XVI Tyski Wieczór Uwielbienia był moim pierwszym wieczorem. Przyznam, że przyjechałam tam z ciekawości i nie spodziewałam się tego, co zobaczyłam. Było mi to wszystko takie dziwne i, choć jestem – wtedy jeszcze tak myślałam – bardzo wierzącą osobą, to jednak miałam wątpliwości co do uzdrowień i do opętań. Dzisiaj już wiem, jak bardzo się myliłam myśląc, że moja wiara jest wielka. Pan Jezus stopniowo pokazywał mi, jak słaba jest moja wiara. Na moim drugim i trzecim Wieczorze czułam się znacznie lepiej i już nie było mi wszystko tak obce. Modliłam się i prosiłam, że jeśli Jezus naprawdę jest z nami i  słyszy moje modlitwy, to niech da mi jakiś znak. W myślach bardzo chciałam, by kapłan podszedł do mnie z monstrancją i mnie pobłogosławił, jednak im bardziej mi zależało i czekałam na to, tym bardziej nic z  tego nie było. Byłam troszkę zawiedziona, ale pomyślałam, że cierpliwie poczekam. Na trzecim moim wieczorze znowu gnębiły mnie myśli, czy te uzdrowienia i opętania są prawdziwe – znowu czekałam i nic. Mój czwarty Tyski Wieczór Uwielbienia był tym szczególnym dla mnie. Wtedy było już zupełnie inaczej, potrafiłam się wyciszyć i skupić wyłącznie na modlitwie, i nie prosiłam już, żeby Jezus dał mi jakiś znak. Byłam tak rozmodlona, że nie nie zauważyłam kapłana, który przeszedł obok mnie z  monstrancją. Nagle mój mąż mówi mi, żebym się odwróciła do tyłu. Kiedy się odwróciłam, kapłan był już daleko za mną i zdawało się, że już nie wróci. Po chwili jednak kapłan zatrzymał się i powoli zaczął odwracać się w moją stronę, po czym powoli podszedł prosto do mnie, aby mnie pobłogosławić. Pomyślałam wtedy: „Jezu, usłyszałeś mnie”. Jezus przyszedł do mnie nie wtedy, kiedy o to prosiłam, tylko w najmniej oczekiwanym momencie dał mi poznać, że jest ze mną. Chwilę później rozwiał moje kolejne wątpliwości co do opętania, ponieważ myślałam sobie, że jak nie zobaczę na własne oczy, to nie uwierzę. Parę minut później dosłownie dwa metry ode mnie doszło do manifestacji. Bardzo się wystraszyłam, bo ten głos, który słyszałam, nie był naturalny, był taki nieludzki. Mimo to dalej nie wierzyłam. Pomyślałam sobie, że jak nie zobaczę twarzy, to nie uwierzę. W tym momencie odwróciłam się w jego kierunku i – to był jakby ułamek sekundy, ale wystarczyło żeby widzieć to, co chciałam zobaczyć: jego przerażającą twarz – patrzył prosto na mnie – i wtedy zrozumiałam, że czegoś takiego nie da się udawać. Było mi bardzo wstyd, że musiałam dostać tyle dowodów, żeby w końcu uwierzyć. Dodam jeszcze, że opętana osoba była zastawiona kapłanami, tak że nikt nie mógł jej zobaczyć. Mnie jednak Pan Jezus to umożliwił, by mi znów pokazać, jak mała jest moja wiara. Pan Jezus wiedział jednak, że jest coś jeszcze, co mnie nurtuje. Uzdrowienia: czy są prawdziwe? Niby wierzyłam, ale z wątpliwościami. Wtedy pomyślałam, że gdybym poznała taką uzdrowioną osobę osobiście, tobym uwierzyła. W końcu nadszedł mój piąty Tyski Wieczór, na którym jak zawsze dostaliśmy kartki z pieśniami, na których można pisać swoje świadectwa. Tak się złożyło, że na drugi dzień pojechaliśmy z mężem w odwiedziny do szpitala do mojej mamy. Mąż zabrał tę kartkę i zostawił na stole. Wróciliśmy do domu. Jak później się okazało, pielęgniarka, która zauważyła tę kartkę, spytała moją mamę, kto jeździ na te wieczory, i sama potwierdziła, że długi czas jeździła na Tyskie Wieczory ze swoją niewidomą mamą, aż któregoś dnia Jezus zwrócił się do niej po imieniu. Kiedy wróciły do domu, mama odzyskała wzrok. To był dla mnie kolejny dowód, że Jezus żyje i zna wszystkie nasze myśli i potrzeby. Wiem też, że Jezus nas kocha i walczy o każdego, tylko my sami musimy tego chcieć, bo On daje wybór każdemu. Chwała Panu!

