam się i  wypraszałam u Boga łaskę zdrowia dla mojego synka, który ma bardzo silną alergię praktycznie od urodzenia. Czasami traciłam już nadzieję, że kiedykolwiek mu to przejdzie – jak to przeważnie bywa u dzieci ze skazą białkową, że do 3 lat samo znika. Niestety nie w naszym przypadku… Moje dziecko wiecznie miało problemy ze swędzącą skórą, chociaż unikałam już – wydawało mi się – wszystkiego, żeby mu niczym nie zaszkodzić. Nigdy nie jadł czekolady, lodów ani innych słodyczy, w których mogłoby się znaleźć coś, co by mu zaszkodziło. Ciężko jest matce patrzeć i  zabraniać zjedzenia czegokolwiek takiego, co zazwyczaj jadają dzieci. On tylko mógł siedzieć i patrzeć, jak inni jedzą np. lizaki, bo ich również nie mógł… Płakać mi się chciało, kiedy nic nie pomagało… Dopiero niedawno splot różnych zdarzeń sprawił, że trafiłam na bardzo dobrą i konkretną panią doktor, która od razu skierowała nas na badania, i dzięki Bogu wyszło na nich, że mój synek nie ma już alergii na mleko! Tego najbardziej chciałam… Ma jeszcze alergię na parę innych składników, ale ta najgorsza zniknęła. To dla mnie prawdziwy cud i wiem, że to dzięki modlitwie na tym Wieczorze… Jestem taka szczęśliwa, że wreszcie moje dziecko może jeść np. jogurt… Moje dziecko kocham nad życie i wiem, że Bóg to widzi, i dziękuję Mu za ten cud, za siłę i nadzieję, że będzie dobrze. Chwała Panu!

Ewelina

 

Na XXIII Tyski Wieczór Uwielbienia przyjechałem mając w sercu kilka intencji. Jedna z nich była szczególnie ważna. Chciałem, aby Bóg uzdrowił mnie z konsekwencji popełnionych w przeszłości grzechów związanych z pornografią i masturbacją. W tamtym czasie mój ojciec był prawie nieobecny. Miałem też wiele zranień ze strony moich kolegów. To doprowadziło do tego, że pornografia była o treści homoseksualnej i moje patrzenie na innych ludzi także było chore. Gdy usłyszałem, że Jezus uzdrawia osoby o takich skłonnościach, nie miałem pewności, czy to dotyczy mnie. Dopiero po pewnym czasie uświadomiłem sobie, że Bóg uzdrowił konkretnie mnie, a także moją relację z ojcem. Chwała Panu!

Krzysztof

 

Byłem z żoną na XXIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia, to był nasz trzeci Wieczór Uwielbienia. Od momentu kiedy zaczęliśmy uczestniczyć w  spotkaniach, w naszym życiu zaczęły się dziać cuda. Urodziła nam się śliczna córeczka, a staraliśmy się o dzieciątko trochę czasu, nawiasem mówiąc żona jest ponownie przy nadziei:). To tak pokrótce, jednak chciałbym opowiedzieć o XXIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Podczas modlitwy uzdrowienia modlono się o uzdrowienie osób z chorobami kręgosłupa. Ból dolnego odcinka dręczył mnie już od paru lat, ale ostatnio się nasilił. Zacząłem się gorąco modlić o uzdrowienie, jednak w trakcie modlitwy moje myśli i modlitwa skierowały się na mojego schorowanego od lat ojca. Modliłem się o jego całkowite uzdrowienie z poważnej choroby kręgosłupa, aby mógł nie odczuwać bólu. Na drugi dzień, przez całą niedzielę, odczuwałem na całej powierzchni pleców jakiś kojący balsam. Ból zniknął. Trwa to już 4 miesiące. Niestety mój ojciec zmarł niedawno. Jeszcze wszystkiego nie rozumiem, ale wiem jedno, że trzeba zaufać Chrystusowi, a wtedy wszystko będzie dobrze. Chwała Panu!

Mariusz, 40 lat

 

Rok 2013 był dla mnie i mojej rodziny bogaty w różne doświadczenia. Jednym z takich doświadczeń było ujawnienie się w kwietniu padaczki u  mojej najstarszej córki (8 lat). Był to dla nas olbrzymi cios, który odwrócił nasze życie do góry nogami. Rozpoczęliśmy walkę o zdrowie naszej córki. Z jednej strony medycyna, a z drugiej ufność w Bogu. Dowiedziałem się od znajomych (należę z żoną do wspólnoty Domowego Kościoła) o Tyskich Wieczorach Uwielbienia, więc tu postanowiłem szukać wsparcia, poprzez wspólne uwielbianie Jezusa. Córka od kwietnia ubiegłego roku przyjmuje leki, lecz mimo to do października 2013 r. występowały napady padaczkowe średnio co półtora tygodnia, poza tym towarzyszyły tej chorobie tzw. stany zawieszenia (nieraz kilka razy dziennie), pomimo zwiększania dawki leku. Do 19 października 2013 r. mieliśmy z żoną wrażenie, że leki, które przyjmuje córka, nie działają. Postanowiłem, że na październikowy XXIII TWU przyjadę z córką, i tak też zrobiłem. Dla mnie był to drugi Wieczór Uwielbienia. Za każdym razem było to dla mnie ogromne przeżycie. Po powrocie do domu zauważyliśmy, że dziecko nie zawiesza się i do dnia dzisiejszego (tj. przez 4 i pół miesiąca) córka nie miała napadu. Chwała Panu!

Wojtek, 38 lat

 

XXII Tyski Wieczór Uwielbienia – Wiosna 2013 r. Usłyszałam słowa: „Jest wśród nas kobieta chora na raka piersi i jeszcze o tym nie wie. Uzdrawiam cię, siostro.” Od tego momentu te słowa dźwięczały mi w  uszach. W grudniu zrobiłam USG, a na drugi dzień guz został wycięty. Okazało się, że jestem chora. Od stycznia 2014 r. do marca brałam chemię, a w kwietniu miała miejsce operacja. Kolejne badania wykazały, że jestem całkowicie zdrowa. Biorę jeszcze leki hormonalne. Przez cały czas miałam w pamięci słowa: „Ja ciebie uzdrawiam”. Dostałam dar, o  który nie prosiłam, a który uratował mi życie. Pan wie wszystko. Dziękuję za uzdrowienie, za miłość, za opiekę. Chwała Panu!

