Właśnie wróciłem z XI Tyskiego Wieczoru Uwielbienia i jestem pod absolutnym wrażeniem cudów, które się tam działy! Nigdy wcześniej nie widziałem na własne oczy charyzmatów Ducha Św., a tutaj już po mniej niż 10 minutach od rozpoczęcia modlitwy pierwsze zaśnięcie w Panu w zasięgu mojego wzroku. Później płacz, śmiech – wszystko co najmniej parę razy…

W trakcie spotkania panowało coś niesamowitego w powietrzu. Zauważyliście, że w trakcie chwil ciszy była ona taka wyjątkowa? Kojące kilkadziesiąt sekund ciszy. Nie słyszałem ani kaszlenia, ani nerwowego wzdychania, ani przejeżdżających samochodów, ani szurania butami o podłogę. Nigdy nie czułem takiego pokoju wśród takiej masy ludzi!

Głębia modlitwy była także nadludzka. Nie spotkałem się z ani jednym wzrokiem błąkającym się bezcelowo po innych wiernych. Każdy sprawiał wrażenie totalnie pogrążonego w modlitwie […]. Czuło się rozpalającą wszystkich Miłość. Najważniejszym jednak punktem były słowa Liderów skierowane bezpośrednio do chorych. Tak konkretnie opisywane były owe osoby, że nie sposób, żeby ktoś się nie domyślił, że o niego chodzi […]. Wieczór wywarł na mnie wspaniałe wrażenie, spowodował, że z bycia „letnim” chrześcijaninem poczułem chęć odkrycia prawdziwej głębi.

Michał B.

 

Od pewnego czasu odczuwałam dokuczliwy ból w lewym kolanie. Utrudniało mi to chodzenie.

7 listopada 2009 roku, w czasie Tyskiego Wieczoru Uwielbienia, Pan Jezus uzdrowił mnie z tej dolegliwości. Od tego zdarzenia nie odczuwam żadnego bólu ani dyskomfortu. Chcę wyrazić wdzięczność Panu Bogu za ten cud, który wmocnił moją wiarę.

Jadwiga

 

Od roku przeżywam czas żałoby w związku ze śmiercią mojej mamy, która odeszła po wielu latach choroby. Mama wymagała opieki, którą zapewniałam jej razem z moim bratem. Jak grom z  jasnego nieba dzień śmierci mojej mamy poprzedziła śmierć mojego brata, który niespełna miesiąc wcześniej zginął w tragicznym wypadku (podczas jazdy busem).

W czasie tego pamiętnego Wieczoru Uwielbienia przeżyłam bardzo głęboko potęgę i moc tej modlitwy. Przyszłam na to spotkanie zaproszona przez rodzinę mojego zmarłego brata, nie planując tego wcześniej. Bardzo przeżyłam to, jak w czasie modlitwy Bóg przez posługujących na różne sposoby dotykał słowem poznania ludzkich serc, udzielając światła i miłości niosącej uzdrowienie. Była to niezwykła głębia i moc ducha, potęga zjednoczenia serc ludzkich. Można było zaobserwować też zewnętrzne manifestacje działania Ducha Bożego (płacz, śmiech, rozmodlenie, spoczynek w duchu, itp.). W pewnym momencie przez jedną z osób prowadzących zostało wypowiedziane słowo poznania o mniej więcej następującej treści: „niedawno była uroczystość Wszystkich Świętych. Dzisiaj jest pośród nas dwóch mężczyzn – dwóch ojców – którzy przebywają jeszcze w czyśćcu. Matka Boża przyprowadziła ich, przychodząc razem ze świętymi”. Nie tylko mnie, ale jak się później okazało, całą moją obecną tam rodzinę poruszyły te słowa, które każdy z nas, z osobna, momentalnie powiązał ze zmarłym bratem. Wsłuchując się w te słowa, w czasie ich wypowiadania, otwierały się moje myśli i serce na poczucie pewności, że chodzi właśnie o zmarłego brata. Co więcej, jakiś czas później, w trakcie innej modlitwy, przez osobę posługującą darem słowa poznania (nie uczestniczącą w Wieczorze Uwielbienia) przyszło od Pana Jezusa potwierdzenie kolejnego przypuszczenia, które zrodziło się w nas po tej modlitwie: drugim mężczyzną, który przybył z czyśćca wraz z moim bratem, był nasz zmarły już wcześniej ojciec. To było cudowne spotkanie nas żyjących w tej rzeczywistości ziemi, z tymi, którzy odeszli już do wieczności i potrzebują jeszcze naszej modlitwy. Prawdziwie zadziwił mnie Pan Bóg, poruszając nasze serca, udzielając pokoju, radości, miłości. Przyszłam przytłoczona i przygnębiona; wyszłam pełna ducha i  miłości. Podobnie moja rodzina. Za to wszystko chwała Panu.

H.D.

