Był październik 2011 roku. Nigdy nie zapomnę tego dnia, kiedy mój jedyny, piętnastoletni syn wyznał, że chce być dziewczyną. Cały nasz świat legł w gruzach. My, kochające się małżeństwo, rodzice upragnionego dziecka, dowiadujemy się, że nasze dziecko nie jest tym, za kogo je uważamy. Pojawia się natłok różnych myśli i pytanie dlaczego właśnie naszą rodzinę to dotknęło? Podświadomie chcemy odrzucić ten problem, ale on ciągle powraca. Zaczynają się wizyty u specjalistów – trzeba czekać na dalszy rozwój – słyszymy.

Zawsze byłam blisko Boga. Bardziej w sercu niż na pokaz. Jako nastolatka modliłam się o dobrego męża i takiego Pan Bóg postawił na mojej drodze. Był styczeń 2012 roku. Przypadkowo, tak powiedzą niewierzący, natykam się w internecie na informację o Tyskich Wieczorach Uwielbienia. Z duszą na ramieniu czytam świadectwa tych, którym to doświadczenie jest już znane. Postanawiam pojechać i powierzyć sytuację mojego dziecka najlepszemu Ojcu. Podczas nabożeństwa miałam nieodparte wrażenie, że to właściwe miejsce i czas. W ten styczniowy mroźny wieczór 2012 roku wróciłam do domu z przekonaniem, że dla Pana nie ma nic niemożliwego. Chyba nigdy wcześniej nie czułam tak bardzo potęgi swej wiary.

Od tego czasu minęło 7 lat. Dziś nasz syn jest dorosłym mężczyzną i wiąże swoje plany życiowe z dziewczyną, którą kocha. A ja po tylu latach postanowiłam napisać to świadectwo, nie po to by wywiązać się z chrześcijańskiego obowiązku, ale by pokazać innym niosącym swój krzyż, że zawsze trzeba pokładać ufność w Panu. Jezu, ufam Tobie!

Ewa, 50 lat

 

(…) O XVIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia organizowanym w dniu 28.01.2011 r. w kościele pw. bł. Karoliny Kózkówny dowiedziałam się przypadkowo, będąc na Eucharystii w tymże kościele. Z racji okresu zimowego i chłodu do kościoła pw. bł. Karoliny Kózkówny pojechałam z  mężem samochodem. Już po drodze zauważyłam, że wszystkie możliwe miejsca do parkowania były zajęte, a o zaparkowaniu przed kościołem nie było w  ogóle mowy. Wysiadłam sama, przed kościołem stał już tłum ludzi próbujących wejść do świątyni. Miałam szczęście, do środka weszłam przez przypadek z grupą młodzieży z Ruchu Światło-Życie, która w sposób dziarski i głośny torowała sobie drogę. Ugrzęzłam pod murem. Kościół od wiernych pękał w szwach, dochodziła godz. 18.15, a więc czas rozpoczęcia Mszy świętej. Próbowałam pozbyć się części garderoby, ale ktoś wbijał mi łokieć w brzuch, było duszno, ciężko i niewygodnie. Marzyłam o  skupieniu i modlitwie, by móc choć przez chwilę w spokoju wielbić Boga i  właśnie w tym czasie jakaś dłoń wciągnęła mnie do środka kaplicy chrzcielnej. Znalazłam się nieco dalej, bo tylko po drugiej stronie filara kościelnego, ale jakby w innej czasoprzestrzeni. Nie widziałam ołtarza ani prowadzących Eucharystię, ale czułam się lekko i mogłam spokojnie oddychać, choć ludzi młodych wokół mnie było całe mnóstwo. Zatopiłam się w modlitwie prosząc Boga o wybaczenie grzechów popełnionych przeze mnie i wszystkich moich bliskich. Nagle poczułam odurzający zapach perfum (przynajmniej tak mi się wydawało), zaczęłam więc powoli przesuwać się do tyłu, ale zapach przemieszczał się za mną. W dalszym ciągu czułam nieustannie wokół siebie słodkawą woń perfum czy najwspanialszych kadzideł świata. Zbliżała się pora Komunii Świętej. Ludzie w kościele przemieszczali się, popychając się wzajemnie. Przyszła mi wtedy myśl, że kapłan i tak zbliży się z Panem Jezusem i wówczas przyjmę Go delikatnie, ale spożyję dopiero na stopniu chrzcielnicy w  pozycji klęczącej, i dokładnie tak uczyniłam. Gdy przyjęłam Pana Jezusa do serca, zaczęły dziać się ze mną różne dziwne rzeczy. Najpierw ogarnęło mnie niesamowite ciepło, potem dostałam dreszczy, zaczęło wręcz mną telepać, czułam jak drżą mi ręce, którymi samoistnie poruszałam i  trzepotałam jak trzcina na wietrze. Oczu nie otwierałam, płakałam, bardzo płakałam, czułam wszechogarniającą dobroć i miłość. W pewnym momencie poczułam jak ktoś chwyta mnie mocno za ramiona, podniosłam wówczas głowę do góry i przez zapłakane powieki zobaczyłam mocnego mężczyznę trzymającego mnie za ramiona oraz rozmodloną grupę młodzieży męskiej stojącej wokół mnie. W takiej pozie przeklęczałam do końca XVIII TWU w ogóle nie czując bólu w kolanach. Nie otwierając oczu czułam obecność Pana Jezusa, a w czasie błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem moje ciało przepełniła błogość i niesamowite ciepło.

Na spotkanie z Panem Jezusem przyniosłam cały bagaż pytań dotyczących moich wewnętrznych zranień i zawirowań życiowych wszystkich członków mojej rodziny (…). Otrzymywałam kolejno odpowiedzi na zadawane w myślach pytania, ale gdy usłyszałam, że Pan Jezus przygarnął całą trójkę dzieciaków do siebie, dostałam konwulsji. Trzęsłam się i płakałam jak niemowlę. Ponownie prosiłam Boga o przebaczenie moich win i wszystkich grzechów popełnionych przez całą moją rodzinę. Oprócz tego błagałam Boga, abym już więcej nie żywiła do przyjaciela mojej młodszej córki (z którym żyje w związku partnerskim) żadnej urazy i żebym całym sercem bezgranicznie mu przebaczyła. Prosiłam także Najwyższego, aby usunął wszelkie zranienia, które jeszcze tkwią głęboko w zakamarkach mojego serca.

Po tych prośbach poczułam ponownie niesamowite ciepło, a po rękach, które opadły mi wzdłuż tułowia, zaczęły przesuwać się jakby ciężarki począwszy od ramienia aż do samych koniuszków palców na dłoniach. Po czym stały się lekkie jak piórko i zaczęły niesamowicie drżeć, następnie jak poprzednio zaczęłam nimi bardzo szybko poruszać. Łkałam, a spokój i  błogość ogarnęła moje całe ciało – taka reakcja powtarzała się tego wieczora kilkakrotnie. Po zakończonej adoracji ocknęłam się i sama wstałam z pozycji klęczącej, w której trwałam kilka godzin, tj. od chwili przyjęcia Pana Jezusa do serca. Popatrzyłam z wdzięcznością na rozmodloną grupę młodzieńców stojących wokół mnie. Ktoś zaproponował, abym podeszła do księdza, który stał nieopodal. Ale ja bałam się, wstydziłam swojego zachowania, więc tego nie uczyniłam. Byłam wszystkim, co się zdarzyło tego wieczora, bardzo oszołomiona. Ludzie porozchodzili się z kościoła, a ja w dalszym ciągu stałam jak słup, dziękując Bogu za Jego miłosierdzie i ogromną miłość. Bogu niech będą dzięki!

Żona, mama, babcia Zuza, 63 lata

 

Działo się to rok temu, myślę, że w styczniu 2012 r. na Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Modliłem się za swojego przyjaciela, który grzeszył ze swoją dziewczyną. Przez to też oddalał się od sakramentów i  Kościoła. Upominałem go i rozmawiałem z nim. Prawdziwy efekt jednak nadszedł później… Po Wieczorze okazało się, że w tym czasie, gdy trwał Tyski Wieczór, jego coś natchnęło, żeby wejść na maila swojej dziewczyny. Nawet nie znał jej hasła, po prostu „strzelił” (!) i się udało. Dzięki temu na jaw wyszła prawda o jej podwójnym życiu. Zerwał z  nią i powrócił do Boga, do sakramentów. Przekonał się mocno, że związek z  drugą osobą warto budować tylko na Chrystusie. Zrozumiał swój błąd. Wyspowiadał się i wrócił do Boga. Obecnie ze swoją nową dziewczyną starają się budować swój związek na skale, na Panu Bogu. CHWAŁA PANU! ALLELUJA!