Katarzyna, 46 lat

 

W Tyskich Wieczorach Uwielbienia uczestniczyłam już nieraz. Zawsze jest to dla mnie wyjątkowe spotkanie z Bogiem, którego długo wyczekuję. Atmosfery tych spotkań nie da się z niczym porównać. A jednak XXIII Tyski Wieczór Uwielbienia był dla mnie szczególnie ważny. Nie jechałam tam, by prosić o uzdrowienie, ratunek, ale by podziękować za wszystko, co do tej pory otrzymałam, i pokornie prosić o opiekę. Potrzebowałam jej szczególnie w jednej sprawie. Podczas TWU poczułam ponownie to niesamowite ciepło i Bożą obecność, jakby Jezus mówił do mnie: „Nie martw się, zaopiekuję się tobą i twoim życiem”. Całkowicie Mu zaufałam, choć to nigdy nie jest proste, i nie zawiodłam się. Dziś, gdy upłynęło już sporo czasu, wiem, że kolejny raz miałam okazję doświadczyć Bożej nieomylności i miłosierdzia. Po powrocie do domu praktycznie wszystko potoczyło się inaczej, niż bym sobie tego życzyła, ale dokładnie tak, jak życzył sobie tego Jezus. Teraz, z perspektywy czasu, widzę, że kolejny raz mnie uratował, uchronił przed zagrożeniem. Nie bój się ufać. Nikt nie jest bardziej godny zaufania niż On. Chwała Panu!

Katarzyna

 

19 października 2013 r. uczestniczyłam wraz z córką i jej mężem w XXIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Modliłyśmy się każda w swojej intencji. Ja w szczególności o pracę dla syna i wyjście z nałogu pijaństwa dla brata, którego wcześniej namawiałam na to spotkanie, ale odmówił. Syn właśnie dostał pracę, z której jest zadowolony, natomiast za brata muszę się jeszcze modlić, chociaż są małe chwile, kiedy myślę, że jest trochę lepiej. Ale w szczególności chcę przekazać świadectwo córki, prosiła mnie o to. Otóż pracuje w sklepie z koleżanką, która nie chodziła do kościoła, nie chodził również jej mąż ani rodzice, ani teściowie, ani brat (zmarł w młodym wieku w wielkich cierpieniach). Koleżanka ma natomiast 10-letnią córeczkę, która była w Pierwszej Komunii (bo tak wypadało, żeby nie odstawała od grupy), a która codziennie klęka do porannej i wieczornej modlitwy, nie mając żadnych wzorców w domu. Córka zaczęła więc koleżance opowiadać o swoich przeżyciach z Wieczoru Uwielbienia. W tym czasie do sklepu nie weszła ani jedna osoba, co normalnie nie jest możliwe. Koleżanka córki miała mnóstwo pytań. Zaczęła się nawet zastanawiać, jak by to było, jeżeli poszłaby do spowiedzi, ale bała się, że ksiądz będzie na nią krzyczał. Po urlopach, kiedy się spotkały, koleżanka oznajmiła, że pewnego dnia córka poprosiła ją, by poszła z nią do kościoła, bo sama się boi. Stojąc z tyłu kościoła ciągle zerkała na konfesjonał, gdzie siedział ksiądz i nie było żadnej kolejki do spowiedzi, więc podeszła, przystąpiła do spowiedzi i, o dziwo, nikt na nią nie krzyczał i od niepamiętnych czasów poszła do Komunii św. Tak jest do dzisiaj, modli się teraz, żeby to samo uczynił jej mąż. A córeczka jest przeszczęśliwa, że może do kościoła chodzić razem z mamą.

Teresa, 54 lata

 