 

Na XI Tyski Wieczór wielbienia pojechałem mając wielki problemem z masturbacją. Problem ten przytłaczał mnie, sam nie mogłem sobie z nim poradzić. Wiedziałem, że tylko Jezus może mnie podnieść. W czasie modlitwy jedna z osób prowadzących powiedziała, że jest między nami trzech młodych mężczyzn, którzy mają problem z  czystością. I choć w tym czasie nie rozpalił mnie żaden ogień, żaden tajemniczy powiew nie powalił mnie na ziemię, ani fizycznie nie stało się nic nadzwyczajnego, to było we mnie jakieś wewnętrzne przekonanie, że jednym z nich jestem ja. Jezus skierował do nas swoje słowo. To było niesamowite – ogarnęła mnie wielka radość, duch uwielbienia.

Od tego czasu, a minęło już kilka miesięcy, nie popełniłem grzechu masturbacji. Wiem, że Jezus dał mi dużo siły do walki nie tylko z tym, ale z każdym innym grzechem; zapoczątkował w moim życiu duchowym piękny, błogosławiony czas, dał mi poznać, że to On jest Bogiem i tylko w Nim jest nasze wsparcie. Chwała Panu!

Piotr

 

Pragnę się ze wszystkimi podzielić, jak Pan Bóg zadziałał w moim życiu. Odkąd pamiętam w domu nie było łatwo. Nigdy nie byliśmy szczęśliwą rodziną. Nie przebywaliśmy ze sobą. Nie wyjeżdżaliśmy na wspólne wakacje, nie okazywaliśmy sobie uczuć, ani nie mówiliśmy sobie o swoich problemach. Nigdy też nie przelewało się finansowo i wielu rzeczy nam brakowało – wszystko to przez alkoholizm taty. Jego choroba wpłynęła na moje życie bardzo negatywnie. Dorastałam w  przekonaniu, że jestem niekochana. Rodzice nigdy nie okazywali miłości ani mnie, ani mojemu rodzeństwu, ani sobie nawzajem. Miałam niską samoocenę i problemy z nauką, gdyż w domu nie zawsze były odpowiednie do tego warunki.

Największym jednak problemem, który bardzo mnie męczył była bezsenność i nerwica, które sprawiały, że nie mogłam normalnie żyć. W ciągu dnia ciągle się czymś stresowałam. Bolał mnie brzuch. Nie potrafiłam jeść. Nie wiedziałam, co jest powodem tego stresu. W nocy nie potrafiłam spać. Zasypiałam nad ranem, odczuwając ciągle jakiś lęk, strach, którego nie umiałam sobie wyjaśnić.

W międzyczasie modliłam się, aby Bóg zabrał to wszystko. Chodziłam na Tyskie Wieczory Uwielbienia i tam polecałam Mu wszystkie te sprawy, ale nie było żadnej poprawy. Na ostatnim XI Tyskim Wieczorze Uwielbienia jeszcze goręcej modliłam się w tej intencji, a wraz ze mną moi przyjaciele. I właśnie wtedy Pan Bóg mnie uzdrowił. Od tego Wieczoru Uwielbienia minął ten stres. Wreszcie spokojnie śpię. To dla mnie wielka radość. Dzięki temu, upewniłam się jeszcze mocniej w tym, że Pan Bóg nie jest głuchy na nasze wołanie. Chwała Panu.

Sylwia, 20 lat

 

To był dla mnie bardzo wyjątkowy wieczór. Pierwszy raz miałam okazję uczestniczyć w Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Zawsze podchodziłam bardzo sceptycznie do uzdrowień duchowych i  fizycznych. Nie wierzyłam, że mnie może coś takiego spotkać. Podczas błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem, gdy kapłan przechodził obok mnie, niosąc Pana Jezusa, usłyszałam słowa poznania wypowiedziane przez jednego z prowadzących modlitwę: „Teraz właśnie Jezus przechodzi obok młodej dziewczyny, która pragnie mojej miłości i od dawna odczuwa w  sercu niepokój. Chce jej powiedzieć, że jest dla Niego szczególnie ważna i chce wlać w jej serce pokój oraz miłość„. Zrozumiałam, że te słowa odnoszą się do mnie. Odczułam w sercu ogromne ciepło i pokój. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłam. Teraz wiem, że było to działanie Ducha Świętego. Wielka radość towarzyszyła mi przez cały czas trwania modlitwy oraz po powrocie do domu. Dziś już wiem, że Pan Bóg kocha także i mnie, i że jest obecny w moim życiu. On jest najlepszym lekarzem duszy i ciała. Chwała Panu.

Aleksandra z Bogucic

 

Mam 18 lat, na Tyskim Wieczorze Uwielbienia byłam już po raz trzeci. Z niecierpliwością oczekiwałam na ten wieczór, zwłaszcza że myślałam o znajomych, którym obiecałam modlitwę i którzy jej bardzo potrzebowali. Głębokim doświadczeniem było dla mnie już samo uczestnictwo w Eucharystii, podczas której przyjmując Pana do swego serca doświadczyłam, że on sam zaczyna już we mnie działać.