Dawid, 25 lat

 

Razem z żoną byłem na XVIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia, gdyż zachęcił nas do tego ksiądz w spowiedzi. Pojechaliśmy chętnie, choć żona po naświetlaniach nie czuła się najlepiej. Kilka dni po TWU mieliśmy dostać ostateczne wyniki, które miały przesądzić o konieczności operowania guza (byłaby to już 3 operacja). Podczas Wieczoru Uwielbienia prosiliśmy o zdrowie dla żony i  o dziecko. Podczas czuwania wezwano wszystkie osoby z chorobą nowotworową by podniosły ręce do góry. Żona uniosła je niezbyt wysoko z  wiadomych powodów. Po zakończeniu wieczoru uwielbienia wróciliśmy do domu i tak zakończył się ten dzień. Kilka  dni później otrzymaliśmy wyniki rezonansu i ku naszej uciesze guz przestał rosnąć. Wyznaczono termin kolejnego badania kontrolnego, do którego nie doszło, gdyż już w  marcu moja żona była… w ciąży. Dla dobra dziecka, zawierzając  wszystko Bogu, na własną odpowiedzialność zrezygnowaliśmy z wszystkich badań diagnostycznych do końca ciąży. W listopadzie 2012 żona urodziła zdrową i  śliczną córeczkę. Rezonans, który wykonano kilka dni później pokazał, że guz zmniejszył się o połowę, tak że mieliśmy podwójny prezent na święta Bożego Narodzenia. Obecnie cieszymy się każdym dniem z naszą „księżniczką” i czekamy pełni nadziei na kolejne badania. Życia zabraknie by Bogu dziękować za to wszystko. Bogu chwała po wszystkie dni  naszego życia i aż do skończenia świata. Jemu chwała na wieki!!!

Grzegorz

 

Mimo, że od XVIII Tyskiego Wieczoru Uwielbienia minęło już trochę czasu, piszę to świadectwo dopiero teraz. Od ponad 20 lat choruję na kręgosłup (właściwie kwalifikuję się do operacji). Ból czasami był nie do zniesienia. Miałam także ciągle zimne dłonie i stopy. Na Tyski Wieczór Uwielbienia przyjechałam ze swoją rodziną, prosić o uzdrowienie z tych dolegliwości. W czasie, gdy Pan Jezus „przechodził” wśród tłumu, usłyszałam, że ktoś zostaje uzdrowiony z choroby raka, ktoś z choroby serca, a jeszcze ktoś inny ze zranień z dzieciństwa itd. Pomyślałam sobie wtedy, że cóż znaczą moje dolegliwości wobec takiego ogromu cierpienia innych ludzi. Wtedy usłyszałam, jak osoba prowadząca mówi, że dla Boga nie ma spraw nieważnych, mało istotnych. Poczułam wówczas, że moje dolegliwości są dla Niego ważne. Gdy ksiądz przechodził w pobliżu mnie z Najświętszym Sakramentem, poczułam ogromne ciepło w okolicy krzyża, rozchodzące się po całym ciele. Było mi bardzo gorąco, do tego stopnia, że zdjęłam płaszcz, mimo że było wtedy bardzo zimno. Ból ustawał powoli. W chwili obecnej, w porównaniu z tym, co było, odczuwam tylko drobne dolegliwości. Moje ręce są ciepłe. Poprawiły się też nasze relacje rodzinne. Myślę, że w czasie tamtego Tyskiego Wieczoru Uwielbienia Bóg dotknął całą moją rodzinę. Chwała Panu.

Bożena

 

W październiku 2012 roku nie mogłam zostać do samego końca modlitwy na XVIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Gdy miałam już wychodzić usłyszałam słowa: „Jezus uwalnia ze wszystkich lęków i niepokojów Magdalenę… – i po chwili ciszy – 32-letnią”. Od razu wiedziałam, że nawet jeżeli jest więcej 32 letnich kobiet o imieniu Magdalena i jeśli te słowa mogły dotyczyć każdej z nich, to na pewno dotyczyły również mojej córki. Nie potrafię dobrać właściwych słów by opisać zło, które ją atakowało (być może złorzeczy jej ojciec, z którym nie ma kontaktu i który jej nie wychowywał). Od czasu tej modlitwy już ani razu nie śniło się jej zło, skończyły się koszmary nocne. Córka jest spokojniejsza, silniejsza psychicznie, coraz rzadziej dręczy ją wewnętrzny smutek niewiadomego pochodzenia, który odbierał jej radość życia. Jej przemiana wewnętrzna nie była widoczna od razu (tak jak ustanie złych snów). Dopiero po pewnym czasie zauważyłam zmianę w jej zachowaniu. Zauważyła ją także ona sama. Chwała Jezusowi!!!

Aleksandra

 

Mija rok, kiedy po raz pierwszy uczestniczyłam w Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Od tego czasu wiele się pozmieniało w mym życiu. XVIII TWU był dla mnie niesamowity. Wychowałam się w rodzinie katolickiej, ale nie żyłam jak prawdziwy katolik. Jadąc na ten wieczór nie wiedziałam, jak wielkie jest działanie Ducha Św., jak wieloma łaskami Jezus obdarza ludzi. Żyłam w grzechu nieczystości, kilka lat wcześniej nosiłam, nieświadoma tego, co oznacza, symbol (krzyżyk egipski), który, jak się później okazało, oznacza rozwiązłość seksualną (ważne, żeby przestrzec każdego przed różnymi symbolami złego). I choć żadne ze słów nie padły bezpośrednio do mnie, po tym wieczorze moje życie zaczęło się zmieniać. Rozpadł się mój kilkuletni związek z mężczyzną, z którym żyłam w  nieczystości. Odbyłam spowiedź generalną, zaczęłam częściej uczęszczać na msze św., wstąpiłam też do pewnej wspólnoty, w której poznałam niesamowitych ludzi żyjących Słowem Bożym na co dzień. Choć na tej nowej drodze wiele razy upadłam, nie chcę już życia bez Jezusa. Chwała Panu!

Dominika

 

XVIII Tyski Wieczór Uwielbienia to był mój drugi raz, kiedy mogłam uczestniczyć w tej modlitwie. Tak jak za pierwszym razem przyjechałam z ciekawości, tak teraz już wyczekiwałam tego wieczoru. Miałam nadzieję, że mimo takiego tłumu ludzi i mnie Jezus nie pominie. Na Tyski Wieczór Uwielbienia przyjechałam prosić o uzdrowienie… Z tygodnia na tydzień moje wyniki były gorsze, coraz bardziej źle się czułam. Miałam nadzieję podczas modlitwy, że Jezus i mnie dotknie swoim uzdrowieniem. Lecz stało się coś innego. W pewnym momencie podczas modlitwy poczułam się dziwnie. Prowadzący mówił, że modlimy się za osoby, które mają problemy w domu, problemy rodzinne. Mówił dalej, że Jezus się o nas troszczy itd…. Podczas jego słów miałam tysiąc myśli w głowie. W pewnym momencie padło słowo „córeczko” i wtedy już nie byłam w stanie powstrzymać łez. Miałam różne uczucia i myśli wtedy. Odebrałam te słowa do siebie, gdyż u mnie w domu nie ma normalnych relacji, tak naprawdę trudno nazwać nas rodziną. I tak zamiast prosić Boga o uzdrowienie z chorób, tak całą modlitwę oddałam w intencji rodziny… Na modlitwie brzmiały mi w uszach słowa mojego kierownika duchowego, że całe zło to nie jest moja wina i że nie mogę brać tego aż tak do siebie.

Wracając z Tyskiego Wieczoru jeszcze nie wiedziałam, jak to wszystko, co się wydarzyło, odniesie się do mojego życia. Dziś już wiem… Mimo że problemy dalej są i praktycznie w domu nic się nie zmieniło, to zmieniło się moje nastawienie do tego wszystkiego, a co za tym idzie, moje zdrowie w niektórych aspektach też się poprawiło. Czyli poniekąd zostałam uzdrowiona. Jestem wdzięczna Bogu za to, że potrafię oddawać Mu siebie i swoje życie. I za to chwała Panu !

Gabriela, 21 lat

 

Na TWU nie jechałem z ciekawości, lecz by otworzyć się na Ducha Świętego. Podczas modlitwy o uzdrowienie Jezus powiedział: „Jest tutaj osoba, która żyje ze Mną w przyjaźni, ale ma problem z czystością”. Wiedziałem, że to o mnie chodzi, ponieważ w dzień uwielbienia przyjąłem Najświętszy Sakrament. Zawsze staram się żyć na upodobanie Bogu, ale była rzecz, która mnie wcześniej nurtowała i bylem w trakcie analizy tego problemu, a dokładnie stosowania prezerwatywy w małżeństwie… Moja żona po urodzeniu dziecka stwierdziła, że musimy coś stosować, bo naturalne metody teraz nie działają, a i tak wcześniej ich nie stosowaliśmy. Nie chciałem postępować egoistycznie i po kolejnych naciskach zgodziłem się, chociaż cały czas mnie to trapiło. Odpowiedź na trapiące mnie pytanie uzyskałem od samego Wszechmogącego. Na drugi dzień pobiegłem rano do spowiedzi i ksiądz powiedział, że Ewangelia nie przewiduje kompromisów. Ten rozdział zamknąłem już na zawsze. Pan mnie uzdrowił. Chwała Panu! Dziękuję naszemu Panu za te dary łaski, którymi nas napełnia.

Robert, 25 lat

 

Przed XVIII Wieczorem Uwielbienia bałem się, że zacznę w pewnym momencie krzyczeć… Albo płakać. Jechałem z ukochaną ,jej rodzicami oraz siostrą. To mnie w jakimś stopniu ograniczało. Wzięliśmy krzesła. Ludzi jednak było tyle, że nie było jak ich rozłożyć.