Nie wiem, od czego zacząć… Może od tego, że nie umiem ująć w słowa tego, co się stało na tamtym Tyskim Wieczorze Uwielbienia… Już chyba piąty raz próbuję napisać to świadectwo. Nie wiem, jak to zrobić… Na każdym Tyskim Wieczorze Uwielbienia dzieje się coś niesamowitego. Za każdym razem. Odczuwam bliskość Jezusa, Jego niesamowitą Miłość… Najpierw chciałam jeszcze napisać o czymś, co zdarzyło się na wcześniejszym Tyskim Wieczorze Uwielbienia, nie wiem którym, nie pamiętam. Od lat jestem nękana przez szatana. Po tamtym Wieczorze to się skończyło. Poczułam się bezpieczna… Byłam bardzo wdzięczna Panu i  szczęśliwa. Jednak po miesiącu albo dwóch to wróciło… Wtedy zrozumiałam, że taka jest wola Pana, muszę UFAĆ i wiem, że razem z Panem go pokonamy. „Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec.” Nie wiem, dlaczego piszę o tym dopiero teraz, żałuję, że nie podzieliłam się tym wcześniej. Przepraszam… Bardzo żałuję, w końcu przecież zostałam uzdrowiona! Ale teraz chciałabym jeszcze napisać o  XXIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Czułam, że mam tam pojechać… po prostu to czułam. Jak weszłam do kościoła, od razu poczułam się bardzo szczęśliwa. Zawsze staliśmy z tatą na balkonie, ale tym razem chciałam stać na dole, żeby kapłan z  Najświętszym Sakramentem mógł przejść koło mnie. Jak znaleźliśmy miejsce, zaczęłam czytać tę karteczkę, którą dostaje się przy wejściu. Zrozumiałam, że muszę wierzyć w to, że Bóg wysłucha moich próśb i je spełni, że muszę w to wierzyć całym sercem, że muszę to wiedzieć. I tak zrobiłam. Uwierzyłam całym sercem. Po chwili zaczęłam rozmawiać z  Bogiem. Jego głos… jest taki piękny, taki miłosierny, taki cudowny… Nie ma słów, które potrafią go opisać…Po prostu słysząc Jego głos człowiek się jakby rozpływa, jakby mdlał ze szczęścia i spokoju… Jakby się zatapiał w miłości… Jeszcze trwała poprzednia Msza św. a ja już z Nim rozmawiałam! Już doświadczyłam tylu łask! Odpowiedział mi na pytanie, które zadawałam Mu od miesiąca: Czy mój dziadek jest w Niebie? I na wiele innych pytań też. Powiedział kilka rzeczy, dał mi Siebie poczuć, poczuć Jego Miłość. Powiedziałam Mu, że to, o co proszę, się spełni. Potwierdził. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje! Nie miałam pojęcia, co dzieje się dookoła. Kiedy rozmawia się z Bogiem, znika cały świat. Wszystko. Człowiek jest jakby nieobecny. Wszystko znika. Jest tylko Bóg, Jego Miłość i ty. Zadałam Mu pytanie i w tym momencie „wróciłam na ziemię”, ale tylko na kilka sekund, bo w Ewangelii była dokładna odpowiedź na moje pytanie. Potem znowu wszystko zniknęło. Podczas tego Wieczoru Pan spełnił wszystkie moje prośby. Miałam już tak kilka razy w życiu, że spełniał każdą moją prośbę, niezależnie od tego, czego dotyczyła. Jednak za każdym razem to jest takie piękne, niesamowite i niewiarygodne. Jestem tak strasznie wdzięczna za wszystko, co się tam stało, za Jego każde słowo, za każdą spełnioną prośbę, za mojego Dziadka, za to, że dał mi poczuć swoją Miłość, za to, że wysłuchał mojej intencji i dał niesamowitą łaskę mi i osobom, za które się modliłam, za wszystko, co mam, za to, że mogę się podzielić z innymi moją radością, tym świadectwem, po prostu za WSZYSTKO. To, co napisałam, jest wielkim skrótem tego, co się zdarzyło i wiem, że o  czymś nie napisałam, o czymś zapomniałam, doświadczyłam tylu łask… Chciałabym tylko jeszcze raz przeprosić, że daję to świadectwo dopiero teraz i że nie wysłałam świadectwa z tamtego wcześniejszego Wieczoru. I  jeszcze raz dziękuję za wszystko. CHWAŁA PANU!!!

Paulina, 14 lat

 

Drżało mi ciało (głównie nogi), cierpiałem na depresję, leczyłem się neurologicznie, ale nic nie pomagało. Po XXIII Tyskim Wieczorze uwielbienia zostałem uzdrowiony. Moje ciało się nie rusza, mimo że nie biorę już leków. Miałem z tym problem już gdy byłem dzieckiem, ale dopiero teraz żyję inaczej. Chwała Panu.

Marcin, 38 lat

 

To był mój kolejny Tyski Wieczór Uwielbienia. Jak sięgam pamięcią, byłam i jestem osobą, której strach towarzyszył przez całe życie, w szkole podstawowej, średniej, w pracy, strach o dzieci. Byłam wychowana w  normalnej rodzinie, bez przemocy i pijaństwa, więc skąd ten strach? Idąc na TWU pomyślałam: „Co by było, gdybym usłyszała coś, co mnie dotyczy?” i poczułam lęk i strach, więc pomyślałam: „Lepiej nie”. Kiedy usłyszałam w kościele imię Krystyna, której strach towarzyszy przez całe życie – łzy same płynęły, pomyślałam, że to nie chodzi o mnie, może jest druga taka osoba jak ja. Jeżeli tak było, to znaczy, że Jezus kocha nas dwie. Chwała Panu!

Krystyna, 54 lata

 

Brałam udział w XXIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Gdy tylko dotarłam do kościoła, zaczęłam się źle czuć. Było mi słabo, ale myślałam, że powodem była moja choroba. Po krótkim czasie słabościom towarzyszył strach, co się zaraz wydarzy. Gdy kapłan zaczął wprowadzenie do Mszy, dostałam duszności i coraz gorzej się czułam. Byłam bliska tego, aby wyjść z kościoła, ale przecież jeszcze tak naprawdę nawet Msza się nie zaczęła. Postanowiłam zostać… Gdy tylko zaczęła się Msza, już nie byłam w stanie ustać na nogach, a moja modlitwa to był jeden wielki bełkot, którego sama nawet nie rozumiałam. Zdenerwowanie było ogromne, bo nie umiałam zrozumieć, co się dzieje. Większości Mszy w ogóle nie pamiętam. Nie byłam w stanie nic zrozumieć. Strach przed ludźmi, a  przede wszystkim przed tym księdzem, który odprawiał Mszę, stawał się ogromny i bardzo mnie to denerwowało, bo nie umiałam nad tym zapanować. Z  ogromnym trudem udało mi się wykrztusić „Niech się dzieje wola Twoja!” i  w tym momencie, jakby na zawołanie, przede mną stanął ksiądz z  Przenajświętszym Sakramentem. Wtedy zaczęło mną rzucać w każdą stronę, krzyczałam nieswoim głosem, a paraliż ciała był tak wielki, że nie byłam wstanie nad niczym panować… Ksiądz podszedł jeszcze bliżej, wypowiedział jakąś modlitwę i wszystko się uspokoiło. Potem już w  całkowitym spokoju modliłam się i uwielbiałam Pana. Chwała Panu.