Renata, 29 lat

 

Obecność na XVI Tyskim Wieczorze Uwielbienia to był pomysł mojej przyjaciółki. Ja nie miałam nic przeciwko bo i tak miałam dużo wolnego czasu ale samo to że miałam iść do kościoła trochę mnie przerażało. Wiele razy omijałam modlitwę, święta i Mszę św. szerokim łukiem. Jechałam tam z ciekawości. Już w drodze, jakby coś nie chciało, abyśmy tam dotarli ale my nie odpuściliśmy, a  właściwie to bardziej moi znajomi, bo ja miałam wrażenie ze otworze drzwi auta i pobiegnę do domu.

Msza św. na początku – myślałam że znowu takie nudy jak w parafii ale słowa tam wypowiadane trafiały do mnie i  pozostały głęboko w sercu. Później modlitwa uwielbienia to było coś niesamowitego. Ja wierzyłam w Boga wcześniej, ale tam czułam takie duchowe odnowienie, taką Bożą łaskę, czułam że Pan jest ze mną, i że tak pozostanie, jeżeli tylko go do siebie dopuszczę. Gdy modliliśmy się o  uzdrowienie osób z nowotworami, ręka jakoś dziwnie zaczęła mi drżeć, a  łzy których nie umiałam powstrzymać, płynęły strumieniami. Czułam że coś jest nie tak – poczułam ciepło i ręka uspokoiła się, a łzy zastąpił uśmiech. I właśnie wtedy zauważyłam przechodzącego obok kapłana z  Najświętszym Sakramentem.

Przyjechałam do domu, oszołomiona poszłam spać i czułam pokój w sercu który wcześniej tam nie panował. Wstając usłyszałam płacz. Wybiegłam i zobaczyłam że to moja mama płacze. Przerażona usłyszałam tylko, że to nowotwór szyjki macicy i to był najgorszy koszmar w moim życiu. Usiadłam i przypomniała mi się sytuacja z  poprzedniego dnia, drżącą ręką i niepohamowany płacz. Wtedy uświadomiłam sobie, że mama jest pod dobrą opieką . Wiem teraz że moje krzyże moge oddać Bogu, że mnie zawsze wysłucha i poprowadzi. Za to wszystko Chwała Panu!

Wioleta, 16 lat

 

Na XVI Tyski Wieczór Uwielbienia zaprosiła mnie mama. Nigdy nie byłam na podobnym spotkaniu choć było ich już tak wiele. Od dłuższego czasu pochłonięta pracą, domem i codziennym życiem szukałam bezskutecznie chwili wytchnienia i bliskości z Panem Jezusem. Teraz był ten moment. Zostawiłam wszystkie obowiązki, zaległe prace, projekty. Przyjechałam do parafii bł. Karoliny Kózkówny z której wyrosłam nie z ciekawości ani po to by prosić. Przyjechałam, bo chciałam być bliżej Pana Jezusa, poczuć jego obecność, dotyk, miłość.

Oderwana od wszystkich codziennych myśli o  dzieciach, obiadach, zakupach i pracy zatopiłam się bez reszty w  modlitwie. Jezus mówił do mnie, patrzył, dotykał, a ja czułam się jak małe dziecko, które chce się schować w jego ramionach. Piękny wieczór. Dziękuję. Już więcej moja mama nie musi mnie zapraszać. Tym razem to ja zaproszę swoją córkę.

Alicja, 50 lat

 

Odkąd pamiętam miałem w sobie mnóstwo lęku, wynikającego z pokrzywionych relacji w domu. Miałem też wstydliwe dla mnie schorzenie zwane stulejką. Z tych dwóch powodów byłem ściśnięty lękiem. Ten lęk mnie przerastał. Na Tyskim Wieczorze Uwielbienia Pan uzdrowił mnie z tego lęku.

Najpierw podczas modlitwy osoby posługujące prosiły o to, by Pan Jezus zabrał lęk i wszystko to, co blokuje nas na przyjęcie Jego. Wtedy poczułem jak ogarnia mnie ciepło, jak gdyby ktoś otoczył mnie całego płaszczem gorącej wody, która nie parzyła. Od razu zauważyłem, że coś się zmieniło, że czuję się swodobniej, że nie ma jakichś blokad.

Następnie, w czasie uwielbienia śpiewem to chwilami się zdarzało, że zaczynałem modlić się w językach, odczas gdy wcześnej, od dawna nie potrafiłem nawet dziękować Bogu, nie wspominając o  uwielbieniu. Wtedy po raz drugi poczułem to ciepło. W kolejnej części modlitwy osoby prowadzące modlitwę prosiły, aby zgromadzeni w Kościele powierzali Panu Jezusowi wszystkich, którzy mają różne komplikacje w  życiu wynikające z trudnych relacji rodzinnych.

