Jadąc do Tych na kolejny Wieczór uwielbienia nie miałem specjalnych intencji i próśb oprócz tych które powiedzmy… stale zanoszę do Boga. I można powiedzieć, że nic specjalnego się nie stało i nie wydarzyło w moim życiu.

A jednak jest jedna myśl i doświadczenie, które nurtuje mnie na tyle aby zabrać się do opisania tego wieczoru i doświadczenia.
Omijając długi wstęp pragnę napisać, że doświadczyłem oczyma wyobraźni, a  właściwie trzeba powiedzieć oczyma wiary widoku przechodzącego pomiędzy zgromadzonymi w tłumie Jezusa. Nie Księdza niosącego Najświętszy Sakrament, a prawdziwego Jezusa, który w zależności do kogo i obok kogo przechodził tak działał jak potrzebowała tego dana osoba.

Na niektórych ( przechodząc obok) kładł rękę na ramieniu i to dawało im wielki spokój i to im wystarczyło. Przy niektórych zatrzymywał się pochylał, przytulał i obdarzał poczuciem miłości,
Innych – chorych najpierw wysłuchiwał i pocieszał,
Jeszcze na innych kładł swoje dłonie, które były ciepłe i delikatne, a  następnie modlił się do Ojca i całkowicie ich uzdrawiał. Byli też tacy, którym obiecał uzdrowienie, jeśli się obmyją i oczyszczą, a ich życie się odmieni.
Wielu strapionym, zatroskanym i płaczącym dodawał otuchy.
A na innych tylko spojrzał z miłością, a jego spojrzenie dało im zrozumienie.

Przejście Chrystusa – Dobrego Pasterza zakończyło się przemienieniem widocznym na wielu twarzach i  przemienieniem dokonanym w wielu sercach. Przejście Jezusa Chrystusa – Dobrego Pasterza uwalniało od złych duchów i trosk pogrążających w mroku nasze serca. Kościół po tym przejściu był odmieniony.

A oto jeszcze refleksja wyjaśniająca trochę fenomen tych wieczorów, ale i naszych spotkań modlitewnych pod farą.

Dar proroctwa i  uzdrawiania jest dla budowania Kościoła (1 Kor.14. 12) „Kiedy się razem zbieracie ma każdy z was już to dar śpiewania hymnów, już to łaskę nauczania albo objawiania rzeczy skrytych, lub dar języków, albo wyjaśniania, wszystko niech służy zbudowaniu” (1 Kor.14.26)

Rzeczywiście na tych spotkaniach odczuwa się, a przynajmniej ja odczuwam, jedność Kościoła. Wyraźnie widoczny jest dla mnie fakt, że wiara wielu ludzi zostaje wzmocniona.

„Bóg bowiem nie jest bogiem zamieszania, lecz pokoju” (1 Kor. 14.33)

Mimo wielkiego tłumu ludzi efektem końcowym modlitw jest pokój, a w wielu wypadkach także radość. Nie wesołkowatość ale radość serca.

„Proroctwo jest nie dla pogan lecz dla wierzących” (1Kor.14.22)

Modlitwa charyzmatyczna i wydarzenia takie jak w Tychach są skierowane dla ludzi wierzących, ludzie, którzy nie wierzą uznać mogą tego typu doświadczenie za zbiorową ekstazę, histerię lub coś podobnego.

„Proroctwo jest nie dla pogan lecz dla wierzących” (1Kor.14.22)

Kończąc pragnę powiedzieć, że dane zostało mi doświadczenie, iż:

„prawdziwie Bóg jest między nami” (1Kor.14.25b)

Rafał B.

 

Ostatni Tyski Wieczór Uwielbienia był moim drugim, ale pierwszym, który przeżyłam naprawdę. Tego wieczoru przyszłam do kościoła z nadzieją w sercu, bardzo chciałam doświadczyć działania Pana Jezusa. Od dłuższego czasu miałam problem z grzechem, którego nie potrafiłam zwalczyć. Czułam, że oddalam się od Boga, rzadziej się modliłam. W czasie XV Tyskiego Wieczoru Uwielbienia prosiłam Ducha Świętego, by rozpalił moje serce, by pomógł mi je otworzyć na Boga i drugiego człowieka. Modliłam się by Jezus oczyścił mnie z grzechu, w którym trwałam. I spełniło się. Pan uleczył moją seksualność i krzywe spojrzenie na samą siebie. Otworzyłam się na działanie Ducha Świętego i poczułam błogi pokój w sercu, a z oczu popłynęły mi łzy. Czułam jakby moje ciało unosiło się, choć stopami stałam twardo na ziemi.