Ania, 30 lat

 

Ostatnim razem na Tyski Wieczór Uwielbienia wybrałem się z pewnym dysonansem, ponieważ moja ciocia obchodziła urodziny, a ja, nie biorąc pod uwagę sytuacji, w której obchodziłaby swoje święto w sobotę (urodziny miała 17 października), jadę do Tychów. Potem pojawiła się kolejna wątpliwość: byłem w kościele już na mszy o 17.00 i zacząłem się zastanawiać, czy to aby nie za długo. Jednak już na modlitwie uwielbienia poczułem, że (nie wiem, jak to inaczej określić) jestem bardziej normalny niż zwykle. Ponadto poczułem solidarność z pozostałymi modlącymi się osobami (szczególnie z uwolnionymi), a nawet byłem na granicy płaczu, gdy ktoś z diakonii wymienił czyjeś imię. Odezwało się również u mnie coś jakby instynkt ojcowski wobec innych. Jest to zapewne związane z moim powołaniem do samotności, którą mam wykorzystać do pomocy innym (czy to nawracając, czy pomagając drugim). Po modlitwie wyszedłem bardziej zdystansowany do życia, co jest w moim wypadku bardzo znaczące, gdyż w gimnazjum myślałem nad samobójstwem tylko z powodu ocen, a w średniej szkole podchodziłem do tego dwa razy i do dziś mam słabą psychikę. Jednak Pan mi pomaga, tak jak to zrobił na ostatnim Tyskim Wieczorze Uwielbienia.

Michał, 25 lat

 

Słowa płynące do konkretnych wymienianych osób były pełne miłości i  miałem wewnętrzne przekonanie, że i do mnie Pan w ten sposób by mówił. Chwała Panu.

Piotr, 58 lat

 

Mój powrót do wiary zaczął się praktycznie na przełomie listopada i  grudnia 2012 r., gdy po praktycznie trzyletnim okresie postanowiłem coś ze sobą zrobić i poszedłem do spowiedzi. Wtedy zaczął się Rok Wiary, o  czym nie miałem zresztą pojęcia, bo i skąd, jak nie chodziłem do kościoła. Od tego czasu spowiadam się regularnie i regularnie też uczęszczam na Msze. Pierwszy raz byłem na XXI Tyskim Wieczorze Uwielbienia i było to najbardziej emocjonujące spotkanie, najbardziej je przeżywałem. Wtedy Bóg dał mi pierwszy znak, a mianowicie ksiądz, który chodził z Najświętszym Sakramentem, stanął przede mną i zrobił znak krzyża. XXII TWU nie był już tak podniosły i nie mogłem do końca skupić się na modlitwie przez płaczące osoby, ale jednocześnie dał mi siły do kolejnego spotkania. Na XXIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia otrzymałem kolejny znak od Jezusa. Praktycznie na samym początku modlitw zacząłem się modlić w myślach, że w zasadzie to nie mam takich problemów jak inni ludzie, jestem zdrowy, nikt mnie jakoś specjalnie nie skrzywdził, i  wtedy usłyszałem: „Pan Jezus bierze teraz w swoje dłonie serce Adama, który sobie myśli, że tak naprawdę te jego problemy nie są tak istotne jak te, które do tej pory padły. Twoje problemy są dla Mnie równie ważne.” Słysząc to nie dowierzałem, bo w zasadzie w tym samym momencie właśnie tak się modliłem. Niestety zamiast się skupić na słowach to zastanawiałem się nad tym, czy to jest do mnie, czy jakiegoś innego Adama. Jednak słowa te zasiały ziarno w moim sercu i mam nadzieję, że okaże się ono żyzną ziemią. Jeszcze czasem jest we mnie trochę niedowierzania, ale teraz wierzę, że te słowa Jezus skierował do mnie, a  skoro tak, to muszę rozwijać swoją wiarę i samego siebie, abym postępował tak, jak chce tego Pan Jezus, co czasem jednak nie jest proste. Wiem jednak, że skoro Bóg jest ze mną to, pomoże mi pokonać wszystkie problemy i przeciwności. Chwała Panu.

Adam, 29 lat

 

Na XXIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia było wspaniale. To był mój pierwszy raz. Kiedy kapłan zaczął wychodzić pomiędzy ludzi i błogosławić Najświętszym Sakramentem, odczułem, że Pan mi błogosławi już za pierwszym uczynionym monstrancją znakiem krzyża. Nie wiedziałem, że ksiądz z Najświętszym Sakramentem już wychodzi do ludzi i zaczyna błogosławić. Upadłem na kolana i zesztywniałem ze złożonymi dłońmi, chociaż ludzie wokół mnie stali, bo było to kilka metrów od Najświętszego Sakramentu. Odczułem wielką moc płynącą z Hostii św. Potem było normalnie. Gdy kapłan błogosławił mnie z bliska, nie działo się nic dziwnego. Zrozumiałem, że Bóg od razu do mnie przyszedł i mi pobłogosławił. Kiedy trwała modlitwa uwielbienia, poczułem jakby Ktoś dotykał dłonią mojej głowy. Nie wiedziałem, czy to Bóg, czy zwykłe mrowienie bez powodu, więc nic z tym nie zrobiłem. Kiedy przestałem to czuć, zaczęła się piosenka „Wyciągnij nade mną swoją rękę, Panie”. Zrozumiałem, że Bóg zrobił to już wcześniej. On działa, kiedy chce. Dał mi odczuć Swoją miłość do mnie na tym wieczorze. Chwała Mu.

Paweł, 18 lat

 

W czasie ostatniego Wieczoru Uwielbienia 19-tego października, w czasie błogosławienia Najświętszym Sakramentem, w pewnym momencie przestałem odczuwać bolesność w kręgosłupie, poniżej kręgów szyjnych między barkami. Do tej pory w tym miejscu często odczuwałem tę bolesność, czy to przy ruszaniu szyją, czy to jak próbowałem wyprostować plecy na oparciu fotela – nie mogłem bez bólu się wyprostować. Działo się tak od długiego czasu. Od tego Wieczoru Uwielbienia nie odczuwam tej bolesności.