Wtedy zacząłem się trząść i z oczu łzy zaczęły samoczynnie płynąć. Poczułem, że coś się zmieniło, że jest mi w  pewien sposób lżej. Wreszcie przyszedł moment modlitwy o konkretne fizyczne uzdrowienie za wstawiennictwem bł. Jana Pawła II. Prosiłem z  całego serca właśnie o uzdrowienie z tej dolegliwości fizycznej, o  której wspomniałem, bo wiedziałem, że ona powoduje ogromy lęk we mnie, że przeszkadza mi w relacji z Bogiem i utrudnia rozeznanie powołania. Wtedy, podczas modlitwy poczułem fizyczne dotknięcie ciepła. Teraz, wraz z upływem czasu, odkrywam ogromne dzieła, jakich Bóg dokonał tego wieczoru. Chwała Panu!

Kuba, 22 lata

 

XVI Tyski Wieczór Uwielbienia był dla mnie szczególnym czasem. W ciągu tego wieczoru Pan w szczególny sposób mnie dotknął. Uzdrowił moje zranienia natury psychicznej. W czasie tego uzdrowienia czułam takie wspaniałe ciepło, którego nie umiem opisać. Za to, że On tak wspaniale działa w naszym życiu, i za to, że mnie tutaj przyprowadził, chwała Panu !

Marysia, 15 lat

 

Kiedy w lutym byłam na XV Wieczorze Uwielbienia w Tychach, był to mój pierwszy wieczór uwielbienia. Na początku przeżywałam lęk, ale pojechałam i nie żałuję, gdyż Pan naprawdę mnie dotknął, a było to w chwili, gdy wypowiadane były słowa poznania, że są wśród nas osoby, które w dzieciństwie były bite i poniżane przez swoich bliskich.

W tym momencie poczułam ogromne ciepło na całym ciele i sercu i wiedziałam że Bóg teraz do mnie mówi, że mam się nie lękać gdyż On jest mym umiłowanym Ojcem i że z nim nie stanie mi się żadna krzywda. Dlatego kiedy ktoś z Mojej wspólnoty oazowej powiedział, że jedziemy na XVI Tyski Wieczór Uwielbienia, już nie wahałam się bo wiem jaką moc ma modlitwa podczas Tyskiego Wieczoru Uwielbienia. Każdego dnia czuję obecność Boga, który mówi do mnie w  każdym momencie i jest ze mną w każdym czasie. Chwała Panu

Monika G.

 

Pragnę podzielić się moim świadectwem z  XVI Tyskiego Wieczoru Uwielbienia. Podczas modlitwy uwielbienia, gdy kapłan z Jezusem był pośród ludzi i ich błogosławił, usłyszałem jak Jezus kieruje bezpośrednio do mnie, Michała, swoje słowa. Mówił, że pragnie uwolnić mnie od wpływu pornografii, że pragnie bym mu oddał ten swój problem, a On uleczy moje oczy i mój umysł. Poczułem wielką miłość Bożą, z oczu popłynęły mi łzy radości i dziękczynienia. Zmagałem się z  tym od około dwudziestu lat, byłem mocno poraniony wewnętrznie. Wiem, że Chrystus mnie uzdrowił. Niech będzie uwielbiony na wieki! Niech moje życie będzie dziękczynieniem! Chwała Panu!

Michał

 

Pisze te słowa jako świadectwo i  podziękowanie za XVI tyski wieczór uwielbienia. Pojechałem na niego trochę przypadkiem, bo planowałem że weekend spędzę w Krakowie, niczego też nie oczekiwałem od tego spotkania. Gdy prowadzący wypowiedział moje imię a później proroctwo nie byłem od razu pewien czy jest ono skierowane do mnie dopiero po chwili zastanowienia przyszedł pokój i  pewność. Dla Boga nie ma rzeczy nieistotnych, uzdrawia i przemienia także nasze poczucie osamotnienia. Chwała Panu!

Łukasz, 26 lat

 

W XVI Tyskim Wieczorze Uwielbienia uczestniczyłam po raz pierwszy – był on dla mnie tym bardziej szczególny, że przypadał w dzień następujący po moich dwudziestych siódmych urodzinach. Siedząc w Kościele oczekując w ciszy i skupieniu na rozpoczęcie Eucharystii zastanawiałam się, jaki jest cel mojego udziału w tym spotkaniu i jedyne co przyszło mi na myśl to poprostu chęć udziału bez szczególnej intencji.