Tego wieczoru odważyłam się głośno wyznać, że Jezus jest moim Królem, moim Bogiem i powierzyć Mu swoje życie. Zrozumiałam, że On mnie kocha i mimo grzechów, które popełniłam zawsze był przy mnie. Przede mną jeszcze długa droga do pełnej przemiany, ale chcę nią podążać bo wiem, że mogę wszystko w Tym, który mnie umacnia. Chwała Panu!

Kasia z Tych, 24 lata

 

Od wielu lat zmagam się z grzechem homoseksualizmu. Wiem, że Jezus powoli mnie z tego uzdrawia, ale ostatnio znów wpakowałam się w związek z dziewczyną. Trwało to krótko, lecz zdążyło odcisnąć w moim sercu piętno. Kiedy się z nią rozstałam, miałam w sobie chęć mszczenia się na niej i krzywdzenia jej, zaczęłam bardzo ją ranić. Moje serce ciągle było związane jakąś chorą miłością do niej i czułam się oszukana, że ona już nie darzy mnie takim uczuciem jak wcześniej. Chciałam mieć ją tylko dla siebie.

Podczas ostatniego Tyskiego Wieczoru Uwielbienia, powierzyłam się po raz kolejny w ręce Pana i kiedy zostaliśmy poproszeni przez prowadzących o modlitwę za osoby z  problemami kardiologicznymi, pomyślałam właśnie o tej dziewczynie, z  którą byłam niedawno w związku, bo ona ma chore serce. Zaczęłam modlić się za nią, i nagle odczułam ogromny żal o to, że wciągnęłam ją w  grzech, że krzywdziłam osobę, która już tyle doznała ran ze strony innych ludzi i że przeze mnie na nowo oddaliła się od Boga. Zobaczyłam ile we mnie zła było, ale wiedziałam, że jest dla mnie miłosierdzie. Nie potrafiłam powstrzymać łez, zaczęłam spazmatycznie płakać, a po pewnym czasie czułam, że teraz mogę pozwolić jej odejść odejść i że Jezus chce abym zerwała z nią znajomość całkowicie, że daje mi do tego siłę, ale mam się za nią modlić. Teraz znów na nowo mogę cieszyć się Bogiem.

Magda

 

Od dłuższego czasu staraliśmy się z mężem o  poczęcie dziecka, modliliśmy się dużo w tej intencji. W ponad rok temu, podczas Tyskiego Wieczoru Uwielbienia poczułam, że ja potrzebuję większej wiary, większego zawierzenia Bogu. W pewnym momencie byłam bardzo skupiona na modlitwie i rozważałam w myślach słowa z Pisma Świętego: Gdybym mogła jak ta kobieta uwierzyć, że dotknę się Jego płaszcza i będę zdrowa. Dokładnie w tej samej chwili poczułam na swoich stopach ornat księdza i bardzo głęboko to przeżyłam. Uwierzyłam, że to nie był zbieg okoliczności, tylko że Jezus przyszedł do mnie, przyszedł mnie uzdrowić.

Po powrocie do domu opowiedziałam to mężowi, zaczęłam więcej ufać, razem zaczeliśmy więcej ufać i czuliśmy Boże prowadzenie, staraliśmy się przyjąć wolę Boga. Rok później okazało się, że moje i męża prośby były zgodne z wolą Boga i po ponad pięciu latach starań zostaliśmy obdarowani Nowym Życiem (pisząc te słowa jestem w 20 tygodniu ciąży). Wtedy poczułam dotyk Bożej Łaski. Chwała Panu.

Joanna, 33 lata

 

Jestem klerykiem drugiego roku w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym w Katowicach. XV Tyski Wieczur Uwielbienia był moim pierwszym, na który pojechałem, co ciekawe czułem że byłem tam prowadzony przez Jezusa. Ten okres czasu tuż przed Tyskim Wieczorem był dla mnie bardzo ciężki i smutny ponieważ zrezygnował jeden z moich współbraci którego znałem najdłużej. Mimo iż mówił mi, że rozeznał swoje powołanie, było mi bardzo trudno to przyjąć i pojawiło się wiele wątpliwości co do własnego powołania i drogi którą kroczę.

Kiedy przyjechałem (tematem który był poruszony na modliwtie były słowa „Przyjdą i ujrzą moją chwałę”), prosiłem Pana Jezusa aby mnie umocnił i pomógł mi w tych trudnościach. Podczas modlitwy doświadczyłem uzdrawiającej mocy Pana. Na moich oczach widziałem jak Pan Jezus uwolnił z demonicznego zniewolenia młodą dziewczynę, a ja sam, sam modląc się przy niej razem z grupą wsparacia, która tam była, ojcem franciszkaninem oraz osobami z grupy porządkowej, doświaczyłem wielkiego pokoju i ufoności wierząc, że zostanie ona uwolniona.