Gustaw, 58 lat

 

W Tyskich Wieczorach Uwielbienia uczestniczyłam już 5 razy. Jestem szczęśliwa, że mogłam doświadczyć obecności i miłości Boga. Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z Jezusem, wręcz tęsknię za Nim. Tyskie Wieczory odmieniły moje życie duchowe, pogłębiły wiarę , spowodowały że jest ona żywa. Cieszę się każdą eucharystią, często się wzruszam podczas mszy, lub nabożeństw, szczerze pokochałam Jezusa i cieszę się tą miłością. Mimo trudnego życia jestem szczęśliwa gdyż Bóg nadaje mu sens. Jeśli chodzi o spray zdrowotne, jestem po amputacji lewej nogi, na skutek choroby nowotworowej. Podczas mojego pierwszego Wieczoru prosiłam Jezusa aby utrzymał w zdrowiu moją prawą nogę, bym mogła jakoś w życiu funkcjonować, wtedy poczułam ciepło w tej nodze, modliłam się również o  to, aby nowotwór nie wrócił. Jezus wysłuchał mych próśb, bo jestem zdrowa i dobrze sobie radzę w życiu. Natomiast podczas mojego trzeciego Wieczoru, prosiłam Jezusa by mnie przytulił i wtedy poczułam, jakby Ktoś bardzo delikatnie „musnął” moich włosów, tak że odruchowo uniosłam rękę w kierunku głowy. Najważniejsza jest jednak dla mnie modlitwa uwielbienia i słowa kierowane do nas przez Jezusa. Chwała Panu.

Faustyna, 40 lat

 

Dowiedziałem się o Tyskim Wieczorze Uwielbienia od siostry, pierwszy raz poszedłem z ciekawości i z bojaźnią, poczułem moc jaka tu panuje i  bardzo mi się spodobało. Na ostatnim spotkani a zarazem trzeci z kolei dostałem wielkiej łaski uzdrowienia, do tej pory się zastanawiam dlaczego ja. Usłyszałem, żeby osoby z problemami z kręgosłupem podniosły ręce w pierwszym momencie pomyślałem że to nie do mnie, chociaż pobolewał mnie kręgosłup dość często a ból był tak wielki że bolała mnie również głowa, ale zobaczyłem osoby młodsze ode mnie, które unoszą ręce i mówię sobie dlaczego nie ja i również uniosłem ręce modląc się. Od tamtego czasu nie mam żadnych problemów z kręgosłupem ani bólów głowy. Dziękuję Ci Boże. Amen.

Andrzej, 43 lata

 

To był mój kolejny Tyski Wieczór Uwielbienia. Na wcześniejszym mnie nie było, ale teraz znów Pan postawił na mojej drodze osobę, z którą mogłam pójść na to duchowe wydarzenie i dostąpić tak wielu łask. Szczególnie chciałam, prosić o uleczenie mnie z rany przeszłości, tak by nie wpływała ona negatywnie na moje życie, w tym duchowe, oraz na relacje z  ludźmi. Po bolesnych przeżyciach walczę ze stanami emocjonalnymi, które utrudniają mi czasami normalne funkcjonowanie. Przejawia się to np. w  obniżonym nastroju, zamknięciu się w sobie, czarnych myślach czy też w  problemach z oddychaniem. Taką też obawę miałam, wybierając się na Tyski Wieczór Uwielbienia – bałam się, że nie będę mogła dobrze przeżyć tego czasu z powodu uczucia duszności. Tak się jednak nie stało, Pan pomógł mi w prawdziwej radości i pokoju przeżyć to szczególne z Nim spotkanie. Jego owoce odczuwam obecnie również w swoim codziennym życiu. Jestem dużo spokojniejsza, potrafię być bardziej wdzięczna i radosna, zaś rozchwianie emocjonalne nie dokucza mi tak, jak wcześniej. Wierzę, że Pan stale mnie umacnia i uzdrawia. Chwała Panu!

Kasia, 27 lat

 

Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus! 9.10.2013 r. uczestniczyłam, wraz z mężem i znajomymi, w XXIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Byłam po raz pierwszy. Koleżanka, która już wcześniej była na Tyskim Wieczorze Uwielbienia, opowiedziała nam o swoich bardzo pozytywnych odczuciach i  zachęciła, żebyśmy pojechali razem. Tak też się stało. Pomyślałam, że nigdy dość wielbienia Boga za to, że jest, i za wszystko, co dla nas czyni. Nie miałam jednej konkretnej intencji, miałam ich wiele. Chciałam Bogu dziękować, przepraszać Go i prosić, także w intencjach moich znajomych bliskich i dalszych. W czasie Mszy św. przyjęłam Pana Jezusa w  Komunii św. A tego, co wydarzyło się potem, do dziś nie mogę zrozumieć. Kiedy rozpoczęła się modlitwa uwielbienia i niektórzy z obecnych zaczęli się modlić „językami”, nie mogłam się skupić, wewnętrznie odczuwałam jakiś dziwny niepokój, musiałam włożyć wiele wysiłku, żeby Boga uwielbiać i skoncentrować się na modlitwie. Nigdy wcześniej czegoś podobnego nie przeżyłam. Gdy po skończonym nabożeństwie wyszliśmy z  kościoła miałam w głowie pełno pytań, a w sercu niepokój. Koleżanka zauważyła, że coś jest nie tak. W drodze do domu (ok.1,5 godz.) odmówiliśmy różaniec, ale ja wciąż nie mogłam się uspokoić. Wróciliśmy późno. Nie mogłam zasnąć, a gdy zasnęłam, męczyły mnie różne sny. Rano obudziłam się z pytaniem: „Panie Jezu, o co chodzi? Pomóż mi, bo nie wiem, co mam zrobić.” Gdy krzątałam się przy kuchni, przyszła mi myśl, że muszę do Was napisać i podzielić się tym, co przeżyłam, choć pewnie nie jest to świadectwo takie jak wiele innych, które dostajecie. Ale gdy pomyślałam o napisaniu do Was, powoli zaczął wracać pokój do mojego serca, chociaż jeszcze niecałkowity. We wtorek wieczorem (trzy dni po TWU) chciałam „zrobić” namiot spotkania w oparciu o Ewangelię św. Mateusza (jak czynię to codziennie, bo jesteśmy z mężem w Domowym Kościele), ale Pismo św. otwarło się na 1 Liście św. Pawła do Koryntian rozdz.14 (Zasady korzystania z charyzmatów). Zaczęłam czytać, płakałam, ocierałam łzy i czytałam dalej. Było to jak balsam na moją skołataną duszę i mój niepokój. Dziękowałam Bogu za Jego słowo i za to, że powrócił pokój do mojego serca. Potem miałam taki moment, w którym pomyślałam, że nie napiszę tego świadectwa. Jednak chcę się z Wami tym podzielić. Nadal nie rozumiem, po co to wszystko się wydarzyło. Bardzo gorąco Was pozdrawiam i dziękuję za to, co robicie. Chwała Panu!