Od kilku lat mam problemy ze wzrokiem, ale nie prosiłam o uzdrowienia moich oczu. Pragnęłam uzdrowienia duszy. I to się stało. Przechadzając się pomiędzy ludźmi Pan dotknął i mojego serca, pragnął je uzdrowić. Przemawiał do mnie, do swojej córki, poruszył sprawy najbardziej skryte i bolesne. Pozwoliłam Mu działać. Podczas modlitwy ogarniał mnie niesamowity pokój, wpatrywałam się tylko w  Jego oblicze i słuchałam Jego słów. Jak nigdy dotąd potrafiłam się skupić na modlitwie, tylko na Nim, na Jego obecności. Tego wieczoru Pan niesamowicie działał; przemawiał, uzdrawiał. Uświadomił mi jak bardzo pragnie mojego szczęścia, mojej radości. Za Jego obecność w moim życiu chwała Panu!

Klaudia

 

Podczas tego Tyskiego Wieczoru Uwielbienia, w czasie gdy trwała modlitwa, ja też modliłam się o uzdrowienie, przynajmniej częściowe, mojego kręgosłupa. Mam skrzywienie kręgów piersiowych, a także pewne zwyrodnieniowe zmiany w kręgosłupie, co wiąże się z dokuczliwym bólem. W pewnym momencie modlitwy poczułam delikatny napływ ciepła, tak jakby ktoś mnie dotykał, a potem ulgę, która trwa. Za to wszystko chwała Panu.

Ania K.

 

Na Tyskim Wieczorze Uwielbienia byłam już po raz drugi. Już poprzednio było cudownie. Tym razem zabrałam ze sobą znajomych. Gdy zaczęła się Eucharystia to już wiedziałam że Jezus jest ze mną, że stoi obok. Gdy zaś zaczęła się sama modlitwa poczułam, jakby świat na chwile stanął w miejscu. Byłam tylko ja i Pan Jezus, nikogo więcej. To było cudowne. Nigdy jeszcze Pan tak mocno nie dotknął mojego serca. Było mi ciepło, coraz cieplej, czułam się napełniona Jego miłością, a gdy wypowiedziałam słowa: „Jesteś Moim Panem i Zbawicielem i  chcę abyś to Ty kierował moim życiem„, wtedy właśnie Jezus przechodził pośród nas. Nigdy wcześniej nie czułam takiego spokoju i radości. Gdy modlitwa dobiegała końca nie chciałam się nigdzie ruszać, było mi tak cudownie. Za to wszystko chwała Panu.

Marta

 

Ten Wieczór Uwielbienia był dla mnie niesamowity. Niedawno zmarła bliska mi osoba, która długo chorowała, a  ja cały mój czas i życie poświęcałam dla niej. Pozostało we mnie poczucie pustki i bezsensu życia. Smutek, płacz i pytanie do Boga: po co ja żyję? Jaka jest moja droga życia? Dokąd zmierzam? Doszłam do takiego stanu, że prosiłam Boga aby zabrał moje życie. Nie wiem jak to się stało, że znalazłam stronę z terminem tego Wieczoru Uwielbienia. Wiedziałam jednak, że musze tam być. Co prawda myślałam, że będę miał problem z powrotem do domu, ale czułam, że Bogu zależy, abym tam była i  że znajdzie jakoś na to sposób. I rzeczywiście. Zadzwoniła do mnie znajoma, że się wybiera i że mnie potem odwiezie, więc mogę z nią jechać.

Podczas trwającej modlitwy, po jakiejś dłuższej chwili, zamknęłam oczy i nagle poczułam że czas jakby się zatrzymał. Nie słyszałam już modlitwy ani śpiewów, ale zobaczyłam Jezusa jak przechodził między klęczącymi ludźmi, przy niektórych się zatrzymywał i kładł rękę na głowie, błogosławił. Nie umiałam uwierzyć w  to, czego doświadczam, ale powiedziałam (albo pomyślałam, bo sama już nie wiem): Jezu, przyjdź! On się odwrócił w moim kierunku, popatrzył na mnie z takim smutkiem i powiedział: Jeszcze nie! Potem poszedł dalej. Zaraz wróciły śpiewy i muzyka a ja się rozpłakałam. Zrozumiałam że nie pora jeszcze na mnie, że mam tu jeszcze coś do zrobienia, że Bóg nie chce mojej śmierci, że mam żyć tu i teraz, że jestem dla Niego ważna i  ma dla mnie jakiś plan, którego może na razie nie znam, ale wkrótce poznam. Dziękuję Bogu za to że mogłam tam być, że On mnie słyszy, choć wcześniej czułam się taka samotna i sądziłam że jest tak daleko ode mnie. Teraz wiem na pewno, że nawet jak milczy to kocha. Dziękuje że mogłam to napisać. Chwała Panu.

Maria