Podczas czuwania modlitewnego wspomniano, że w Kościele jest młoda kobieta, która nie wie dlaczego przybyła na to spotkanie, wtedy poczułam przypływ niesamowitego ciepła, łzy spływały po mojej twarzy a w sercu poczułam ucisk, nie mogłam złapać tchu – ale nie było to dla mnie nieprzyjemne uczucie. Poczułam jakby ktoś wyrywał mi serce. Później poczułam przepływ gorąca wzdłuż kręgosłupa. wtedy doświadczyłam obecności Ducha Bożego – od wielu lat miałam problem z  kręgosłupem oraz wadę serca, która nie została do dziś zdiagnozowana. Obie dolegliwości nie były jednak dla mnie czymś na tyle istotnym, żeby prosić Ducha Świętego o pomoc, ponieważ zawsze wydawało mi się, że inni potrzebują tego bardziej niż ja, a ja mogę z tym żyć. Bóg okazał mi jednak swą łaskę, wskazał mi cel mojej obecności na wieczorze uwielbienia i uzdrowił mnie okazując swą łaskę na którą jak mi się wydawało nie zasługuję. Później były już tylko łzy szczęścia i ulga, której nie da się opisać słowami. Chwała Panu!

Agata, 27 lat

 

XVI Tyski Wieczór Uwielbienia był moim drugim wieczorem uwielbienia i podobnie jak poprzedni – bardzo owocnie przeżytym. W czasie Eucharystii czułam wielki niepokój, szczególnie w  czasie przeistoczenia i w tym momencie powiedziałam Jezusowi : oddaję Tobie mój strach. Wtedy lęk zniknął a w sercu pojawiła się radość z tego że mogę przyjmować w tak cudowny sposób ciało Pana Jezusa. W czasie uwielbienia po Komunii świętej aż chciałam krzyczeć z radości jak Pan jest dobry i jaką ma wielką moc. Z radością śpiewałam pieśni i  wypowiadałam słowa swojej osobistej modlitwy.

Kiedy po zakończonej Eucharystii Kapłan wystawił Najświętszy Sakrament wiedziałam że to jest żywy Jezus, który mnie umiłował swą odwieczną miłością. Kiedy ksiądz przechodził z  Najświętszym Sakramentem blisko mnie poczułam dotyk na swym ramieniu i  usłyszałam jakiś wewnętrzny głos: Dziecko Moje nie bój się już więcej, ja, Jezus nie zostawię Cię samej w twoim rozeznawaniu życiowej drogi, ja zawsze będę przy Tobie, również w tych trudnych dla Ciebie chwilach w  Twoim życiu. Wtedu już byłam pewna że słowa tego wewnętrznego głosu były dopełnieniem tego co stało się w trakcie Eucharystii, że Bóg nie pozostawia nikogo samego, że On zawsze jest z nami w każdym momencie naszego życia. Chwała Panu.

Monika z Bytomia-Łagiewnik

 

Kiedy przyjechałam na XVI Tyski Wieczór Uwielbienia czułam się okropnie. Straszny ciężar w sercu. Borykałam się z  problem DDA – Dorosłe Dziecko Alkoholika. Moje zranione serce uciekło się do różnych prób znalezienia miłości ojcowskiej. Po prostu wszystko związane z tym, że miałam trudne dzieciństwo mnie przerosło. Pomyślałam, że oddam to Bogu – Stwórcy.

W pewnym momencie gdy już była modlitwa uwielbienia po Eucharystii usłyszałam skierowane do mnie słowa: Masz zranione serce, Twoi rodzice Cię zranili. Nagle poczułam, że przecież to właśnie ja tak pragnęłam, żeby Bóg to zobaczył i dostrzegł mnie. Jezus powiedział jeszcze, że mnie umiłował i, że mam wstać i Go wzywać, że chce mnie ukochać. Teraz wiem, że byłam jedną z tych młodych kobiet, zranionych przez rodziny i rodziców. Jednak to nie wszystko. Bóg w swej wspaniałości zamyślił jeszcze aby dać mi moment, kiedy zostanę uwolniona do nękania przez Złego Ducha. Kiedy padły słowa: że Bóg uwalnia teraz od dzialania złego ducha, nienawiści, agresji, a wcześniej magii, kilka razy głośno zakrzyczałam. Bóg mnie uwolnił od działania złego, który nękał mnie przede wszystkim przez moje zranienia. Cudowne było to, że Jezus czynił tak wielkie cuda, i że wszyscy mogli Go doświadczać. Chwała Panu.

Jagoda, 19 lat

 

W czasie XVI Tyskiego Wieczoru uwielbienia Pan uwolnił mnie z pęta demona, który mnie zniewalał przez wiele, wiele lat. Pan tak pokierował moim życiem i przybyciem tu. Wcześniej obdarzył mnie łaską odwagi spowiedzi z całego życia. Kiedy były wypowiadane słowa, że młoda kobieta zostaje uwolniona, przestałam panować nad swoim ciałem, które całe drgało, widziałam tylko ciemność przed oczami. A  później jeszcze uzdrowił moje rany, które były zadane przez złe relacje z  rodzicami. Chwała Panu!