I tak też się stało. Widziałem jej uśmiech, a sam doświadczyłem tego, że wszystkie moje wątpliowści zostały usunięte z mego serca i mam pewność, że nie idę sam, ale Jezus jest niestannie blisko mnie. I zrozumiałem że ten mój brat kóry rozeznał swoje powołanie, był danym mi przez Boga przewodnikiem, abym umiał jeszcze bardzie żyć z Jezusem w jedności i dzielić się tą miłością z  wszystkimi ludźmi do jakich będzie mnie w codzienności życia posyłał. Amen.

Paweł, 22 lata

 

Na XV Tyski Wieczór Uwielbienia jechałam z  wielkiej potrzeby wewnętrznej. Pragnęłam nasycić głód modlitwy i tak się stało. To piękne modlić się gorąco z „gorącymi wiarą”. Byłam szczęśliwa. Słysząc słowa o płodach poronionych i zapewnienia o ich modlitwie za nas – rodziców, poczułam ciepło w sercu. Mamy w Niebie czwórkę dzieci. Wierzę, że Bóg zabrał je nam, bo miał w tym swój plan. Ufam Mu. Proroctwo do dwóch kobiet, które będą w ciąży, choć już w to nie wierzą, ucieszyło mnie, bo dawało nadzieję jakimś kobietom. Nie wierzyłam jednak, aby ono dotyczyło mnie, mam już 41 lat i nadzieję straciłam już dawno.

Z Tyskiego Wieczoru Uwielbienia wróciłam szczęśliwa. Wspólnie z mężem postanowiliśmy, że w maju pojedziemy znowu. Taka modlitwa we wspólnocie to wielki dar. Kilka dni później mąż, który prowadzi mój wykres temperatury, z uśmiechem stwierdził: Iwonka wygląda na to, że jesteś w ciąży, a skok temperatury był 12-go lutego, czyli w  dzień proroctwa. Z niedowierzaniem patrzyliśmy na wykres, to nie powinno się udać. Wkrótce test ciążowy potwierdził to, co przedstawiał wykres. Szok, radość i dziękczynienie Bogu opanowały nasze serca.

10-go marca zaufany ginekolog potwierdził ciążę, ale jajo płodowe było puste. Byłam zła na siebie, bo myślałam, że proroctwo dotyczyło mnie. Spłakana kłóciłam się z Bogiem, że to z jego strony sadyzm, bo to już piąty raz straciłam nadzieję. Spodziewałam się dwóch wersji: pierwszej – dziecko żyje lub drugiej – dziecko zmarło, ale nie spodziewałam się diagnozy: puste jajo płodowe. Byłam załamana. W  trakcie modlitwy osobistej wciąż dostawałam słowa: aby ufać Bogu. Chciałam, ale przecież widziałam na USG jak w pięknym, owalnym jaju płodowym zieje czarna czeluść. W tym nieszczęściu poznałam kto jest moim prawdziwym przyjacielem: bez męża i przyjaciółki byłoby mi bardzo trudno. Czekałam na poronienie. Ale ono nie przychodziło.

W dniu 17-go marca o 22-giej na wizycie u ginekologa na ekranie zobaczyłam wielką czarną czeluść, ale ona nie była pusta. O nie!!! Wyraźnie zobaczyłam pulsujące serce! Panie Boże, to było serce mojego dziecka! Ono jest! Żyje! To cud! Przepraszam Cię Jezu, że tak słabo ufałam, że „szkiełko” wygrało z wiarą! Obiecałeś w  proroctwie, że tym razem wszystko będzie dobrze i ja Ci wierzę, chociaż mam 41 lat a ryzyko według medycyny jest wielkie. Ja Ci ufam. Wspólnie z  mężem uwielbiamy Boga i wierzymy. Prosimy całą wspólnotę Tyskich Wieczorów Uwielbienia o modlitwę.

Iwona z Sosnowca, 41 lat

 

XV Tyski Wieczór Uwielbienia miał miejsce już jakiśczas temu, a ja wciąż czuję pokój na jego wspomnienie. Uczestniczyłam w nim po raz pierwszy. Przez ostatnie cztery lata nie czułam obecności Pana Boga, a moja wiara sprowadzała się do wypełniania praktyk religijnych. Podczas Wieczoru, kiedy wszyscy zgromadzeni żarliwie się modlili, wiedziałam, że On tam był. To niesamowite, bo miałam bardzo silne przekonanie o Jego obecności.