Pierwsze przerażenie. 20 centymetrów obok mnie odbywała się spowiedź i trzeba było zagłuszyć słowa padające z konfesjonału. Rozglądałem się niepewnie wokół siebie. Mnóstwo młodych tak samo rozglądających się. Byłem totalnie rozproszony. Wyczekujący na nie wiadomo co… Kilka metrów obok dokonywały się egzorcyzmy. Spojrzałem w tamtą stronę. Czułem prawdziwą wojnę dobra ze złem. W pewnym momencie zupełnie się odciąłem od wszystkiego, kiedy jak mantra powtarzano: „Jezus”. Nagle, nie wiem kiedy, zacząłem płakać. Czułem, że się pomniejszam. I jednocześnie jakbym zaglądał w pełni realnie do swojej duszy. Po kolei wymieniałem imiona ludzi, z którymi miałem konflikt i przebaczałem im w sercu. Na końcu najtrudniejsze – przebaczyłem sobie. Stałem się lżejszy o 1000 ton.
Chwała Panu!

Daniel

 

Gdy na ostatnim Tyskim Wieczorze Uwielbienia usłyszałam słowa poznania: „Jest tutaj Anna, która przyjechała ze swoim mężem” i że przeżywają trudności, wiedziałam, że to do nas mówi Pan. Oboje z mężem popatrzyliśmy na siebie a łzy same cisnęły się do oczu. Słuchaliśmy dalej, a Pan zapewniał o swojej miłości i pomocy w rozwiązywaniu problemów i zachęcał do powierzania Mu naszego małżeństwa i wspólnego życia. To dodało nam otuchy i wlało ogromne pragnienie jeszcze głębszego przylgnięcia do Jezusa. Od kilku lat wspólnie z mężem idziemy za Panem we wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym a On oczyszcza i odnawia nasze małżeństwo i nas samych. Choć czasem przychodzą różne trudności i problemy we wzajemnych relacjach i życiu codziennym, wiemy, że Jezus jest z nami, podnosi i pomaga nam nieustannie, i tego doświadczamy. Angażujemy się razem w życie naszej Wspólnoty. Uczestniczymy i posługujemy tam, gdzie wzywa nas Pan. Pragniemy być narzędziami w Jego rękach i budować Jego Królestwo tu na ziemi. Zauważamy, że im bardziej angażujemy się w Jego sprawy – On troszczy się o nas, bo to nam obiecał. Dla nas Jedyną Drogą jest Jezus. Chwała Panu!!!

Ania

 

Podczas ostatniego Tyskiego Wieczoru Uwielbienia, kiedy usłyszałam,że osoby chore na raka są uzdrowione, poczułam, że nie dam rady opanować płaczu, który głośno wydobył się na zewnątrz mnie. Chorzy na raka są mocno osadzeni w moim sercu: to im posługuję wraz z wieloma wolontariuszami w hospicjach. Piękne jest to, jak Pan Jezus dotyka, uzdrawia i umacnia chorych swoją Miłością i Miłosierdziem. Niech będzie uwielbiony kochający nas Pan Jezus Chrystus!

Joanna

 

XVIII Tyski Wieczór Uwielbienia był dla mnie wyjątkowy. Zwykle męczyłam się na tych modlitwach z powodu długości ich trwania oraz tłumu. Jednak tym razem było inaczej. Na samym początku modlitwy bardzo mnie poruszyły proroctwa, w których Pan Jezus wiele mówił o swojej miłości do nas. Odebrałam je bardzo osobiście. Był również moment, w którym modliliśmy się za osoby zranione szczególnie mocno przez rodzinę. Poza wiedzą o tym, że ta modlitwa również mnie obejmowała, odczułam to mocno w sercu. Dziwiłam się, że z taką łatwością mi się modli. W momencie gdy kapłan przechodził z Panem Jezusem obok mnie, mimo ścisku, udało mi się przykucnąć. Wtedy ksiądz położył rękę na mojej głowie. Moją pierwszą myślą było: ,,Co on robi?” Jednak po chwili spoczęłam w Duchu. Nie był to pierwszy spoczynek w moim życiu, jednak odebrałam go jako szczególne dotknięcie Bożej miłości. Jako dotyk Ojca kochającego swoje umiłowane dziecko. Umocniły mnie w tym przekonaniu owoce modlitwy. Z zadziwiającym dystansem potrafię podchodzić do problemów, które mnie spotykają, szczególnie w domu. Sama myśl o tym dotyku Pana Jezusa do dziś napełnia mnie wdzięcznością i radością. Dziękuję Bogu za ten dowód Jego dobroci i troski. Chwała Panu!

Ewa, 22 lata

 

Gdy na ostatnim Wieczorze Chwały usłyszałam słowa poznania: „jest tutaj Anna, która przyjechała ze swoim mężem i że przeżywają trudności, wiedziałam, że to do nas mówi Pan. Oboje z mężem popatrzyliśmy na siebie, a łzy same cisnęły się do oczu. Słuchaliśmy dalej a Pan zapewniał o swojej miłości i pomocy w rozwiązywaniu problemów i zachęcał do powierzania Mu naszego małżeństwa i wspólnego życia. To dodało nam otuchy i wlało ogromne pragnienie jeszcze głębszego przylgnięcia do Jezusa.

Od kilku lat wspólnie z mężem idziemy za Panem we wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym a On oczyszcza i odnawia nasze małżeństwo i nas samych. Choć czasem przychodzą różne trudności i problemy we wzajemnych relacjach i życiu codziennym wiemy, że Jezus jest z nami, podnosi i pomaga nam nieustannie i tego doświadczamy. Angażujemy się razem w życie naszej Wspólnoty. Uczestniczymy i posługujemy tam gdzie wzywa nas Pan.
Pragniemy być narzędziami w Jego rękach i budować Jego Królestwo tu na ziemi. Zauważamy, że im bardziej angażujemy się w Jego sprawy – On troszczy się o nas, bo to nam obiecał. Dla nas Jedyną Drogą jest Jezus. Chwała Panu!!!

Ania

 

Na XVIII Tyski Wieczór Uwielbienia przyjechałam po raz pierwszy. Od dłuższego czasu wybierałam się na taki Wieczór Uwielbienia już na XVII chciałam być obecna ale niestety nie mogłam ponieważ z moją córką musiałam iść do szpitala na kolejną operację. Na XVIII wieczór uwielbienia przyjechałam w jednej najważniejszej intencji: chciałam się modlić o uzdrowienie mojej córki która dwa lata temu uległa ciężkiemu wypadkowi drogowemu, w wyniku czego doznała ciężkiego urazu czaszkowo-mózgowego a drugą intencją było to abyśmy z mężem mieli dalsze siły do walki o jej zdrowie. Nie ukrywam, że dużą część tego wieczoru przepłakałam klęcząc na kolanach, prosząc Boga aby wysłuchał moich próśb.

Kiedy rozpoczęły się modlitwy uwielbienia bardzo prosiłam Boga o uzdrowienie mojej córki. Kiedy kapłan wziął z ołtarza Najświętszy Sakrament i przechodził wśród zgromadzonych ludzi, przystawał, modlił się i błogosławił tym ludziom pomyślałam: Boże tak bym chciała abyś tu do mnie przyszedł ale po chwili coś mi w głowie mówiło: jak może tu Bóg przyjść przecież ty klęczysz na chórze ksiądz nawet się nie przeciśnie wśród tego tłumu aby wejść na górę. Wodziłam więc oczami po dole jak ksiądz chodzi, modli się i błogosławi tym ludziom.

Klęcząc i modląc się nagle spojrzałam w dół i nie mogłam uwierzyć – Bóg stał przy mnie, ksiądz z Najświętszym Sakramentem skierował swój wzrok na chór i patrząc mi prosto w oczy modlił się i błogosławił mi. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć zaczęłam płakać jak małe dziecko i pomyślałam wtedy Bóg przyszedł tu do mnie stoi obok, Bóg jest wielki. Z XVIII Tyskiego Wieczoru przyjechałam do domu bardzo spokojna i z wiara, że wszystko się ułoży, że Bóg uzdrowi moją córkę a mnie i mężowi da siły, które są nam tak bardzo potrzebne.

Rano wstałam z łóżka opowiedziałam mężowi co mi się przydarzyło, że sam Bóg patrzył na mnie i mi błogosławił. Mąż słuchał tego wszystkiego z niedowierzaniem a następnie rozpłakał się jak małe dziecko. Boże, jesteś wielki. Chwała Panu !

Urszula, 41 lat

 

Trafiłem na XVIII Tyski Wieczór Uwielbienia. Czułem się nań zaproszony i z wielką radością nań jechałem z żoną. Długo szukałem właściwego określenia na ten stan i chyba najbardziej pasuje takie : czułem się tak jakbym jechał po wymarzoną nagrodę. Nie jechałem w żadnej konkretnej intencji względem siebie – bardziej przywitać się z Bogiem i chwalić jego dzieła. Tym bardziej zaskoczyło mnie, gdy podczas modlitwy za chorych na raka w wzdłuż kręgosłupa poczułem jakby, mrowienie, prąd elektryczny czy wręcz tysiące igiełek – nie mogę znaleźć odpowiednich słów bo nigdy czegoś podobnego nie doświadczyłem.