Patrycja

 

XVI Tyski Wieczór Uwielbienia był moim pierwszym. Jechałem z nastawieniem, że spotkam się z żywym Kościołem. Mając już za sobą doświadczenia Eucharystii z modlitwą o uzdrowienie spodziewałem się, co może mnie spotkać na miejscu. Jednak Jezus miał dla mnie inny plan. Poczułem, że słowa ewangelii o Tomaszu pragnącym dotknąć ran Chrystusa są skierowane do mnie. Wcześniej miałem poczucie winy, że jestem tu tylko po to aby po raz kolejny szukać znaków Bożej obecności.

Podczas modlitwy, kiedy usłyszałem, że Jezus chce uwalniać dziewczynę od złego ducha i aby wszyscy obecni modlili się w tej intencji, zacząłem polecać Jezusowi tę osobę w  modlitwie. Zaraz poczułem też wszechogarniające uczucie miłości i  ciepła, które nie pozwalało mi wstać z kolan. Łzy natychmiast napłynęły mi do oczu i płakałem cicho. Był to płacz oczyszczający i dający ukojenie. W zetknięciu z tą Miłością, nie byłem zdolny do niczego więcej. Kiedy płacz ustał, przepełniało mnie uczucie pokoju i jedności z  Chrystusem, wszystkimi zgromadzonymi w kościele oraz ze świętymi w  tajemnicy Świętych Obcowania, których znakiem obecności były dla mnie relikwie bł. Jana Pawła II. Wierzę głęboko, że Jezus dotknął mnie aby dać siłę i odwagę do dawania świadectwa o Nim w świecie oraz aby żyć Jego Słowem. Za całe to doświadczenie Bogu dziękuję. Chwała Panu!

Andrzej

 

Na Tyskie Wieczory Uwielbienia chodzę już od dwoch lat. Dla mnie osobiście każda modlitwa jest czymś naprawdę cudownym. Tym razem jednak przeżyłam dwie takie szczególnie niesamowite sytuacje. Pierwsza z nich to, gdy Bóg przez prowadzącego modlitwę powiedział, że jestem Jego dzieckiem umiłowanym, że jestem dla Niego ważna, żebym mu zaufała, kiedy ja tak naprawdę nie potrafiłam Mu zaufać tak do końca.

Wtedy właśnie popłynęły mi łzy oczyszczające i poczułam jak Bóg mnie przytulił. Druga sytuacja to moment, gdy była modlitwa za tych, którzy zostali zranieni przes swoich bliskich. Ja też kiedyś zostałam zraniona przez moją ciocię, co doprowadziło do tego, że przestałam wierzyć we własne siły. Gdy usłyszałam właśnie o tym, że za takie osoby jak ja była modlitwa to znowu miałam łzy oczyszczające. Tamtego wieczoru już po skończonej modlitwie miałam pragnienie aby wielbić Boga przez śpiew, bo Pan jest wielki. Jego miłość ogarnia każdy zakamarek serca i gdy pozwolimy Mu wejść do środka, to przemieni całe serce. Chwała Panu!

Magda, 21 lat

 

Po co przyjechałam na Tyski Wieczór Uwielbienia? Chyba z ciekawości. Jestem przekonana, że Jezus pragnie moim życiem kierować i nie pozwoli mi zginąć. Mam w sercu ogromne pragnienie zbawienia i żyję raczej blisko Boga. Przed wieczorem uwielbienia byłam w spowiedzi, aby ten wieczór był dla mnie owocny i  miał sens. Tam kapłan powiedział mi m.in.: Żałuj za swoje grzechy, aby Jezus z radością ci przebaczył.

W czasie wieczoru uwielbienia doświadczyłam Jezusa radosnego, uśmiechniętego, szczęśliwego. Gdy kaplan z  Naświętszym Sakramentem przechodził pomiędzy ławkami, mialam poczucie, że to właśnie sam Jezus przechodzi obok mnie, a gdy zatrzymuje się w  oddali, to zerka na mnie wzrokiem pełnym radości i miłości. Doświadczyłam, że Bóg cieszy się, że jestem. A we mnie jest radość i  wdzięczność, że mogę być, że wierzę i że dążę do miłości prawdziwej. Pragnienie usłyszenia Jego głosu jest chyba w każdym sercu. Chociaż nie przemówił do mnie bezpośrednio, to słyszałam z jaką czułością zwraca się do innych. I widziałam jak na mnie patrzy. Jestem dla Niego piękna i  cenna. Jezus daje mi o wiele więcej niż mogę sobie wyobrazić. Na Tyskim Wieczorze Uwielbienia doświadczyłam Jego Miłości. Chwała Panu.