Choć dzięki Bogu jestem fizycznie zdrowa, często towarzyszą mi nastoje depresyjne osłabiające mnie od wewnątrz. Niejednokrotnie nie podejmowałam się rożnych działań, bo czułam że nie mają one sensu. Myślałam o sobie, że jestem beznadziejna, nieinteresująca, że i tak nie dorastam innym do pięt.

Podczas Adoracji, osoby ją prawadzące modliły się między innymi za osoby o skrzywionym obrazie samego siebie. Pan Bóg przemawiał przez nie mówiąc, że to nie jest sposób w jaki On na nas patrzy. On widzi w nas istoty godne zachwytu! Bóg zwraca się do nas mówiąc „córko”, „synu”… Wyraźnie poczułam wtedy Jego miłość. Bóg pokazał mi jak błędne jest moje rozumowanie. Pokazał mi drogę uzdrowienia. Co więcej, od czasu ostatniego Wieczoru, zniknął mój lęk o  przyszłość. Wcześniej każdego dnia zadręczałam się myśleniem co się zdarzy jutro, lub w dalszej przyszłości. Stale się bałam, miałam częste skurcze żołądka, przyspieszony oddech. Bardzo długo żyłam w ciągłym poczuciu zagrożenia.

Od tamtego czasu nie doświadczam tych lęków. Wierzę głęboko, że Bóg mnie od nich uwolnił. Osadził mnie silnie w  przeżywanym dniu, że mogę się nim cieszyć. To doświadczenie pokazało mi jak wiele może uczynić Bóg, jeśli uwierzymy że jest wszechmogący. On naprawdę może działać cuda, tak jak wtedy kiedy chodził po ziemi. Nic się nie zmieniło z Jego strony. To tylko ja muszę pozwolić Mu działać. Chwała Panu!

Teresa

 

Chciałam dać świadectwo o tym jak podczas jednego z wcześniejszych Tyskich Wieczorów Uwielbienia, Bóg do mnie mówił, pocieszał. Dlaczego dopiero teraz o tym piszę? Usłyszałam takie słowa: Pan Jezus mówi teraz do osoby – kobiety, która niedawno poroniła: „jestem z tobą, kocham cię i Byłem z tobą wtedy, płakałem z tobą. To doświadczenie pozwoli ci bardziej kochać twoje dziecko. Tak to jest twoje dziecko. Nie martw się już niedługo będziesz miała dziecko – chłopca, będziesz dobrą matką dla niego. Pan Jezus chce by nazywał się Michał”. Doświadczyłam obecności Boga Pocieszyciela i wtedy gdy do mnie mówił i za każdym razem gdy przypominam sobie te słowa – płaczę ze szczęścia. Postanowiliśmy z mężem, że jeśli pocznie się chłopak, damy mu na imię Michał. Tak się stało! Pan Bóg obdarzył nas synem, choć ciąża była zagrożona i lekarz powiedział, że jak dziecko się „uchowa” to będzie dobrze. Ufałam, że Pan dotrzyma słowa i cudownie tak się stało. Chwała Panu!

Iza

 

Będąc pierwszy raz na Tyskim Wieczorze Uwielbienia odczuwałam ból w ręce, który towarzyszył mi już od kilku lat. W czasie Eucharysti ból ten był bardzo dokuczliwy i żałowałam nawet, że nie wzięłam w domu tabletki przeciwbólowej lub nie posmarowałam maścią przeciwbólową mojej ręki. Pomyślałam tak kilka razy, po czasie odczułam lekki powiew wiatru i ból w ręce, który mi bardzo dokuczał, ustawał. Gdy Eucharystia się skończyła, bólu w ręce już nie czułam, i trwa to już do dnia dzisiejszego. Chciałam Panu Bogu podziękować za dar uzdrowienia. Chwała Panu! Bogu niech będą dzięki!

Maria

 

Na Tyskim Wieczorze Uwielbienia byłam pierwszy raz. Tego, co czułam podczas tego Wieczoru, nie da się opisać na tak małej karteczce. W czasie modlitw poczułam ból kręgosłupa i  mrowienie. Sądziłam, że to przez stanie na nogach, ale następnego dnia, w  niedzielę rano, wstałam na nogi prosto, bez bólu biodra, które od dłuższego czasu bardzo mi dokuczało. Każdego ranka wstawałam powykrzywiana jak paragraf, a teraz to się zmieniło. Od tego czasu nie czuję już bólu i chodzę prosto. Chwała Panu!