W czasie modlitw odniosłem też wrażenie położenia czyjejś dłoni na mej głowie, było to niezwykle delikatne ale bardzo realne wrażenie (mówi się musnął moje włosy, ale to nie było głaskanie tylko jakby przygniecenie włosów dłonią). Ja nie mam wątpliwości, że był to nasz Pan Jezus Chrystus, zapewne uleczył mnie z czegoś o czym nawet nie wiedziałem. Chwalę Go i wielbię za to że jest i chce być z nami.

Dariusz z Chorzowa

 

Zaproszenie na Wieczór Uwielbienia przez znajomych odebrałem jako zaproszenie samego Jezusa. Tego nie da się opisać, po prostu wiedziałem, że muszę tam być. Skrzywdziłem wiele osób w moim życiu, a przez to Boga i siebie samego. Jego przebaczenie wywołuje u mnie łzy. Proszę Go o to, aby te wszystkie osoby, które skrzywdziłem w moim życiu również mi przebaczyły. Brak mi słów. Łzy same płyną po policzkach. Zawsze tak jest, kiedy Jezus jest blisko mnie, a ja blisko Niego, wtedy nie potrafię powstrzymać łez. Czuję żal i wstyd, że tak długo kazałem Jezusowi na siebie czekać i za to całe moje zło, za to, że tyle czasu zmarnowałem na szukanie Jezusa, kiedy On był cały czas tak blisko.

Po raz kolejny Jezus dotknął mojego serca, tak jakby chciał je uleczyć z wszelkiego bólu i cierpienia, które w nim nosiłem. Dziękuję Ci Jezu za łaskę Twojego Przebaczenia i dar odczuwania Twojej miłości w moim sercu. Kocham Cię Jezu i dziękuję Ci za to, że tak pięknie poukładałeś i dalej układasz moje życie pomimo tylu moich błędów. Zapraszam Cię do mojego serca, nie chcę się bać. Ty jesteś Panem mojego życia, Ty je przemieniaj. Chwała Panu.

Rafał, 31 lat

 

Na samą myśl o XVIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia na twarzy pojawia mi się uśmiech. Szczególnym, dla mnie, momentem była modlitwa do Maryi, która była obecna wśród nas ze swoim Synem. Kiedy to sobie uświadomiłam poczułam ogromne bezpieczeństwo i ciepło, chodź stanie w progu, od czasu do czasu, przypominało temperaturą o porze roku. Chrystus swoją mocą i miłością uzdrawiał lęki, cierpienia, choroby fizyczne ale i także, a może przede wszystkim, ducha.

Z biegiem modlitwy Chrystus zabierał mój lęk przed modlitwą na głos. Zawsze w takich sytuacjach zastanawiałam się co sobie, stojący wkoło mnie ludzie, pomyślą o mnie czy o słowach, które, po ludzku patrząc, nie zawsze zasługują na jakąś wybitną literacką nagrodę. Tym razem moje myśli pobiegły także w przeciwnym kierunku, że moja modlitwa, może być świadectwem dla drugiego człowieka.

Kiedy Pan Jezus pod postacią Białej Hostii przechadzał się po kościele i dotarł także niedaleko mnie, pozostało mi poczucie Jego bliskości, ponieważ przede mną stał ktoś o wiele wyższy niż ja i w żaden sposób nie udało się dojrzeć Go oczami. Pod koniec uwielbienia coś kazało mi się wspiąć na palce. I moim oczom ukazała się monstrancja i chodź stałam bardzo daleko, to „na przestrzał” nasze oczy mogły się spotkać. Zostałam tak ściśnięta przez ludzi na około, że nie musiałam się wysilać, żeby tak chwilę stać. Czułam tak ogromną radość, spotkania córki z Niebieskim Tatą, że nie mogłam przestać się uśmiechać, a z oczu płynęły łzy radości. Chwała Panu

Agnieszka z Bielska

 

Na XVIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia byłam po raz pierwszy. Przyjechałam z Dolnego Śląska, aby umocnić swoją wiarę. Ze zmęczeniem uczestniczyłam w Eucharystii. Gdy nadeszła godzina Uwielbienia postanowiłam otworzyć swoje serce na Jezusa. Gdy kapłan chodził pośród nas z Najświętszym Sakramentem tuż obok mnie, ciarki przeszły moje ciało (mimo gorąca, jakie było w kościele), pod koniec modlitwy poczułam na dłoniach dziwne mrowienie, które trwało kilka minut, nogi miałam jak z gumy, same mi się uginały, nagle łzy spłynęły po moich policzkach i właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że Jezus jest obecny pośród nas, jest koło mnie i poprowadzi mnie po trudnych ścieżkach mojego życia. Trzeba tylko Jemu zaufać tak jak Ja. Wychodząc z modlitwy poczułam się lekka i mocno uduchowiona. Chwała Panu

Magdalena, 27 lat

 

W XVIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia uczestniczyłam po raz pierwszy. Do przybycia w to właśnie miejsce skłoniło mnie głębsze oraz bogatsze uczestnictwo w Eucharystii. Z bólem w nogach i ucisku lędźwiowym kręgosłupa, stałam z niepewnością i niepokojem czy wytrwam do końca spotkania. Wielokrotnie patrząc na córkę z bólem w oczach wypowiadałam słowa „Madziu Ja już nie wytrzymam tego bólu”, lecz jakaś siła przetrzymywała moje nogi do pozostania w kościele.

Jednak pozostałam i podczas Eucharystii modląc się z zamkniętymi oczami poczułam nagle przenikający ból w kończynie prawej i z zaciśniętymi zębami wytrwałam do modlitwy uwielbienia. Kiedy usłyszałam słowa wypowiedziane przez kapłana „otwórzcie swoje serca” poczułam lekkość i beztroskość. Zaczęła się modlitwa uwielbienia, kiedy to kapłan wypowiada słowa: módlmy się o osoby dręczone przez złe duchy bioenergoterapii, okultyzmu, magii, wróżbiarstwa, nagle odczulam przenikające mnie ciepło, a całe ciało zaczęło leciutko obracać się zgodnie z ruchem zegara. Po chwili w pełni świadoma zaczęłam płakać. Po jakimś czasie chcąc wytrzeć łzy ręka zaczęła mi niesamowicie drżeć (zjawisko dla mnie nie wyjaśnione). Taka reakcja powtarzała mi się trzy razy.

Dziękując Bogu za tak ogromne przeżycie uświadomiłam sobie, jaką wielką ma moc Duch Święty, a tym samym obecność Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Po wejściu do autokaru zorientowałam się, iż ból kręgosłupa całkowicie ustał. Chwała Panu

Joanna,48 lat

 

XVIII Tyski wieczór uwielbienia był pierwszym tego typu wydarzeniem w moim życiu. Gdy zaczęły się modlitwy stałam pod ołtarzem. Kiedy kapłan wziął monstrancje z Panem Jezusem i zaczął iść pomiędzy ludźmi, uderzyła mnie szybkość z jaką Pan działa na ludzi, szybkość z jaką to się działo. Podczas modlitwy czułam niesamowity spokój i bezpieczeństwo oraz radość wewnętrzną. Czułam bliskość Boga i jego miłosierdzie. Bardzo mnie to umocniło w wierze.
Za to doświadczenie Chwała Panu!

Monika, 15 lat

 

W czerwcu 2011 wykryto u mnie chorobę nowotworową. To trudne doświadczenie zamieniło się szybko w drogę poszukiwania Boga. Już w czasie choroby dowiedziałam się o Tyskich Wieczorach Uwielbienia. Chciałam uczestniczyć w tym wydarzeniu ale nie byłam gotowa ażeby stało się to w czasie XVII TWU.

Bóg przygotowywał mnie na to spotkanie w rozmaity sposób poprzez doświadczenie cierpień fizycznych i duchowych, a zwłaszcza doświadczenia lęków związanych z chorobą. Prowadził mnie poprzez indywidualną modlitwę wstawienniczą, wstąpienie do Rycerstwa Niepokalanej i wiele innych doświadczeń natury duchowej. Dał mi rodzinę, która mnie wspierała; zwłaszcza Męża, który był gotów oddać swoje życie za mnie gdyby tylko Pan Bóg chciał przyjąć jego ofiarę. Niezwykle wrażliwą sześcioletnią córeczkę, od której można uczyć się pokory i zaufania Bogu. Stawiał na mojej drodze niezwykłych lekarzy, którzy walczyli o moje życie. Pan zapewnił mi też wsparcie grupy przyjaciół, którzy modlili się za mnie i wysłuchiwali w trudnych chwilach. Pan dał mi także siły fizyczne i życzliwość ludzi ażebym mogła pracować a prowadzona przeze mnie firma mogła przetrwać.

Na XVIII TWU udałam się z przeświadczeniem, że tak wiele już otrzymałam, że teraz to istotne jest tylko tam być. Przyszła mi co prawda do głowy myśl, że to musi być niezwykłe kiedy Pan przemówi do konkretnej osoby. Sądziłam jednak, że proszenie Boga żeby przemówił do mnie byłoby niewdzięcznością, skoro w ostatnich miesiącach dostałam już tak wiele dowodów Jego opieki. Siadłam na samym końcu kościoła. Przyjaciółka, która ze mną przyjechała stała w kolejce do Spowiedzi. Poprosiła mnie żebym zajęła jej miejsce. Kiedy kolejnym osobom musiałam odmawiać mówiąc, że to miejsce jest zajęte zalewały mnie wyrzuty sumienia, że dla mnie ważniejsze jest wygodne usadowienie siebie i bliskich aniżeli samo spotkanie z Bogiem.