Agata

 

Nie umiem dziękować Ci, Panie, bo małe są moje słowa… XXIII Tyski Wieczór Uwielbienia był trzecim Wieczorem, w którym brałam udział. W  momencie kiedy spotkanie się kończyło, byłam przekonana, że nic szczególnego się nie wydarzyło. A jednak myliłam się… Na drugi dzień rano, wstając z łóżka, odkryłam, że Pan Jezus uzdrowił mój kręgosłup. Zniknęła sztywność dolnej partii pleców, która dokuczała mi od dłuższego czasu. Procesowi uzdrowienia nie towarzyszyły zjawiska typu ciepło ogarniające bolące miejsce (albo przynajmniej nic takiego nie zauważyłam). Ale nie zmienia to faktu, że poprawa nastąpiła. Chwała Panu!

Ola

 

XXIII Wieczór Uwielbienia był moim drugim razem. Na pierwszy, rok temu, zabrała mnie przyjaciółka ze swoim chłopakiem i jego mamą. Można zauważyć piękne działanie Pana, który poprzez kolejne osoby trafił do mnie. Do kościoła chodziłam tylko wtedy, kiedy sytuacja tego wymagała, np. kiedy trzeba było przyjąć sakrament bierzmowania w gimnazjum. Dzięki mojej przyjaciółce po 5 latach odważyłam się pójść do spowiedzi i w  taki oto sposób zaczęłam uczęszczać na niedzielne Eucharystie. Po pół roku mojej próby nawrócenia pojechałam na TWU. Z opowieści wiedziałam, czego mogę się spodziewać, lecz przez cały spędzony tam czas targały mną wątpliwości: „Jak to wszystko możliwe? Czy można aż tak wielbić Pana?” Ciągle mi czegoś brakowało, aż do dzisiaj. Już od dłuższego czasu wiedziałam, iż 19 października odbywa się kolejne spotkanie, a z racji tej, że na wcześniejszych nie mogłam się zjawić, to obiecałam sobie tym razem nie odpuścić. Początkowo miałam jechać z ową przyjaciółką, lecz parę dni przed zachorowała. Bardzo dobry kolega, który od ostatniego czasu mocno mnie wspiera i modli się za mnie, usiłował zorganizować sobie transport, by móc ze mną uczestniczyć w spotkaniu, lecz ostatecznie to również się nie udało. Chciałam zrezygnować, ale przekonał mnie, że to jest próba, i namawiał mnie, abym wytrwała. Dzisiaj, po spotkaniu, wiem i dziękuję Panu za to, że pojechałam sama. Już widząc kościół czułam radość w sercu. Moją intencją była prośba o  otwarcie mego serca na miłość i dobroć oraz uleczenie duchowe i  fizyczne, gdyż czeka mnie trzecia operacja kolana, co jest wynikiem uprawiania sportu. Będąc w kościele przed rozpoczęciem Mszy, czytałam biuletyn otrzymany przed wejściem. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach już od tego momentu, gdy doszłam do słów: „Jesteś tu, bo Jezus cię tu przynęcił, bo Jego Duch posłany od Ojca bardzo w tobie zadziałał”. Wiedziałam, że serce me zostało otwarte. To było piękne przeżycie. W  ciągu całego wieczoru 3 osoby, które stały obok mnie, zasnęły w Panu, a  ja poczułam Jego bliskość. Gdy przechodził ukryty w Najświętszym Sakramencie, serce zaczęło mi bić jak szalone, a ręce drżeć. Później, w  trakcie modlitwy, doznałam uczucia, jakbym stopami w ogóle nie dotykała podłoża, powoli osuwałam się na ziemię, jednak ludzie stojący obok złapali mnie. Przestraszyłam się wtedy. Może jeszcze nie byłam gotowa, ale dziękuję, tak bardzo dziękuję Panu, że pozwolił mi poczuć swoją miłość, że zechciał mnie nagrodzić. Wiele osób mówi, że miałam ciężkie życie, pełne przykrych doświadczeń. Niejednokrotnie myślałam o  samobójstwie z powodu poczucia odrzucenia i niekochania przez rodzinę. Tak też było, lecz z biegiem czasu wiem, że Bóg był przy mnie, niósł mnie na rękach w tych najgorszych chwilach i doprowadził do swojego domu. Zawsze był przy mnie i się mną opiekował, dzięki czemu wiem, iż nie ma tak trudnej rzeczy na świecie, której nie jestem w stanie z Nim pokonać. Chwała Panu.

Żaneta, 21 lat

 

Po raz kolejny brałam udział w Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Jestem osobą, która ma chorą duszę i długo wzbraniałam się przed napisaniem świadectwa, bo przecież to wstyd przyznać się, że jest się zniewolonym. Zawsze przed Mszą ogarnia mnie strach, co tym razem się wydarzy, czy będzie potrzebna pomoc księdza, czy wytrzymam do końca… Setki myśli, które coraz bardziej zniechęcają. Z ufnością powtarzałam: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” i strach się zmniejszał… Co prawda całą Mszę nie byłam obecna duchem w kościele, ale bardzo mocno czułam obecność Pana obok mnie. Podczas wystawienia Przenajświętszego Sakramentu z powrotem pojawił się ogromny strach i wściekłość na wszystko, na to, że znów dałam się namówić dobrowolnie na męczarnie, na to, że jest wokół mnie tyle ludzi, że będą świadkami kolejnych manifestacji… Myśli narastały… I po chwili znów wyszeptałam: „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia”, i przyszedł spokój, niesamowity, kojący spokój. Wszystko, co się działo ze mną, to, jak zły krzyczał przeze mnie, ogromny ból ciała, dreszcze, drętwienia, było jakby poza mną. Potem ksiądz podszedł z Przenajświętszym Sakramentem, pochylił się nade mną, i wtedy, z ogromnym krzykiem, w spazmach, wyszedł cały ból, złość, strach. Potem znów czułam dotyk Pana Jezusa, tak namacalnie, jakby stał za mną. Poczułam radość, a uśmiech pojawił się na mojej twarzy. I choć wiem, że to nie było jeszcze całkowite uwolnienie, to mam jeszcze większą wiarę, że ono nadejdzie z pomocą Pana. Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia… Chwała Panu!