Małgorzata, 52 lata

 

Począwszy od 14 czerwca 2008 r. razem z  Andrzejem braliśmy udział w Tyskich Wieczorach Uwielbienia. Andrzej zginąl 5 listopada 2009 r. w wypadku samochodowym. Podczas ostatniego Tyskiego Wieczoru Uwielbienia ze zdumieniem i radością przyjęłam słowa poznania o mężczyznach, którzy są w czyśćcu, a brali udział w TWU i  proszą o modlitwę. Tak, to Andrzej. Odczułam obecność Kościoła oczyszczającego się. Jestem wdzięczna Jezusowi. Kościół żyje, jest przeobfity. Kocham Kościół. Kocham Jezusa. Dziękuję za dzieło Tyskich Wieczorów Uwielbienia.

Danuta, 57 lat

 

Jadąc na XV Tyski Wieczór Uwielbienia nie miałam żadnej szczególnej intencji. Narodziła się ona dopiero w czasie trwania modlitwy. Od kilku dni bardzo bolało mnie serce, prawie nieprzerwanie. Gdy modlono się o uzdrowienie, poczułam znów ten przejmujący ból, a chwilę potem padły słowa o modlitwie za osoby dotknięte problemami kardiologicznymi. Poczułam ogromne ciepło na sercu i drżenie ciała. Wiedziałam, że zostałam dotknięta mocą Bożą. Potem mogłam tylko płakać, wiedziałam, że nie jestem sama. Od tego czasu bóle nie wróciły, zostałam uzdrowiona. Chwała Panu.

Monika, 18 lat

 

Przez cały tydzień poprzedzający XV Tyski Wieczór Uwielbienia byłam kompletnie załamana. Po feriach zimowych nie umiałam wrócić do trybu szkolnego. Wszystko się rozsypało. Czułam się wypalona we wszystkim, co kiedyś kochałam. Na piątkowym spotkaniu oazowym poprzedzającym Tyski Wieczór Uwielbienia, w ramach modlitwy mieliśmy Namiot Spotkania. Kolejny raz odczułam działanie Pana Boga przez Pismo Święte. Czułam się trochę lepiej, ale wiedziałam, że to tylko powierzchowne zaszycie rany, natomiast mojemu sercu potrzebna jest gruntowna operacja. Pokładałam wielkie nadzieje w Tyskim Wieczorze Uwielbienia.

No i stało się. W Tychach moje zranione serce odrodziło się, by bić dla Pana Jezusa. Płakałam nad sobą, nad moim skrzywionym obrazem siebie. Od rodziców częściej słyszałam krytykę niż pochwały. To sprawiło, że nie lubiłam siebie, uważałam, że nic w życiu nie osiągnę, że nie jestem nic warta. Kiedy na Tyskim Wieczorze Uwielbienia modliliśmy się za takie osoby, poczułam, jak Jezus mnie dotyka i uzdrawia. W tym samym czasie przeszedł obok mnie kapłan z  Najświętszym Sakramentem. Wiedziałam, że Bóg jest obecny wśród nas. Miałam ochotę krzyczeć z radości, ale tylko się rozpłakałam i cichutko podziękowałam Jezusowi, że znów mnie znalazł i przytulił do siebie. Chwała Panu!

Dominika, 17 lat

 

To był mój drugi wieczór Uwielbienia, jechałam z konkretnymi problemami. Ale przez cały czas dopadało mnie coraz większe zwątpienie i myśli: po co ja tu przyjechałam, przecież jestem zmęczona, mam tyle pracy w domu, tak naprawdę nic się tu nie może dokonać. Dawno nie czułam tak silnego zwątpienia i ataków na moją wiarę. I nagle w czasie modlitwy usłyszałam, że wypowiadane jest moje imię i wskazywane wszystkie sprawy z jakimi tu przyjechałam, a które dotyczyły właśnie mnie i tylko ja o nich wiedziałam. Czy jest możliwe, żeby ktoś przypadkiem tak trafił akurat w moje imię i sprawy mnie dotyczące? Dlatego wiem, że mówił do mnie sam Jezus! I pozwolił mi jeszcze bardziej dostrzec swoją Obecność to, że przy mnie trwa i zawsze mogę na Niego liczyć. To spotkanie z Jezusem pomaga mi pozałatwiać wiele spraw, na które wcześniej nie miałam siły – nawet żeby je dostrzec. Dziękuję Ci Panie, że mnie przytuliłeś.