Wszystko minęło kiedy zaczęła się Msza Św. Czułam skupienie i wspólnotę z obecnymi tam ludźmi. Wielki spokój uzyskałam kiedy padły słowa, że Matka Boża będzie obecna w czasie tego wieczoru. Dla mnie Ona zawsze byłą kimś bliskim, Jej Syn raczej jakąś postacią historyczną, która z moim życiem ma niewiele wspólnego. W czasie modlitwy o bliskość Jezusa miałam zamknięte oczy. Wtedy poczułam jak ktoś kilkakrotnie pociągnął mnie z przodu za bluzę. Otworzyłam oczy, rozejrzałam się ale nikt wkoło się nie ruszał i każdy był skupiony na sobie. Uznałam, że to odczucie to wytwór mojej wyobraźni.

Następnie kapłan zaczął modlić się o uwolnienie od duchów okultyzmu, bioenergoterapii i magii. Dwa i pół roku przed dowiedzeniem się o diagnozie tak bardzo zapętliłam się w swoim życiu, że zaprosiłam do siebie osobą, która wróżyła mi z cygańskich kart. Traktowałam to trochę jak zabawę aż do czasu gdy padły słowa o tym, że w następnym roku umrze bardzo bliska mi osoba. To wydarzenie wywołało we mnie lęki, od których nie mogłam się uwolnić.

Wkrótce potem odżegnałam się od tego co zrobiłam w Spowiedzi Świętej. Niestety bestia odcisnęła na mnie swoje piętno. Tamto zdarzenie zapoczątkowało lawinę trudnych doświadczeń w moim życiu. Śmierć bliskiej mi osoby, lecz nie tej której dotyczyła wróżba, kradzieże, perturbacje w życiu zawodowym i rodzinnym. Uaktywniła się także w bardzo dużym stopniu pewna niszcząca mnie obsesja. W roku 2010 zachorowałam na ostre zapalenie trzustki, co prawie skończyło się moją śmiercią, a następnie wykryto u mnie chorobę nowotworową w zaawansowanym stanie mimo, że regularnie się pod tym kątem badałam.

Przed chorobą trafiła w moje ręce płyta z wykładami na temat niebezpieczeństwa okultyzmu, a zwłaszcza uzdrowień okultystycznych. Bóg ochronił mnie dzięki temu przed skorzystaniem z pomocy bioenergoterapeutów i innych uzdrowicieli. Na propozycje, które dostawałam, od skądinąd życzliwych mi ludzi, mówiłam, że wolę umrzeć niż być uzdrowiona okultystycznie. Pan dał mi tę łaskę, że w moim przypadku działała terapia konwencjonalna i nie poddał próbie tego mojego zapewnienia, za co jestem niezwykle wdzięczna.

Pierwsze słowa, które powiedział Pan tego wieczoru były skierowane do mnie. Powiedział, że chce mówić do Magdaleny, która ma 32 lata. Powiedział do mnie „Córko, przyjmij moją miłość” powiedział także, że mnie uwalnia. Mimo, że słów kierowanych do mnie było więcej nie zapamiętałam ich, ponieważ zalały mnie łzy, których nie mogłam zatrzymać. Odczułam wielki spokój i wiem, że znamię bestii zostało ze mnie zdjęte. To, że Pan nazwał mnie córką ma dla mnie szczególne znaczenie. Kiedy miałam sześć lat na raka zmarł mój Ojciec. Przez całe swoje życie tęsknie za tym, żeby ktoś mówił do mnie z miłością „córeczko”. Nie sądziłam, że za życia mogę tego jeszcze doświadczyć. Chwała Panu!

Magdalena, 32 lata

 

Właśnie wróciłem z XVIII Wieczoru Uwielbienia, który skończył się niecałą godzinę temu. Wciąż jestem pod wrażeniem tego co tam zobaczyłem i usłyszałem, a przede wszystkim tego, że Jezus powiedział też coś do mnie. Otóż od długiego byłem zniewolony pornografią. Mając rodzinę wiele razy dopuszczałem się grzechu samogwałtu. Szedłem do spowiedzi wracałem i znowu po jakimś czasie popełniałem grzech.

Na TWU pojechałem z przyjacielem i jego żoną. Ów przyjaciel, o czym wiem, również borykał się z podobnym problemem. W czasie modlitwy usłyszałem słowa Jezus zwraca się teraz do dwóch mężczyzn, którzy pozostają z Nim w przyjaźni, a którzy obarczeni są grzechem nieczystości. Nie poczułem niczego szczególnego, po prostu wiedziałem, że to jest do mnie. Jakież było moje zdziwienie kiedy po zakończeniu wieczoru uwielbienia żona mojego przyjaciela powiedziała nam, iż Jezus skierował swoje słowa do nas – konkretnie. Dziękuję Ci Panie Jezu za te słowa. Chwała Panu!!!

***

 

Pragnę podzielić się radością, jakiej doświadczyłam w czasie Tyskiego Wieczoru Uwielbienia. Miałam za sobą bardzo trudny rok, gdy walczyłam o pokój ducha i zmagałam się z depresją. Wcześniej byłam kilka razy na wieczorach uwielbienia, ale moje nadszarpnięte nerwy źle znosiły krzyki pojawiające się podczas modlitwy uwielbienia i w którymś momencie stwierdziłam, że nie pojadę już do Tychów. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego moi znajomi tak bardzo się cieszą, że mogą uczestniczyć w kolejnych wieczorach uwielbienia.

W przeddzień tego wieczoru umawiali się na kolejny wyjazd, a ja oznajmiłam, że nie jadę. Wracając jednak do domu uświadomiłam sobie wyraźnie, że jest to Tyski Wieczór Uwielbienia, i jeśli zostanę w domu, to nie uwielbię Pana Boga tak, jak to jest możliwe we wspólnocie w Tychach. Stwierdziłam, że też pojadę i skupię się tylko na uwielbieniu, tzn. nie będę zwracała uwagi na to, co dzieje się wokół mnie, nie będę nawet prosiła o uzdrowienie, bo przecież Pan Bóg uzdrowi mnie w swoim czasie. Pragnęłam uwielbiać Pana Boga i na wieczór uwielbienia pojechałam razem z synem.

Zatopiona w modlitwie nie rozglądałam się za księdzem, który chodził z Panem Jezusem wśród wiernych. Nagle usłyszałam mniej więcej takie słowa: „Pan Jezus chce powiedzieć kobiecie, która tu przyjechała z synem, że bardzo chciał, aby tu była. Pan Jezus mówi do niej, by sobie przebaczyła, bo On już dawno jej przebaczył i prosi, by oddała Mu całą rodzinę”. Słysząc o kobiecie z synem, podniosłam głowę z nadzieją, że może te słowa są do mnie i zobaczyłam księdza stojącego z Panem Jezusem obok mojej ławki. Nie miałam najmniejszej wątpliwości, że te słowa były do mnie. Popłynęły łzy wzruszenia i radości, że Pan Jezus chciał mnie pokrzepić i pocieszyć.

W dalszym ciągu modlitwy pojawiły się słowa, że Pan Jezus uzdrawia cztery osoby z depresji. Podano ich imiona, a wśród nich także moje. Tym razem ogarnęło mnie wielkie szczęście. Zrozumiałam, dlaczego Pan Jezus chciał, bym przyjechała na ten Wieczór Uwielbienia – On przygotował dla mnie łaskę uzdrowienia! Następnego dnia odstawiłam leki i od tamtego czasu czuję się dobrze. Bardzo dobrze sypiam i mam siły, by pracować. Wielkie dzięki Panie Jezu, choć to zbyt małe słowa, by wyrazić Ci moją radość i wdzięczność. Bądź uwielbiony, Panie! Chwała Panu!

Ewa

 

Jestem 11-letnią dziewczynką. Bardzo kocham Jezusa. Na XVIII TWU byłam z rodzicami. Był moim pierwszym. Jechaliśmy tam ok. 400 km. Było po co. Bardzo mi się podobało – ta siła modlitwy… Coś pięknego! Podczas tego TWU Pan Jezus skierował słowa do skrzywdzonych w rodzinach, a ja w ostatnim tygodniu ferii doznałam mnóstwo przykrości od cioci. Zarzucała mi kłamstwa, ale to ona kłamała. Byłam tam bez rodziców, a ona mi groziła, że mam odwołać to, co napisałam mamie. Bałam się, że mnie uderzy, ale jak mogłabym skłamać? Nie odwołałam, ale kosztowało mnie to wiele łez, ale Jezus na Drodze Krzyżowej też tak cierpiał, nawet bardziej.

Na TWU padły słowa skierowane do osób skrzywdzonych w rodzinach. Ja byłam taką osobą! I Pan Jezus pocieszył moje smutne, pełne żalu serduszko. Pamiętam, jak wielką radość odczuwałam, gdy zbliżał się do mnie kapłan z Najświętszym Sakramentem. Uśmiechałam się do Pana Jezusa, a On na pewno się uśmiechał do mnie. Chwała Panu!