Anna, 30 lat

 

Dziś mija tydzień od październikowego Tyskiego Wieczoru Uwielbienia. Wciąż nie mogę dojść do siebie po tym, co przeżyłam i czego dane mi było doświadczyć. Wybrałam się sama, bardzo spontanicznie, w domu zostawiając męża z dziećmi. Od wielu lat cierpiałam emocjonalnie. Nie boję się tego stwierdzenia, bo ciągłe napięcie nerwowe spowodowane moimi przeżyciami związanymi z domem rodzinnym paraliżowało mnie na co dzień. Mięśnie rąk i nóg wciąż bolały – tak były spięte. Byłam nerwowa, strachliwa, nie potrafiłam wypocząć ani solidnie się wyspać. To trwało latami – byłam niesamowicie zmęczona tym stanem. Przyjechałam do Tychów z  nadzieją na zmianę. Przykre wydarzenia w rodzinie, pełne nerwów i  negatywnych emocji, miały w ostatnich miesiącach wyjątkowo zły wpływ na mnie i na mojego noszonego wówczas pod sercem synka, który teraz cierpi na zaburzenia neurologiczne. Gdy podczas wieczoru padły słowa, że są wśród nas osoby, które bardzo cierpią ze względu na zaburzone relacje z  matkami, czują się odrzucone, zawiodły się na matczynej miłości, pomyślałam: „Panie Jezu, to o mnie”. Podczas modlitwy skupiłam się jednak na innych, którym problem ów rujnuje życie, nie tylko duszę. Tuż po zakończeniu modlitwy zorientowałam się, że pierwszy raz od wielu, wielu lat poczułam się spokojna, moje mięśnie były luźne, nie stałam już spięta. Do domu wróciłam spokojna jak nigdy dotąd. Stałam się łagodniejsza i bardziej cierpliwa dla moich dzieci. Stan ten trwa już ponad tydzień, jest mi spokojnie, dobrze. Co chwila dziękuję Panu za to wyzwolenie, którego przez lata nie potrafiły mi dać żadne środki farmakologiczne.

Basia, 34 lata

 

XXIII Tyski Wieczór Uwielbienia nie był moim pierwszym spotkaniem z  Panem w Tychach. Tym razem udało mi się namówić po raz pierwszy mamę i  siostrę na wspólny wyjazd. Moją stałą intencją, którą kieruję do Boga, jest prośba o nawrócenie mojego męża i uzdrowienie z alkoholizmu. Jesteśmy tzw. trudnym małżeństwem, które często się rozstaje i na nowo schodzi. Również i tym razem ta trudna sytuacja była dla mnie priorytetem przez Panem. Bóg jednak miał dla mnie coś extra, co mnie bardzo zaskoczyło. Kiedy modliliśmy się za osoby mające problemy z  kręgosłupem i te osoby miały podnieść ręce do góry, to moja mama i  siostra (obie mają poważne problemy z kręgosłupem) podniosły nie jedną, ale obie ręce do góry. Ja nie podniosłam ręki, bo wiedząc, jak one cierpią z powodu bóli w kręgosłupie, uważałam, że moje problemy z  bolącym kręgosłupem są mniej istotne, a ja przecież przyjechałam w innej intencji. Postanowiłam wtedy, że będę się gorąco modlić za mamę i  siostrę. Jednak podczas tej modlitwy poczułam ciepło w lewej ręce, które promieniowało w górę do kręgosłupa. Kręgosłup w jednym momencie przestał mnie boleć i nie boli do tej pory. Od tamtego wieczoru minęło zaledwie kilka dni, ale chciałam już teraz podziękować Panu Bogu za to moje niespodziewane uzdrowienie. Wcześniej, gdy opierałam lewą rękę o  stół, to przeszywał mnie za każdym razem jakiś taki dziwny prąd, który promieniował do kręgosłupa, a teraz te dolegliwości minęły. Mogę również przespać całą noc bez dyskomfortu, który mnie wcześniej wyrywał ze snu. Chociaż nie wiem, jak dalej potoczy się moje życie, to wiem, że Bóg nieustannie działa w moim życiu. Mojego męża polecam Bogu w codziennej modlitwie i to On zdecyduje, kiedy jest odpowiedni moment na uzdrowienie. Moim zadaniem jest tylko mieć serce ufne i otwarte na działanie naszego Pana.

Beata, 35 lat

 

Byłam na XXIII TWU. W trakcie Mszy już dało się odczuć obecność Pana Jezusa wśród nas. Dawał nam radość oraz spokój. Pod koniec Mszy, mimo mojego młodego wieku, myślałam, że nie wystoję, nie wytrwam do końca. Czułam, jakby siedział na mnie dodatkowy bagaż, którego nie mogę udźwignąć. Pomyślałam: „Panie, daj mi siłę, przecież zaplanowałam, że będę do końca, a ja już nie mogę, chcę wyjść”. Pomyślałam: „Byle wytrwać do Komunii, przyjąć Cię do serca”. Nagle koło mnie chłopak zaczął się cieszyć i modlić po hebrajsku. Poczułam ciepło oraz światło, które przeszywa mnie całą, takie przyjemne, dające spokój i wyciszenie. Pomyślałam: „A jednak chcesz, bym została do końca, Panie”, i przez chwilę nie czułam bólu. Te 5 minut pozwoliło mi nabrać sił i uwierzyć, że dam radę dla Niego, dla siebie. Po raz pierwszy byłam na Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Cieszę się, że mogłam osobiście w tym uczestniczyć. Chwała Panu.