Teresa, 33 lata

 

Gdy po Mszy św. zaczęła się modlitwa uwielbienia, poczułem silne rozproszenia i nie potrafiłem się modlić. Jednak Pan Jezus nie zostawił mnie samego. W tym samym czasie tuż za mną bardzo mocno płakały dwie osoby: młoda dziewczyna oraz starsza kobieta. W tym momencie usłyszałem głos Pana Jezusa, że mam sie obrócić i modlić za te dwie osoby. Tak też uczyniłem i nagle całe moje rozproszenie odeszło ode mnie. Gdy Ksiądz z Najświętszym Sakramentem przechodził wśród wiernych powiedziałem: Panie pomóż mi odnaleźć prace. I tak się też stało. Po tej właśnie sobocie, we wtorek, zadzwonił telefon w  sprawie pracy i mogę powiedzieć, że od pierwszego marca rozpocząłem prace. Za to wszystko chwała Panu.

Tomasz, 26 lat

 

To był mój czwarty Tyski Wieczór Uwielbienia. Tego dnia odczułam ogromną potrzebę modlitwy, w której będę dziękowała  Panu Bogu za wszystko co dobre w naszym życiu. Kłopoty, które mieliśmy powodowały, że ciągle o coś prosiłam. Nękały mnie złe myśli, że wszystko co złe, dzieje się  przeze mnie. Na początku tygodnia przystąpiłam do sakramentu pokuty z całego życia, wyznałam, że Jezus Chrystus jest moim Panem, ale widocznie moja wiara była zbyt słaba, bo dalej towarzyszył mi strach, że Pan Bóg mnie opuścił. Jednak czułam potrzebę aby dziękować Panu Bogu za to co było dobre.

Kiedy włączyłam  radio usłyszałam w  wiadomościach, że w Tychach wieczorem odbędzie się Eucharystia połączona z Uwielbieniem. To było niesamowite. Poprosiłam męża aby mnie tam zawiózł, a ponieważ nie chciałam, żeby dzieci zostały same w domu, mąż wrócił do domu. Kiedy przyjechaliśmy pod kościół czułam dziwny strach i  właściwie chciałam wracać do domu, tylko mąż uświadomił mi, że przecież idę na Eucharystię.

Kiedy weszłam do kościoła i zobaczyła tłum ludzi, a ksiądz tłumaczył, że podczas modlitwy uwielbienia możemy być świadkami różnych reakcji, już wiedziałam kto siał we mnie strach. Powiedziałam  Panie Jezu, cokolwiek się tu ze mną stanie oddaję się Tobie. Podczas modlitwy o uwolnienie słyszałam jak zły duch wychodzi z  niektórych ludzi. Zostałam wtedy uwolniona od myśli, że jestem opętana. Takie przekonanie trwało we mie latami i każde niepowodzenie i  nieszczęście przypisywałam sobie.

Słowa „Umiłowałem cię miłością odwieczną” dotknęły mnie, uwierzyłam, że mimo moich win i grzechów Pan Bóg mnie kocha. Usłyszałam też w sercu słowa, abym była cierpliwa. Moje uzdrowienie cały czas trwa. W czasie Tyskiego Wieczoru Uwielbienia czułam działanie Ducha Świętego, który wlał w moje serce pokój. To działanie czuję w różnych sytuacjach mojego życia i mimo wielu problemów mam ufność i wiarę, nie popadam w rozpacz. Podczas modlitwy o uleczenie zranień, czuję jak Jezus leczy moje serce i rany mojego całego dzieciństwa i tego wszystkiego co się wydarzyło w moim życiu w  przeszłości. Mogę i mam ogromną chęć modlitwy za osoby krzywdzące mnie i  moje rodzeństwo, z czym kiedyś miałam problem. Przy każdej modlitwie o  uzdrowienie zranień płaczę, po czym czuję pokój i cały czas obecność Ducha Świętego. W czasie Tyskiego Wieczoru Uwielbienia przeżyłam spoczynek w Duchu Świętym. Dziękuje wszystkim za modlitwę. Chwała Panu!

Aurelia, 40 lat

 

Na Tyski Wieczór Uwielbienia przyjechałam z  wielką ufnością do Pana. Bardzo potrzebowałam umocnienia w pewnej sprawie, jednak chciałam, aby spełniła się tylko Jego wola. Jezus przecież najlepiej wie czego potrzebuję.W czasie modlitwy poczułam niesamowitą obecność Boga, Jego wielką miłość i delikatność. Czułam się jak małe, bezbronne dziecko w ramionach Ojca. Jezus pokazał mi, że im bardziej zaufam, tym On więcej będzie mógł uczynić. Mogłam doświadczyć tego, że Jezus naprawdę się o wszystko zatroszczy, jeśli pozwolę Mu działać.
Chwała Panu!