Natalia, 11 lat

 

Przyjechałem na XVIII Tyski Wieczór Uwielbienia z powodu Jezusa. To właśnie Jego działanie w codziennym życiu spowodowało, że wybrałem się na ten wieczór. Było również wiele innych powodów tzw. problemy w życiu, które chciałem tam Jezusowi powiedzieć i czekać na Jego działanie w postaci uzdrowienia. Jednak moje oczekiwania były zbyt wielkie.

To właśnie na wieczorze uwielbienia Jezus uświadomił mi, że On wszędzie jest taki sam! A najważniejsza jest Eucharystia! Odkryłem, że ten sam Jezus działa na TWU, jak i w każdym innym miejscu na ziemi. To sprawił właśnie Jezus na XVIII TWU. Nie ważne gdzie mieszkam, gdzie się modlę, to On jest zawsze ze mną. To On mnie kocha. To On jest bliski i codziennie mnie uzdrawia, obarcza się moim cierpieniem. I za to chwała Panu

Aleksander z Rydułtów, 18 lat

 

Uczestniczyłem w XVIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Rok temu był mój syn Krzysztof z małżonką Weroniką. W marcu 2012 będzie cztery lata jak wzięli ślub. Nie mieli dzieci, myślałem że powodem jest nauka – oboje studiują zaocznie – ale okazało się że Weronika ma problem z zajściem w ciąże. Podjęła leczenie naprotechnologią, inne sposoby ich nie interesowały. Nie jest to tania metoda, badania są bardzo drogie i nie stać ich było na wszystko. Pojechali na wieczór uwielbienia z intencją i gorącą prośbą że chcą mieć dziecko.

W pewnym momencie podczas modlitwy o uzdrowienia usłyszeli słowa że są w Kościele dwa młode małżeństwa które nie mogą mieć dzieci. Jedno jaszcze trochę poczeka a drugie za rok będzie miało swoje dziecko. Weronika od razu powiedziała Krzysiowi że to do nich. Krzysiu podszedł do tego trochę sceptycznie. Powiedział: Weronika zobacz ile jest ludzi w Kościele a Ty mówisz że to do nas. Weronika była jednak przekonana że to do nich. Był tam jeszcze ich kolega, kleryk, Andrzej który też powiedział może w żartach że to do nich. Rano w domu Weronika otworzyła Pismo Święte tak na chybił trafił, i trafiła na słowa ,,Błogosławiona jesteś któraś uwierzyła że spełnią Ci się słowa powiedziane Ci od Pana”. Wtedy była już całkiem pewna.

Po trzech miesiącach dowiedziała się że jest w ciąży. Jak mi to opowiadali popłakałem się ze szczęścia. Powiedziałem że i ja pojadę na wieczór uwielbienia, aby za wszystko Panu Bogu podziękować. Udało mi się to dopiero teraz w styczniu dokładnie rok po nich. Gdy wsiadałem do autobusu zadzwonił Krzysiu że właśnie urodziła się im śliczna córeczka. Dokładnie za rok jak było powiedziane, nie mogłem opanować wzruszenia, znowu popłynęły łzy szczęścia.

Ja też zawiozłem tam swoje intencje i problemy, i choć słowo nie było skierowane bezpośrednio do mnie tylko ogólnie do ludzi z takimi problemami, to wierze że Pan nas prowadzi i prostuje nasze sprawy i uzdrawia trzeba Mu tylko na to pozwolić. Za wszystko co mnie i moją rodzinę spotkało za wszystkie łaski dziękuje Panu Bogu. Chwała Panu

Władysław, 60 lat

 

Wybierając się na ostatni Tyski Wieczór Uwielbienia założyłam odświętny, materiałowy Szkaplerz (na co dzień zastępowany medalikiem szkaplerznym). Gdy podczas modlitwy usłyszałam, że Jezus dziś nie przychodzi sam, że jest z Nim Jego Matka, Maryja, poczułam ogromną radość, wzruszenie, szczęście, radość ze spotkania z osobą bardzo mi bliską, z Matką, z przyjaciółką! Jednocześnie poczułam ciepło, palenie w mostku, w miejscu, gdzie spoczywał Szkaplerz. To uczucie trwało przez całą Modlitwę Uwielbienia. Już parokrotnie oddawałam siebie, Mojego Narzeczonego, nasz związek pod opiekę Maryi. Maryja jest dla mnie kimś bardzo bliskim, jednak pierwszy praz mogłam to tak wyraźnie poczuć! Dziękuję za to. Chwała Panu!

Alina, 31 lat

 

To był mój czwarty Tyski Wieczór Uwielbienia. Przyjechałem tu z osobami, które wtedy pierwszy raz w nim uczestniczyły. Był to tym bardziej szczególny czas ponieważ był to weekend przed moją obroną dyplomu na studiach, a piszę to już jako tytularny inżynier. W słowach poznania obiecał Pan, że nie ma tego wieczoru prośby nieważnej, że jest On dla nas wszystkich i że jesteśmy w Jego Sercu. Mam w domu poranione relacje rodzinne, jest we mnie lęk i strach, samotność oraz różne niepokoje. Trudno mi jest całkowicie zaufać i uwierzyć w bezinteresowną Miłość Boga, dla której wszystko jest możliwe.

Pewne słowa poznania zostały skierowane do młodego mężczyzny, który walczył z sobą by uwierzyć, a dziejące się tu rzeczy uważa za wyreżyserowane. Pan powiedział, że nic od niego nie oczekuje, nie wymaga, tylko chce, aby przytulił się do Jego Serca. Kiedyś także i też dostałem tą wspaniałą łaskę, że pewne słowa poznania były skierowane bezpośrednio do mnie i była w nich mowa, że Pan pragnie mojej obecności i abym całkowicie przylgnął do Jego Serca. Obiecał wtedy, że mnie poprowadzi, abym tylko ufał!

Jestem osobą która cierpi na samotność, a pamiętam także słowa poznania skierowane do kapłanów. Powiedział im wtedy Pan, że wie o ich samotności, i że są też tacy których niepokoi odpowiedzialność wynikająca z ich stanu. Zapewnił ich Pan, że Jest z nimi szczególnie blisko, a On sam chce być odpowiedzialny za swój Kościół. Tyskie Wieczory Uwielbienia pomagają mi odzyskać pokój w sercu i utwierdzić się w tym, że Pan Jest i Jest Bogiem Bliskim, bezinteresownie kochającym i wszechmocnym! Serce Jezusa ufam tobie! Chwała Panu!

Adam z Katowic

 

Szczęść Boże!

Chciałbym krótko opisać to, co zdarzyło mi się na XVIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia.

Przyjeżdżając nie miałem żadnych oczekiwań, chciałem po prostu umocnić swoją więź z Panem Bogiem i dobrze się pomodlić. W pewnym momencie, w czasie modlitwy uwielbienia, nagle poczułem lekkie ukłucie w nadgarstku. Doznałem irracjonalnego strachu, że otrzymam stygmaty. Wiem, że to trochę dziwne, zwłaszcza, że nie jestem święty, ale tak po prostu czułem. Uświadomiłem sobie, że bardzo boję się cierpienia fizycznego, które Pan Bóg może na mnie zesłać.

Zacząłem cały drżeć i prosiłem Jezusa, żeby wziął ode mnie ten strach. Ten niepokój trwał pewien czas, aż do momentu, kiedy Pan przemówił do pewnej starszej pani, która cierpiała fizycznie i czuła, że jest ciężarem dla wszystkich otaczających ją ludzi. Z tego co pamiętam, Jezus powiedział tej pani, że jej cierpienie i modlitwa jest potrzebna dla całej jej rodziny. Powiedział, że to cierpienie jest Mu miłe, i że On ją wspiera w tym bólu. Wcześniej zastanawiałem się już, dlaczego Pan Bóg zsyła na świat cierpienie, które jest niezasłużone. W tym momencie zrozumiałem, że ból i wytrwanie w nim z mocą Jezusa, z mocą modlitwy jest zbawienne dla innych. Drżenie ustało i do końca modlitwy z uśmiechem na twarzy wielbiłem Pana Boga. Chwała Panu!

Paweł z Katowic, 18 lat

 

Szczęść Boże!

„Pan dotknął mnie swoim Słowem”!

Pragnę podzielić się tym, jak Pan dotknął mnie swoim Słowem podczas XVIII TWU, na który przyjechałam po raz drugi. Pan prowadzi mnie każdego dnia i czuję bardzo Jego obecność w moim życiu. Wieczór Uwielbienia jest dla mnie głębszym zanurzeniem się w obecność i miłość Pana, i zaczerpnięciem nowym sił do życia w łasce i walki ze złem.

Oczywiście przywożę również intencje, które noszę w sercu. Od dłuższego czasu jest, a właściwie było, we mnie pytanie, czy moim powołaniem jest życie w rodzinie czy życie samotne. I choć już wiele razy Pan dawał mi do zrozumienia, że pragnie mojego życia w samotności, na kilka dni przed Wieczorem Uwielbienia znów zaczęły mną targać wątpliwości i pokusy nieczyste w związku z kimś, kto od jakiegoś czasu mi się podobał. Te wątpliwości nasiliły się właśnie w sobotę. Do południa miałam okazję być na adoracji w parafii i poprosiłam Pana o Słowo. Otwarłam 1 List św. Jana na słowach: „Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość”.