Agata, 25 lat

 

Przyjechałam na XVI Tyski Wieczór Uwielbienia, aby ofiarować Bogu całą moją rodzinę ze strony mamy i taty oraz ze strony męża, a w szczególności nas: mnie i męża oraz dzieci Małgosię i Olę. Ostatnio dużo złego działo się w naszym życiu: zdrada, przemoc wszystko nie do ogarnięcia ludzkim umysłem. Zaczęłam szukać odpowiedzi. Dlaczego? Zaczęłam czytać Pismo św., gdzie co chwilę trafiałam na fragmenty o bożkach, wróżbach. Święta Wielkanocy poświęciłam w intencji naszej rodziny. Podjęlam decyzję, żeby spędzić je tylko z Bogiem, tzn. bez męża, bez dzieci.

W tym czasie zaczęło przypominać mi się wiele wydarzeń z historii życia, a wszystko zaczęło się układać w  przerażającą mnie całość. Uwikłanie mojej rodziny w okultyzm pod pozorem dobra. Dużo by o tym pisać. W czasie tego Wieczoru Uwielbienia Bóg przez prowadzących modlitwę mówił o  kobietach, które są uwikłane przez przodków w zło. Poczułam wtedy wielką słabość, stałam przy samym ołtarzu zaczęłam więc modlić się usilnie. Usiadłam bo bałam się, że upadnę. Za chwilę ogarnął mnie spokój. Pan był przy mnie. Panie, błogosław nam.

Marzena, 31 lat

 

Właściwie to nie miałam sił, aby iść na Tyski Wieczór Uwielbienia, ponieważ bolały mnie nogi. Jednak pomodliłam się w domu o wskazówkę i usłyszałam w myślach: Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście utrudzeni, a ja was pokrzepię. Podczas wspólnej modlitwy poczułam ciepło w sercu i usłyszałam, że jest uzdrawiana młoda kobieta, która ma zranione serce.

Nie wiedziałam, że chodzi o mnie, przyszłam ze stosem innych intencji w głowie. Słuchałam dalej uważnie. Padło zdanie, że rodzice nie kochali mnie tak, jakbym chciała, i że mam złamane serce. Wspomnienia ożyły. Przypomniałam sobie swoje kompleksy i  to, że jako dziecko myślałam, że jestem adoptowana, bo nikt mnie nie kocha. Czułam się też niewidzialna – nie umiem tego wytłumaczyć..Kiedyś jakiś psycholog mówił, że niekochane dzieci czują się niewidzialne.

Mimo słów, które wprost dotykały mojej duszy, wahałam się, czy napewno chodzi o mnie. Wtedy ze strony osób prowadzacych usłyszałam, że w tej chwili, z tego rodzaju zranień uzdrawiane są trzy kobiety, które wątpią i zastanawiają się, czy to o  nie chodzi. Po słowach Jezusa, że kochał mnie, zanim zostałam poczęta, rozkleiłam się i popłynęły mi łzy. Wspomnienia Tyskiego Wieczoru ożyły i  czuję ogromne ciepło, gdy piszę to, co dyktuje mi serce. Chwała Panu.

E.

 

Jezus jest moim przyjacielem, pomaga mi na moich ścieżkach życia. Przed Tyskim Wieczorem Uwielbienia byłam bardzo zmęczona i zniechęcona do udziału w tej modlitwie, pomimo jednak wszystkiego, poszłam. Pośród czterech osób obecnych Jezus zauważył mnie, małą spracowaną i zmęczoną. Przez lewe ramię poczułam ciepło i zanim pomyślałam, skąd ono pochodzi, usłyszałam słowa: „Jezus przeszedł teraz obok Teresy zmęczonej trudną historią swego życia…”. Wierzę głęboko, że Jezus jest ze mną cały czas. Chwała Panu.

Teresa

 

Na XVI Tyski Wieczór Uwielbienia pojechałam bez specjalnej intencji. Był to mój czwarty Tyski Wieczór Uwielbienia. Niemal na samym początku modlitwy o uzdrowienie nagle przyszło na mnie zupełnie niespodziewane poczucie, że jeśli dziś nie zbliżę się jakoś do Boga, jeśli On mi nie doda sił to nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam. Źle się z tym poczułam, bo w żaden sposób nie chciałam szantażować Pana Boga. Uświadomiłam sobie jednak w tamtym momencie, że tak naprawdę pod pozorami tego, że wszystko jest w  porządku, kryje się moje ogrome zmęczenie życiem. Powiedziałam Bogu, że strasznie Go potrzebuję.