Malwina

 

Podczas XV Tyskiego Wieczoru Uwielbienia doświadczyłam niezwykłego dotknięcia Pana Jezusa. W ostatnich miesiącach miałam sporo problemów w pracy ale tez i zdrowotnych. Był to mój pierwszy od jakiegoś czasu Tyski Wieczór Uwielbienia. Szłam na niego z  nadzieją, że Pan Jezus pocieszy mnie, powie mi co mam robić, i że uzdrowi mnie z moich kłopotów zdrowotnych.

Tak też się stało. Gdy ksiądz przechodził obok mnie z Najświętszym Sakramentem poczułam jak moje smutki odchodzą. Znacznej poprawie uległo też moje zdrowie. Jestem bardzo szczęśliwa z  tego powodu. Tej radości nie jestem w stanie opisać. Cieszy mnie też fakt, że mogłam zabrać ze sobą swoich przyjaciół, którzy mogli zobaczyć te wszystkie cuda, które Pan Jezus uczynił tamtego wieczoru. Dzięki Tyskim Wieczorom Uwielbienia, moja wiara jest jeszcze większa.

Ania, 21 lat

 

Dotychczas byłem dwa razy na Tyskich Wieczorach Uwielbienia. W czasie jednego z nich doświadczyłem tego, że Pan przeszedł obok mnie. Młoda dziewczyna obok dwa razy osunęła się na posadzkę – zasnęła w Panu. Po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że Pan również mnie dotknął uzdrowieniem. Dokuczała mi pewna dolegliwość, to jest ból prawej stopy po trochę dłuższym chodzeniu pieszo. Po zapowiedzi, że teraz będą uzdrawiane osoby z chorobami stawów i  podobnymi, niczego nie odczułem. Jednakże od tamtej pory, nie mam tej dolegliwości.

Jerzy, 55 lat

 

W Tyskich Wieczorach Uwielbienia uczestniczę już od trzech lat. Przychodzę po prostu, żeby pomodlić się za innych, ale także za siebie, chociaż nigdy nie miałam jakiejś konkretnej intencji. Tym razem jednak po raz pierwszy przeżywałam silny stres i ból nerek. Tak wielki był ten stres i ból że nie da się tego opisać. Modliłam się jednak i po jakimś czasie poczułam dotyk jakby ktoś mnie przytulał i cały stres minął, chociaż ból nerki nadal był. Modliłam się dalej do Boga, bo już nie umiałam wytrzymać z tym bólem. Po jakimś czasie ból osłabł, ale ciągle się utrzymywał. Nie zważałam już na to i wielbiłam Boga z całych sił. Gdy wróciłam do domu ból całkowicie minął, a ja już wiem, że to wszystko czego doświadczyłam, to była ręka Boża i wiem też, że mogę Mu zaufać.
Chwała Panu!!!

Magda, 20 lat

 

To był mój pierwszy Tyski Wieczór Uwielbienia. Dużo słyszałam o działaniu Ducha Świętego i Pana Jezusa, o  charyzmatach, które są dane niektórym wiernym. Z jednej strony pragnęłam doświadczyć Boga, ale z drugiej bałam się prosić o uzdrowienie. Bałam się, bo wiedziałam, że wśród mnie są naprawdę cierpiące osoby, które mają dużo cięższe życie niż moje. To one powinny zostać uzdrowione, one są ważniejsze – myślałam. Ale z drugiej strony niedawno usłyszałam, że miłość Pana Jezusa polega na tym, że pragnie się nią dzielić. Nie chciałam uniemożliwić mu wejścia wgłąb mojej duszy.

Targana takimi wątpliwościami postanowiłam oddać się Jemu, Pan będzie wiedział kto czego potrzebuje. Gdy rozpoczęła się modlitwa i zaczęto śpiewać pierwszą z pieśni, zaczęłam płakać. To był taki wewnętrzny płacz, bez łez, bez ulgi. W jednej chwili płacz ustał. Podniosłam zdziwiona głowę i zauważyłam, że obok mnie przechodził ksiądz niosąc z dłoniach Najświętszy Sakrament. Odetchnęłam głęboko. Doświadczyłam wspaniałego uczucia gdy po bólu, niepokoju i  wątpliwościach przychodzi radość i spokój. Chwała Panu.

Adriana

 

W czasie tego Tyskiego Wieczoru Uwielbienia modliłam się o uwolnienie, przymnożenie wiary sobie i mojemu synowi oraz innym, z którymi się w życiu kontaktuję, o zdrowie dla bliskich, znajomych i dla siebie, a także o to, żebym zawsze umiała odczytać wolę Bożą i z gorliwością służyła inym.

Gdy Ksiądz z Najświętszym Sakramentem wszedł w tłum i modliliśmy się o zdrowie poczułam jego wielką miłość i  coś w rodzaju ulgi – jakby opuścił mnie jakiś ciężar.