Tę właśnie intencję oddałam Panu na początku Mszy św., by wskazał mi jeszcze raz moje miejsce w życiu. No i nie musiałam długo czekać, odpowiedź przyszła w II czytaniu mszalnym: „Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana (…). Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem i duchem”. Wiedziałam, że są to słowa skierowane do mnie (chciałam zaznaczyć, że nie wiedziałam wcześniej, że to jest II czytanie liturgii bieżącej Niedzieli). Łzy napłynęły mi do oczu i poczułam, jak Pan dotknął mnie swoim Słowem (dwa razy w ciągu jednego dnia!), poczułam się tak bardzo kochana i chciana przez Pana, że miła Mu jest moja samotność i moje oddanie i służba Kościołowi. Niech Pan będzie uwielbiony i wywyższony! Chwała Panu!

Katarzyna, 38 lat

 

O Tyskich Wieczorach Uwielbienia po raz pierwszy dowiedziałem się
dzięki lekturze tygodnika „Gość Niedzielny” i zamieszczonej na jego łamach publikacji. Ponieważ jestem osobą, której formacja duchowa nadal kształtuje się, po wielu latach przyjmowania w życiu postawy ateistycznej, wyrzekającej się Pana Boga, osobą, która w dalszym ciągu odkrywa swoją chrześcijańską tożsamość, razem z moją przyjaciółką [mam nadzieję, że przyszłą żoną] Elżbietą postanowiliśmy udać się właśnie do Tychów, na XVIII Tyski Wieczór Uwielbienia odbywający się w dniu 28 stycznia 2012 roku.

W jakiś nadzwyczajny sposób żywiłem od samego początku przekonanie, że ten wieczór będzie niezwykły. Podczas drogi do Tychów odczuwałem silne podekscytowanie, byłem pełen różnorodnych oczekiwań. Nie ukrywam, że towarzyszyła mi też równocześnie pewna doza niepokoju, jakiś lęk, zważywszy że moja duchowość znalazła się w ostatnim okresie czasu w stanie kryzysu, rozterek, zwątpienia. Chyba najlepiej istotę rzeczy wyraziła Elżbieta, która stwierdziła nie tak dawno, że nauczyłem się już wierzyć w Pana Boga, niekoniecznie natomiast wierzyć Panu Bogu, to jest bezwzględnie ufać Mu, uznawać Jego autentyczną troskę o mój los i Jego działania sprawcze w moim życiu…

W trakcie rozpoczynającej Wieczór Uwielbienia Mszy Świętej czułem się wyjątkowo dobrze, zwłaszcza że wygłoszone zostało piękne kazanie, zaś nastrój był bardzo podniosły; dało się dostrzec niezwykły klimat misterium, nasycenie jasnością, światłością. Choć niestety nie przystąpiliśmy z Elżbietą do Komunii Świętej, to jednak uczestnictwo w tejże Mszy Świętej było dla mnie raczej nowym i do tej pory niespotykanym doświadczeniem…

Kiedy zaczęła się już Modlitwa Uwielbienia, to nagle niespodziewanie zaczęły ogarniać mnie jakieś dziwne myśli, ogólnie o zabarwieniu negatywnym, zniechęcającym. Pojawiły się wtedy u mnie uczucia jakiejś rezygnacji i apatii, wręcz frustracji; zacząłem się od tego momentu bardziej uskarżać na fizyczne dolegliwości związane z uciążliwością stania w ciasno zbitym tłumie wiernych. Spoglądałem co jakiś czas na zegarek i zastanawiałem się już, kiedy „to” się wszystko wreszcie skończy, kiedy będzie można w końcu wyjść na zewnątrz. Nie potrafiłem się zaangażować w modlitwę, skoncentrować się na niej.

Moje rozdrażnienie i podenerwowanie sytuacją coraz bardziej narastały. Mało tego, zaczęło u mnie rodzić się jakieś ogólne wrażenie rozczarowania, i to do tego stopnia, iż zacząłem przemyśliwać wprost o kontrowersyjnej konwencji Wieczoru Uwielbienia, która niekoniecznie musi mi odpowiadać, o pewnej teatralności obserwowanych przeze mnie zachowań. Pamiętam, że ten wynikły, a przybierający poniekąd wymiar wręcz obrazoburczy nastrój werbalizował się w sferze mej świadomości w postaci nader dosadnych fraz o brzmieniu „pusty rytuał” i „jednak kit”.

Wówczas stało się coś niesamowitego. Kapłan, który przemieszczał się w obrębie kościoła z Najświętszym Sakramentem, podszedł do mnie i stanął przede mną. Dosłownie zaraz potem usłyszałem wypowiadane słowa, mające być kierowane do młodego człowieka, który właśnie miał powątpiewać w sens trwającej modlitwy, wyobrażać sobie, że „dzieje się jakiś teatr”, przy czym ów młody człowiek miał zostać skrzywdzony w przeszłości przez swych rodziców. W słowach tych zawarte były nade wszystko wyrazy Bożego umiłowania, nadziei, otuchy, wsparcia, było zachęcenie do tego, żeby trwać niezmiennie przy prawdziwej oraz rzeczywistej wierze w pieczę Najwyższego, w Bożą Opatrzność. Usłyszałem, że Pan Jezus trwa przy tymże młodym człowieku, że go rozumie, że jest z nim i że naprawdę darzy go miłością…

Przeżyłem prawdziwy szok, zważywszy przywoływane powyżej summarum swoich uprzednich myśli. Istotne też było to, że nie zaznałem normalnego, szczęśliwego dzieciństwa przy moich rodzicach – Tata był alkoholikiem, a Mama, będąca faktycznie osobą współuzależnioną w chorobie alkoholowej Taty i emocjonalnie niedojrzałą, zupełnie nie potrafiła, jako rodzic, sprostać swojej roli. W rezultacie, na myśl o rodzicach doznawałem uczuć bólu, żalu, ale też gniewu, wstydu, upokorzenia. Myślę po latach, że to między innymi przez Ich zachowanie, przez świadomość doznanych od Rodziców krzywd, podjąłem na początku 1991 roku decyzję o odejściu z Kościoła i o przyjęciu światopoglądu ateistycznego; rozumowałem, że nie jest mi potrzebny w życiu Pan Bóg, który miał pozwolić na tak ciężkie doświadczenie mnie w okresie dzieciństwa…

To co zatem usłyszałem poruszyło mnie do głębi, przeniknęło po prostu całe moje jestestwo. Poczułem też równocześnie niesamowity fizyczny wstrząs, tak jak gdyby przez moje ciało przeszła jakaś nadzwyczajna, oczyszczająca moc. Duchowo, wewnętrznie stałem się spokojny jak nigdy, wygaszono we mnie lęki i obawy, tchnięto nowe siły, obdarzono entuzjazmem i zapałem. Taki pełen uniesienia, szczęśliwy i bezpieczny, przekonany o Bożej łasce i ufny wobec Pana Boga byłem poprzednio na przełomie miesięcy lutego i marca 2008 roku, kiedy to po latach egzystencji ateisty w następstwie cudownych wydarzeń zacząłem nawracać się i odzyskiwać utraconą ongiś wiarę w Pana Boga…

Pamiętam, że całym sobą zacząłem modlić się i brać czynny udział w dalszym przebiegu Wieczoru Uwielbienia. Przeżywałem niesamowite wzruszenia, nie było nawet śladu po niedawnych rozterkach i zmęczeniu. Byłem wręcz sam zaskoczony, że XVIII Tyski Wieczór Uwielbienia tak szybko dobiegł końca… Od tamtego pamiętnego dla mnie wieczoru wiem, że w moim życiu wszystko się zmieniło, nabrało ono nowego sensu i znaczenia. Pojąłem wreszcie dzięki doznanemu świadectwu, że Pan Bóg naprawdę jest ze mną i dzieli ze mną całe me człowiecze życie, otacza mnie swoim miłosierdziem i opieką. Należy Mu jedynie bezgranicznie zaufać i poddać się Jego woli, nigdy natomiast nie wątpić w Niego, w Jego przyrodzoną dobroć i chęć zbawienia Nas wszystkich. W dniu 28 stycznia 2012 roku narodziłem się na nowo. Nic już nie będzie takie jak dawniej. I za to Ci dobry Panie Boże dziękuję. Chwała Panu.

Norbert, 40 lat

 

Na XVIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia udałam się wraz z grupą pielgrzymów z Ziębic (woj. Dolnośląskie). Nigdy Pana Jezusa o nic nie prosiłam. Pomimo moich dolegliwości zawsze modliłam się w intencjach osób, które mnie o modlitwę prosiły i jechałam prosząc Boga o uzdrowienie dla nich. Raz poprosiłam Pana Jezusa o uzdrowienie moich korzonków (piątek) i w sobotę otrzymałam jeszcze większy ból w okolicy górnej części pleców – nie mogłam oddychać.