Wtedy właśnie wypowiedziane zostało kolejne proroctwo. Moim pierwszym odczuciem, było, że są to słowa skierowane do mnie – Bóg mówił, że jestem Jego umiłowaną córką, że mam powstać, podnieść swoją głowę i dać się porwać Jego miłości. Powiedział, że rodzice mnie zranili, nie potrafili mnie kochać oraz że moje życie jest wartością. Wszystko się zgadzało, jednak w sercu zrodziła się iskra wątpliwości, że są to słowa bardzo ogólne, że może jednak to nie do mnie. Poprosiłam Boga, żeby dał mi jakiś znak Nastąpiła chwila przerwy, po której Bóg powiedział, że mówi te słowa do trzech kobiet, które właśnie się zastanawiają czy to do nich, i że to jest znak dla nich. Chwała Panu!

Sandra, 21 lat

 

Na XVI Tyski Wieczór Uwielbienia jechałam bez jakiejkolwiek intencji. Jechałam z pustym sercem i pełna złych emocji. Tak wrogo nastawiona przeżyłam Msze Świętą. Chciałam by się skończyła jak najszybciej. Gdy rozpoczęła się modlitwa uwielbienia stałam zamknięta i zła na całe otoczenie. Wszyscy wokół mnie mieli otwarte serca i pragnienie modlitwy, więc zaczęłam się powoli otwierać i  postanowiłam, że będę modlić się za siebie.

Krótko przed Tyskim Wieczorem Uwielbienia uświadomiłam sobie źródło swoich cierpień. Wychowuję się w rodzinie z  problemem alkoholowym. Nigdy nie czułam się kochana. Nagle usłyszałam słowa, że Pan Jezus chce przychodzić do osób, które czują się niekochane. Nie myślałam, że to do mnie, bo przecież jestem taka beznadziejna. Wtedy usłyszałam kolejne słowa, że te osoby będą się wahać i teraz poznają, że Pan Jezus mówi do nich. W tym momencie pękłam całkowicie. Wszystkie złe emocje minęły, a w moim pustym sercu pojawiła się radość i ogarniała mnie całą. Jednak to nie wszystko. Jezus chciał mnie leczyć dalej. Zabrał wszystkie myśli i plany samobójcze, które miałam. Teraz już ich nie mam i chce mi się żyć! Wiem, że nie jestem sama z tym wszystkim, bo zabrał też wszystkie moje obawy dotyczące powołania i przyszłości. Powiedział, że mnie poprowadzi. Mam mu zaufać i  nie bać się, On mnie kocha i ma wspaniały plan dla mnie. Wtedy wlał w  moje serce niesamowity pokój. Chwała Panu !

Agnieszka , 17 lat

 

XVI Tyski Wieczór Uwielbienia był moim drugim z kolei wieczorem uwielbiania Boga za Jego dzieła. Ponownie był to czas wspólnej modlitwy, wspólnotowego przeżywania obecności Boga w  tak dużej grupie ludzi zjednoczonych obecnością Pana. Jakże namacalnie dało się odczuć Jego obecność, gdy na imię Jezusa reagowały złe duchy. Czas Eucharystii oraz modlitwy zdawał się być krótką chwilą, ledwie rozpoczętą.

Modlitwa miała się już ku końcowi, gdy Pan skierował słowa poznania do sióstr zakonnych. Jakże piękne były to słowa „Córki umiłowane”, słowa tak mocno przeniknięte miłością. Z moich oczu popłynęły łzy. W moim sercu zrodziło się tyle razy powtarzane pytanie o  wolę Pana w moim życiu. Która ze ścieżek będzie tą, którą mam realizować: rodzina czy wspólnota zakonna, a może życie w samotności?

I wtedy usłyszałam słowa poznania skierowane do mnie. Pan dokładnie powiedział, że przemawia do mnie, odkrył publicznie moje głębokie wzruszenie na słowa skierowane do sióstr, wyjawił mój długi okres rozeznawania swojego powołania i swoim słowem rozwiał moje długoletnie wątpliwości i pytania o drogę życia. Pan wezwał mnie po imieniu. „Agnieszko, nie bój się. Ja sam będę cię prowadził”.

To powołanie do samotności przeżywanej w  Jego obecności. Jedna z osób mi bliskich była osobą samotną i wiem jak wygląda takie życie – nie jest ono proste, ale może być piękne, gdy tylko zaufam Panu Jezusowi. Gdy swoją samotność będę łączyć z Jego wolą, Jego samotnością. Tak, Pan może także do takiego życia powołać. Samotność nie musi oznaczać przegranej (w oczach świata), bo Pan może do niej powołać. To powołanie do przeżywania każdego swojego szarego i tak zwykłego dnia jednego za drugim w Jego obecności. Tak przeżywany każdy dzień jest coraz to nową niespodzianką i nie ma nic wspólnego z  rozgoryczeniem i zamknięciem w sobie. Czyż mogę jeszcze wątpić o mojej drodze, gdy Pan takie słowa skierował do mnie w tygodniu modlitw o  powołania? Jezus wypowiedział do mnie słowa, podobnie jak do św. Tomasza, abym przestała się lękać i Jemu całkowicie zawierzyła swoje życie. Chwała Panu!