Przed dwoch laty wykryto u mnie nowotwór, jestem po operacji – histerektomii całkowitej. Prosiłam Boga żeby rak nie wrócił pod żadną postacią i inne dolegliwości nieuleczalne żeby mnie nie nękały. Zostałam wówczas wyleczona, za co zawsze dziękuję Panu Bogu – chciałabym umieć okazywać tę wdzięczność należycie.

Mój mąż chorował kilka lat, zmarł nie dożywszy pięćdziesięciu dwóch lat. Ufam w Boże Miłosierdzie i ofiaruję go Jezusowi. Zawsze wszędzie chodziliśmy razem z mężem. Brakuje mi go bardzo, dlatego modliłam się gorąco o światłość wieczną dla niego.

Przez cały czas modlitw tego wieczoru nie umiałam opanować łez, które same spływały po policzkach. Wypowiadane słowa poznania odbierałam też tak, jakby to Pan Bóg mówił do mnie. Chciałabym mieć możliwość uczestniczenia w każdym takim wieczorze. Chwała Panu.

Iwona, 53 lata

 

Podczas XV Tyskiego Wieczora Uwielbienia modliłam się o łaskę uzdrowienia z mojej blokady przez mężczyznami, strachu przed dotykiem, przed samą bliskością. Prosiłam, by Bóg ukoił ból po dwóch relacjach, które zrobiły ze mnie zero. Na wczesniejszym Tyskim Wieczorze Uwielbienia, za przyczyną Bożej łaski przebaczyłam jednej z tych osób, a z przebaczeniem tym miałam ogromny problem. To był już pierwszy krok.

Ale konsekwencje zaczęły i tak wychodzić, każdego dnia gorsze. Na tej modlitwie powierzyłam Bogu raz jeszcze to zranienie, ten ból i poprosiłam, bym nie zwątpiła w Jego moc, cuda, których dokonuje. W pewnej chwili zaczęłam cicho wołać „Tatusiu, Tatusiu…”. Chwilę potem padły słowa poznania, że są wśród nas osoby poranione przez otoczenie, przeszłość, które mają fałszywy obraz siebie.

Z początku trudno było mi przyjąć, że to mogą być słowa do mnie, ale każde kolejne trafiało coraz bardziej w moje serce. Poczułam przyjemne ciepło i zaczęłam nienaturalnie płakać. Czułam, jak Bóg dotyka mojego policzka, jak mnie przytula. Tak bardzo bałam się nawet dotyku Boga, a On zrobił to tak po prostu. Wierzę, że to był czas, kiedy zostało we mnie zasiane ziarenko uzdrowienia. Poczułam, że jestem Jego córeczką i że pomoże mi znów pokochać siebie i otworzyć się na innych, a pierwsze owoce są już widoczne. Chwała Panu!

Kasia, 19 lat

 

Dziesięć lat temu urodził się mój martwy synek. Mamy z mężem troje dzieci, zmarłych przed urodzeniem. W czasie tego Tyskiego Wieczoru Uwielbienia usłyszałam, że te dzieci są naszymi orędownikami w niebie. Dziękuję Jezu za te słowa.

Jadwiga, 50 lat

 

W czasie XV Tyskiego Wieczoru Uwielbienia postanowiłem przebaczyć memu ojcu, który opuścił nas kilka lat temu. Chcę żyć z nim w zgodzie mimo tego, że go nie znam Chwała Panu!

Kamil, 15 lat

 

Bardzo dziękuję Jezusowi, że mnie uzdrowił w  czaie tego Tyskiego Wieczoru Uwielbienia. Mam na imię Bożena i od teraz jestem wolnym człowiekiem. Miało mnie tu nie być, a jednak Jezus chciał mnie uzdrowić ze zranień. Chwała Panu.

Bożena, 51 lat

 

Jestem Teresą, do której dzisiaj Jezus zwrócił się w cudowny bezpośredni sposób. Jezus powiedział do mnie, że mogę dysponować Jego Miłością. Są to dla mnie bardzo ważne słowa, gdyż wiem że właśnie przez moją miłość Jezus pragnie uzdrawiać takze innych ludzi. Chwała Panu.

Teresa, 43 lata

 

Nazywam się Adrianna, mam 12 lat. Byłam na Tyskim Wieczorze Uwielbienia po raz pierwszy. Przeżyłam niesamowite chwile i wzmocniłam swoją wiarę. To były najcudowniejsze chwile mojego życia. Bardzo bym chciała na moim drugim Wieczorze Uwielbienia doświadczyć uzdrowienia. Bardzo przeżywałam to co zobaczyłam.

Adrianna, 12 lat