Eucharystia przebiegała normalnie. Wszystko zaczęło się w momencie rozpoczęcia się modlitwy uwielbienia. Na początku modlitwy zaczęłam się bujać, kołysać. Kiedy kapłan z Panem Jezusem wychodził do ludzi, wiedziałam, że coś się ze mną dzieje, dlatego złapałam się kolegi, który był za mną. Zaczęło się wszystko od prawej łydki, w której poruszały się wszystkie moje mięśnie, później przeszło mi to wyżej w uda. Wyglądało to tak, że uginają mi się nogi, nie mogłam ustać. Działo się to przez całą modlitwę uwielbienia. Poruszyły mnie bardzo słowa, że Pan Jezus będzie teraz uzdrawiał ludzi z problemami krążenia. Następnie Duch Św. szarpnął moim ciałem i uderzył ciepłym powietrzem w łydki. Po zakończeniu modlitwy nogi miałam bardzo słabe (jak z gumy) ale sama wyszłam z kościoła mimo mojego osłabienia. Czułam jakbym dopiero się obudziła.

Postanowiłam się obserwować, czy zostałam uzdrowiona z krążenia krwi na które cierpiałam od dzieciństwa. Po mszy niedzielnej, po 1,5 godz. w kościele o silnym mrozie dochodzącym do – 15 C przyszłam do domu i nie czułam bólu odmrażających się stóp. Ściągnęłam rajstopy by zobaczyć moje stopy. Ogarnęło mnie niesamowite wrażenie. Nie miałam pierwszy raz odmrożonych stóp, które były zawsze czerwone i bardzo bolało mnie w kościach. Stopy moje były białe, tylko dwa palce pozostały czerwone w jednej stopie. Do dnia dzisiejszego dłonie i stopy, pomimo silnych mrozów mam ciepłe. Bogu dziękuje za to uzdrowienie. Chwała Panu.

Beata, 38 lat

 

Szczęść Boże!

Właśnie wróciłem z XVIII Wieczoru Uwielbienia, który skończył się niecałą godzinę temu… Wciąż jestem pod wrażeniem tego, co tam zobaczyłem i usłyszałem, a przede wszystkim tego, że Jezus powiedział też coś do mnie. Otóż od długiego czasu jestem (wierzę , że już nie) pod zniewoleniem pornografii. Mając Rodzinę wiele razy dopuszczałem się grzechu samogwałtu. Szedłem do spowiedzi wracałem i…znowu po jakimś czasie popełniałem grzech. Na TWU pojechałem z Przyjacielem i Jego Żoną. Ów Przyjaciel, o czym wiem, również borykał się z podobnym problemem. W czasie Modlitwy usłyszałem słowa „Jezus zwraca się teraz do dwóch mężczyzn, którzy pozostają z Nim w przyjaźni, a którzy obarczeni są grzechem nieczystości…” Nie poczułem nic szczególnego, po prostu wiedziałem, że to jest do mnie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po zakończeniu TWU Żona mojego Przyjaciela powiedziała nam, iż Jezus skierował swoje słowa do nas – konkretnie. Dziękuję Ci Panie Jezu za Te słowa. Chwała Panu!!!

Grzegorz

 

Szczęść Boże, mam na imię Stanisław. Na XVIII Wieczór Uwielbienia jechałem bez gorących pragnień i intencji, a jednak Ktoś chyba mnie wzywał. Pomimo braku konkretnych intencji i głębokiej wiary, starałem się maksymalnie otworzyć na łaskę Pana Jezusa i prosić go z całych sił, by zrobił co uważa, by uzdrowił mnie z tego co najbardziej mi przeszkadza i co najbardziej jest poranione. Poczułem w ciele ciepło w okolicach brzucha. I choć jestem trochę sceptyczny co do odczuć wewnętrznych, bo do końca nie jestem pewien czy pochodzą one ode mnie, czy od Pana Boga, to wierzę, że było to działanie Boskie. Delikatne. I chociaż myślami koncentrowałem się na innych sferach, to doznałem ulgi w sferze, która potrzebowała pomocy może najbardziej. Wiem, że to dopiero początek, ale jakże dobry.

Stanisław

 

Chwała Panu!

Kiedy dwa lata temu brałam udział w Seminarium Odnowy Wiary ujawniły się we mnie skutki doświadczenia bioenergoterapii sprzed wielu lat. Modlono się nade mną wstawienniczo w Centrum Duchowości, a także byłam na modlitwie o uwolnienie u księdza egzorcysty. Nie stwierdzono obecności demonicznej, ale pewne pozostałości i skutki tego doświadczenia pozostały. Objawiały się między innymi fizycznym bólem, poczuciem pustki i odczuciem silnie negatywnych emocji podczas modlitwy wspólnotowej czy Tyskich Wieczorów Uwielbienia.

Podczas poprzedniego Tyskiego Wieczoru Uwielbienia padły słowa poznania, że Pan Jezus przychodzi do 21-letniej dziewczyny i uwalnia ją od skutków bioenergoterapii. Te słowa uderzyły mnie, bo pasowały do mojej historii. Nie byłam jednak przekonana czy faktycznie kierowane są do mnie, ale zapadły mi one w pamięć.

Ostatni Tyski Wieczór Uwielbienia po raz pierwszy przeżyłam całkowicie NORMALNIE – bez bólu i negatywnych uczuć. W moim sercu rodziło się też przekonanie, że to proroctwo z poprzedniego TWU było faktycznie kierowane do mnie.

Czułam też silne przynaglenie, aby w szczególny sposób modlić się za osoby, które zmagają się ze skutkami podobnych doświadczeń, a od których ja już jestem wolna. Chwała Panu!

Magda, 21 lat

 

Jestem osobą, która szuka i pragnie Boga, ciągle odczuwam taki jakiś niedosyt. Przed pójściem do kościoła naczytałam się pięknych świadectw ludzi uzdrowionych. Pomyślałam sobie, że może i ja zasnę w Duchu albo uniosę się ponad podłogę, albo zobaczę coś nadprzyrodzonego. Okazało się, że nic z tego.

Tyskie Wieczory Uwielbienia uświadomiły mi, że jestem stworzona by Uwielbiać Boga. Uświadomiły mi też, że w ogóle tego nie potrafię. Poczułam podczas śpiewania pewnej melodii tylko w środku taki zaczątek, jakby chęć prawdziwego chwalenia Boga z serca, a nie takiego sztucznego uwielbiania z „automatu”, ani też takiego, gdzie człowiek zatraca się sam w sobie, wielbiąc nie wiadomo co i wymuszając przy tym sztuczne uczucia. Chyba na początku sama do tego dążyłam. Ale nie tędy droga. Duch Święty akurat mnie poprowadził łagodnie i niezauważalnie. Myślę, że mnie prowadzi, bo widzę to po takich owocach jak: uśmiechanie się do obcych mi ludzi, większy pokój w sercu, mniejsza chęć oceniania innych oraz większy dystans do siebie. Przestałam się także ciągle obrażać na kogoś za byle co.

Najbardziej jednak jestem wdzięczna Tobie Jezu to, że mogę doświadczyć Twojej bliskości, czułości na zwykłej niedzielnej mszy, i o wczesnym poranku gdy się zdążę pomodlić, jak również przed snem, gdy mamy więcej czasu dla siebie. Cieszę się po prostu, że nie muszę specjalnie się wysilać, by być z Tobą. Klękam, a Ty Jesteś. Niestety często jestem rozproszona i przygnieciona swoimi grzechami, wadami i myślami dnia bieżącego, ale ufam, że mnie z tego uleczysz…

Dziękuję Ci Jezu, że Jesteś ze mną. I bądź już na zawsze w moim sercu. Naucz mnie Chwalić i Uwielbiać Ciebie! Amen.

Kasia, 24 lata

 

Szczęść Boże! Na XVIII Tyski Wieczór Uwielbienia przyjechałem pierwszy raz z grupą Domowego Kościoła z Olkusza. Ten wyjazd mieliśmy zaplanowany w grudniu. O 16-tej miała być zbiórka pod Kościołem, a ja jeszcze o 13 – tej nie wiedziałem czy będę mógł jechać. W końcu się udało! Tego dnia czułem się zmęczony, a z drugiej strony szczęśliwy gdyż pojechałem razem z żoną. Dotarliśmy na miejsce ok. 17-tej. Postanowiłem sobie iść do spowiedzi św. Po wyspowiadaniu się musiałem zostać koło konfesjonału gdyż było już tyle ludzi, że nie mogłem się przecisnąć do naszej grupy. Mimo tego, że nie było wygodnie stać w takim tłumie ludzi wszyscy w koło byli bardzo mili i życzliwi dla siebie.

Po Mszy Św. zaczęła się modlitwa uwielbienia i o uzdrowienie. W pewnym momencie podczas jednej z pieśni powtarzane były słowa „…przyjdź Panie Jezu” pomyślałem wtedy – Panie Boże wypowiedz moje imię. Uderzyła mnie od razu myśl – Widziałem cię zanim tu przyszedłeś i w tym momencie przestano śpiewać. Wtedy usłyszałem „Teraz Pan Jezus chce przyjść do Krzysztofa, do jego serca – jesteś moim synem, miłuję cię i wspieram, jestem z tobą”. Zacząłem płakać, czułem się bardzo szczęśliwy. Po zakończeniu Wieczoru Uwielbienia spotkałem się z grupą. Wszyscy potwierdzili że Pan przemówił do mnie dlatego uwierzyłem jeszcze mocniej. Chwała Panu!

Krzysztof, 35 lat