Agnieszka, 33 lata

 

Chcę złożyć świadectwo z mojego pobytu w  Tychach na Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Karolina, moja siostrzenica i  chrzestna córka, po maturze dostała się na anglistykę na KUL w Lublinie, ale na wakacje pojechała ze starszym bratem do Szkocji. On wrócił we wrześniu, a Karolina „ulokowała się” u około 40-letniego mężczyzny i  potajemnie została w Irlandii. Czy brat coś wiedział, tego nie wiemy – milczał. Ogromna tragedia rodzinna, poszukiwania, detektyw – bez skutku.

Minęło trzy i pół roku i niespodziewanie podczas mojego pobytu na Tyskim wieczorze Uwielbienia Karolina wróciła na stałe do domu. Jest studentką KUL-u. To był dla mnie cud moralny. Drugi cud, który zawdzięczam tyskim modlitwom, to uzdrowienie lewego kciuka. Od jesieni miałam usztywniony i dziwnie napięty kciuk. Po Tyskim Wieczorze Uwielbienia zaczął funkcjonować normalnie. I trzecia wielka rzecz: jako artysta – malarz czasem dobrze prosperuję, a czasem cierpię niedostatek. Niestety tak było ostatnio. Jednak podczas pobytu w Tychach spotkałam znajomego, który dał mi książkę o św. Filomenie, m.in. patronce borykających się z problemami finansowymi. Odmówiłam dziewięciodniową nowennę i kilka dni później problem został rozwiązany. Bogu niech będą dzięki, chwała Panu.

Barbara, 50 lat (wschodnia Polska)

 

To był mój pierwszy Wieczór Uwielbienia. Eucharystia była cudownym przeżyciem, dodam, że tak uczestniczyłam w  niej jak nigdy dotąd, zawsze prosiłam o taką Eucharystię w moich modlitwach. Przeżywałam Eucharystię z wiarą, radością i miłością serca. Lecz gdy po zakończeniu Eucharystii nastąpił śpiew siedząc na ławce na balkonie poczułam radość w sercu, nie mogłam tego uczucia opanować, nogi same uklękły, ręce złożyły się jak do modlitwy, a z oczu łzy popłynęły po policzku i w tym momencie zaczęłam prosić za wszystkich: Jezu uzdrów ich i daj im siłę wytrwania w cierpieniach.

Klęcząc na kolanach dalej dziękowałam za wszystko Jezusowi między innymi za osoby, które namówiły mnie na przyjazd tutaj, na ten Wieczór Uwielbienia. Jestem osobą noszącą szkaplerz święty, mam sześcioro dzieci, więc zawsze proszę za pośrednictwem Maryi, a szczególnie teraz najwięcej za mego najstarszego syna o rozeznanie drogi do Pana. I w tym momencie słyszę głos osoby, przez ktora mówi sama Maryja, że nie ma się co martwić, będzie wszystko dobrze z mężem i dziećmi. Po zakończeniu tego Wieczoru Uwielbienia wsiadam w samochód i rozmyślam czy jestem Tą osobą do której przemówiła Maryja? Dzisiaj w to wierzę. Chwała Panu.

Joanna, 42 lata

 

Przychodząc na XVI Tyski Wieczór Uwielbienia spodziewałam się, że Pan Jezus uzdrowi mnie fizycznie. To również stało się, ale później przez lekarzy. Natomiast tamtego wieczoru Pan Jezus dotknął mnie dwukrotnie i to zupełnie inaczej niż się tego spodziewałam. Usłyszałam słowa skierowane do mnie, że cierpienie jakiego doznawałam w małżeństwie było czymś czego nie planował dla mnie, i że był wtedy ze mną i płakał wtedy razem ze mną. Obiecał mi również że moja godność zostanie podniesiona. Tak też się stało.

Proces uzdrawiania mojej godności trwał kilka miesięcy i pewnie jeszcze się nie zakończył, ale czuję, że to jest największy prezent, jaki otrzymałam w ostatnim czasie od Pana Jezusa. Po chwili ponownie usłyszałam słowa skierowane do mnie osobiście, po imieniu, bo gdyby nie zostało ono wypowiedziane, nie uwierzyłabym, że to do mnie, ponieważ przez cale życie wydawało mi się, że byłam kochana. Pan Jezus powiedział, że pomimo iż rodzice nie potrafili mnie kochać taką, jaką jestem, On mnie kocha i ukształtował jeszcze długo, przed moim urodzeniem oraz ma dla mnie swój plan. Wyraźnie czułam że to są słowa dla mnie, które noszę w sobie, będąc otwarta na Boże ścieżki. Chwała Panu.

Ania