Aleksandra, 28 lat

 

Do modlitwy na XXIII TWU namówił mnie mąż. Jeździłam na nie kilka lat temu sama, jednak ostatnie lata związane z narodzinami dwójki dzieci i  budową domu uniemożliwiły mi rozwój życia duchowego. Na spotkanie przyjechałam bez większych oczekiwań, choć chciałam, by Pan dał mi siłę do niesienia codziennego krzyża oraz radość, bo życie moje było ostatnio bardzo gorzkie. Na samym początku doznałam szoku na widok ilości zaparkowanych samochodów oraz podziwu dla organizacji ruchu. Kolejne zaskoczenie czekało nas w kościele, gdyż mimo punktualnego przyjścia nie umieliśmy wejść do środka. Pomyślałam tylko sobie, że przy Jezusie też były takie tłumy, więc damy radę. Tak się też stało – stałam kilka godzin w tłumie osób i właściwie nie przeszkadzało mi to w modlitwie. Pan dał mi to, czego tak bardzo potrzebowałam – odpoczynku przy Nim, posilenia duchowego, radości i docenienia swego życia. Dużym przeżyciem była dla mnie manifestacja złego ducha, która działa się u człowieka oddalonego o kilka metrów ode mnie. Z jednej strony wzbudziła ogromne przerażenie z powodu nieludzkich odgłosów, jakie wydobywały się z tego człowieka. Z drugiej strony pokazała mi, że szatan istnieje, ale nie ma mocy – przed Jezusem, który jest Panem, może sobie tylko pokrzyczeć. Chwała Panu!

Agnieszka, 34 lata

 

Na XXIII Tyski Wieczór Uwielbienia przyszłam sama, kolejny raz. Źle się z  tym czułam. Moja mama w tym dniu starała się mocno wpłynąć na mnie, bym nie poszła do kościoła. Ze smutkiem spoglądałam na matki, które przyszły ze swoimi córkami. Ja również tego pragnęłam, by ona była tu ze mną. Gdy zaczęła się Eucharystia, przegoniłam te myśli i skupiłam się na modlitwie. Podczas czuwania modlitewnego, w pewnym momencie usłyszałam słowa, że w kościele jest kilka kobiet, które mają problem z  relacją ze swoimi matkami, czują się przez nie krzywdzone i niekochane, mają do nich żal, nienawidzą je. Usłyszałam, że Pan chce je dotykać, leczyć ich rany. W jednej chwili zdałam sobie sprawę, że jestem jedną z  tych kobiet. Poczułam, że ogarnia mnie ciepło. Drżałam na całym ciele. Tak strasznie chciało mi się płakać, ale, nie wiedzieć czemu, broniłam się od tych łez. W końcu poddałam się, a wraz z łzami przyszedł spokój w  sercu i radość z doświadczenia Bożej miłości. Wybaczyłam mojej mamie każde złe słowo, każdą wyrządzoną mi krzywdę. Wierzę, że Pan z czasem uleczy naszą relację. Chwała Panu!

Katarzyna, 26 lat

 

W XXIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia uczestniczyłam pierwszy raz. Wcześniej brałam udział w pielgrzymkach, spotkaniach modlitewnych i  rekolekcjach. Kiedy byłam młodsza, nie potrafiłam dostrzec, jaka tak naprawdę jest relacja między moimi rodzicami. Wydawało mi się, że ich miłość kwitnie i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Z biegiem czasu zrozumiałam, że tak nie jest – mój tata zdradził mamę. Tak naprawdę to ja pierwsza się o tym dowiedziałam. Nie wiedziałam, co robić. Od tamtego czasu w naszej rodzinie wszystko się zmieniło. Byłam pewna, że moi rodzice się rozwiodą. Czułam ogromny żal i nienawiść do taty za to, co wyrządził nie tylko mamie, ale i mnie – swojej córce. Doświadczałam codziennych kłótni między moimi rodzicami, a co najgorsze, byłam przez nich w to wplątywana. Kiedy wracałam ze szkoły, wychodziłam z domu, bo już sobie z tym wszystkim nie radziłam. Zaczęłam się modlić o  małżeństwo moich rodziców, o moją rodzinę. Tego dnia prosiłam szczególnie Pana, aby mnie wysłuchał, aby pomógł moim rodzicom. Kiedy zaczęła się modlitwa charyzmatyczna, usłyszałam słowa: „Teraz Pan Jezus przychodzi do osób, których mąż zdradził, żona zdradziła, które czują się zranione przez bliskich, do dzieci, których rodzice się kłócą, a  szczególnie do kilku osób” i wymieniono 4 imiona, w tym moje. Wtedy przeszedł mnie dreszcz, poczułam wewnętrzne ciepło, moje nogi zaczęły drżeć, uklękłam i zaczęłam płakać. Były to zarazem łzy szczęścia, bo wiedziałam, że Pan Jezus mnie wysłuchał, i łzy smutku – dlatego, że musiałam się modlić o taką sprawę. Wtedy poczułam, że całkowicie wybaczyłam mojemu tacie to, co zrobił, i wierzę, że on tego bardzo żałuje. Moja mama wybaczyła tacie i ciągle odbudowują swoje relacje. Dzięki temu moja wiara stała się silniejsza. Chwała Panu!

Alicja, 15 lat

 

Podczas modlitwy na XXIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia doświadczyłam uwolnienia od lęku, który każdorazowo wznawiał się, kiedy słyszałam odgłosy wydobywające się od osób duchowo udręczonych. Tak było i teraz, strach mnie sparaliżował, ciarki przechodziły po moich plecach. Pomyślałam: „Znowu się zaczyna” i niedługo po tym usłyszałam słowa: „Nie lękajcie się, Ja Jestem”. Wtedy odczułam w sercu taką ulgę i radość, a  moje serce rwało się do większej modlitwy za te osoby, (a zazwyczaj było tak, że przestawałam się modlić). Pan Bóg otworzył mi po prostu oczy na fakt, że On jest i w swej miłości uwalnia. Niech Pan Bóg będzie w tym doświadczeniu uwielbiony! Chwała Panu!

Monika, 27 lat